środa, 23 lipca 2014

Od Suzie d.c. Michael

Nie umiałam powstrzymać się od śmiechu! Śmiałam się jak nigdy dotąd! Płakałam ze śmiechu.
- Dlatego nie ufaj nigdy "miętowej" - uśmiechnęłam się.
Zanim zdążył coś powiedzieć, nachyliłam się nad nim i pocałowałam go delikatnie w czółko, w następnej kolejności dodając:
- Pa słonko - powiedziałam czule.
Odeszłam w podskoku. Chciałam mu zrobić na złość! Wkurzał mnie, tak naprawdę nie jestem taka nerwowa, ale dzisiaj a) miałam zły dzień b) miałam go dość. Odwróciłam się, a on dalej leżał. Ha! Punkt dla mnie! W spokoju poszłam do mojego "ulubionego miejsca" gdzie mogłam się wyciszyć, czyli ogrodu. Uwielbiałam swoją pracę, ponieważ mogłam oddać się temu co lubię i jednocześnie robić to, co muszę. Są jeszcze inne plusy. Uspokajałam się tam między innymi dlatego, że zielsko (marihuana) uspokaja. Nie uzależniłam się od tego, bo to nie uzależnia. Może jestem już na skraju wytrzymałości jeśli chodzi o fajki, bo z tym chce, ale nie umiem skończyć. Nikt tam nie chodził, więc na początek zaczęłam wszystko podlewać, potem zbierać i zanosić dla kucharza warzywa, oczywiście robiłam też napary i tak jakby "leki" dla medyków. Ah, padłam ze zmęczenia, minęło chyba 3-4h zanim mogłam trochę odpocząć, ale wiecie i tak to jest lepsze niż siedzenie na drzewie i obserwowanie (według mnie). Okej, ostatnia porcja warzyw i owoców do zaniesienia. ~Nareszcie~.
Szłam spokojnym krokiem (już po zielsku), aż tu nagle widzę tego niedorajdę Michael'a. ~Fuck!~ pomyślałam. Schowałam się szybko za jakąś chatę, czekając, aż sobie pójdzie. Stał obok kucharza i gadał z nim. Eh, kolejne czekanie. Zaniosłam szybko, gdy odszedł i wróciłam do mojej chatki. Moich współlokatorek nie było, racja przecież obiad. Ruszyłam szybkim krokiem, usiadłam na wolnym miejscu i zaczęłam jeść.


<Michael?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz