czwartek, 24 lipca 2014

Od Michael'a d.c. Suzie

Podniosłem ręce w geście "Dobra, dobra, poddaję się".
- No to jak? Gdzie na ciebie czekać? - zapytałem
- Hm.. No nie wiem. - zastanawiała się.
- Ok, poczekam przed twoim domkiem, może być? - powiedziałem
- Dobra. To znaczy nie! Bo jeszcze mnie ktoś z tobą zobaczy... - zażartowała.
- To chyba ja się bardziej mam czym martwić. Będę gdzieś łaził po nocach z dziewczyną, której włosy widać na kilometr drogi. - zaśmiałem się.
Przybrała surowy wyraz twarzy i uderzyła mnie w ramię.
- No co? To prawda. - uśmiechnąłem się.
Tylko się skrzywiła.
- Dobra. To o 1:30 czekaj gdzieś na mnie. Tylko żeby cię nikt nie zauważył. - burknęła.
- Ja z kamuflażem nie mam problemu, gorzej z tobą i twoimi włosa... - nie zdążyłem dokończyć bo mi przerwała.
- Daruj sobie, moje włosy są śliczne.
- Nie zaprzeczam, a nawet potwierdzam. - zaśmiałem się.


<Suzie?>

Od Suzie d.c. Michael'a

Przyznaje. Trochę się zarumieniłam..., ale tylko trochę!
- Hmm, co mam teraz kwiczeć, piszczeć ze szczęścia, że cię zadowoliłam? - opowiedziałam nabierając niski ton.
Odchyliłam głowę w prawo i dokańczałam zupę jarzynową.
- Jak wolisz. - odpowiedział i wzruszył ramionami.
- Dobra. Wiesz na co mam teraz ochotę? - zapytałam z entuzjazmem w oczach.
- No na co - odpowiedział od nie chcenia.
Spojrzałam się na niego złowieszczo.
- Jeśli nie chcesz wiedzieć, to nie, twoja strata - powiedziałam obojętnie
- Nie! To znaczy tak! No chcę wiedzieć.
- Więc odkąd tu jestem, to... Jeszcze się nie zabawiłam na całego, pomyślałam, że jeśli chcesz to możemy dzisiaj popływać w jeziorze, w nocy.
- Nago? - spytał uśmiechnięty, jak pies czekający na kość.
- Wolne żarty. Jeśli chcesz to możesz, ale mnie zobaczysz najwyżej w krótkich spodenkach i koszulce - odpowiedziałam.
- Zawsze coś - wzruszył ramionami - Skarbie, a dlaczego pytasz właśnie mnie? - zaczął bawić się moimi włosami.
Chwyciłam jego rękę, spojrzałam mu się w oczy i powiedziałam:
- Bo nikt nie jest tak głupi by pływać w jeziorze w nocy, o ile wiesz to jest zakazane. A mi się "trochę" nudzi.
Odniosłam miskę po zupie. Szłam w stronę domku, lecz Mike mi oczywiście przeszkodził.
- Okej, to o której?
- Hmm, może o 1:30? - zadałam mu pytanie.
- Oszalałaś?! O tej godzinie..
- Mów jeszcze głośniej. - powiedziałam z sarkastycznie ze złością w oczach.
 
 
 
<Michael?>

środa, 23 lipca 2014

Od Michael'a d.c. Suzan

Nie ukryję faktu, że mnie zaskoczyła. Otrząsnąłem się ze zdziwienia, wręcz nawet szoku i powoli wstałem. Była już daleko, brak szans na dogonienie jej. Szczególnie, że zdałem sobie wtedy sprawę, że jestem już nieźle spóźniony. Gdy dotarłem na miejsce czekał już tam Mark, mój "szef". Poczułem wszechogarniający mnie wstyd, gdy się spojrzał na mnie z nieukrywanym gniewem.
- Jesteś spóźniony 30 minut. Lepiej, żebyś miał dobre wytłumaczenie. - odezwał się lodowatym głosem.
- Ehm. - odchrząknąłem. - Udałem się tutaj jak najszybciej, ale po drodze... coś mnie zatrzymało. - powiedziałem zmieszany.
- To znaczy co? - drążył temat, co mi nie było na rękę.
- Wpadłem na taką dziewczynę... No... Upadła na ziemię i uderzyła się w głowę... Musiałem jej pomóc wrócić do domku... - kręciłem.
Popatrzył na mnie jak na debila.
- Umiem wyczuć kłamstwo. Dlatego twoją karą będzie jutro tropienie ze mną. Cały dzień. Od śniadania, aż po kolację. Widzimy się tutaj o 6:00 rano. Powiem kucharzowi, żeby dał ci śniadanie wcześniej. Na kolację wrócisz sobie. - uśmiechnął się złowieszczo.
- Tak jest. - zasalutowałem ze smutkiem.
Następnie ruszyliśmy wypełniać swoje obowiązki. Po pracy skoczyłem jeszcze do kucharza, aby zakomunikować, że zjem śniadanie wcześniej i ruszyłem na obiad. W tłumie zauważyłem pewną zielono-niebieską czuprynę. Hah, Suzie. Podszedłem bliżej i zakryłem jej oczy ręką.
- Zgadnij kto to. - powiedziałem.
Od razu złapała mnie za rękę, ściągnęła z oczu i obejrzała się za siebie.
- Nie umiesz się w to bawić.. - stwierdziłem zajmując wolne miejsce obok niej.
- Czy ty musisz mi uprzykrzać życie? - uśmiechnęła się teraz nie złowieszczo, o nie, to był uśmiech jakby zobaczyła kogoś bliskiego.
- Ja? Przez ciebie spóźniłem się do pracy, wiesz jaki dostałem ochrzan? Jutro od 6:00 rano aż do kolacji będę musiał biegać i tropić z własnym szefem! - powiedziałem z udawaną wściekłością.
- Przez ciebie bolała mnie głowa, a po za tym będę miała kilka godzin spokoju od ciebie - uśmiechnęła się.
- No faktycznie, ciekawe kto ma gorzej - skrzywiłem się.- Czemu mnie tak nie lubisz? - zapytałem z udawanym smutkiem.
Nie żebym się chwalił, ale aktorem jestem wręcz doskonałym, więc mam 100% pewności, że nie zauważyła, że kręcę.
- Ja nie mówię, że cię nie lubię, po prostu jestem dzisiaj dosyć wredna i tyle, jutro za to będę pewnie zbyt miła więc... - powiedziała.
Zbliżyłem się do niej na tyle, żeby nasze czoła się stykały.
- I na taką odpowiedź liczyłem - wyszczerzyłem zęby w uśmiechu.




<Suzan?>

Od Suzie d.c. Michael

Nie umiałam powstrzymać się od śmiechu! Śmiałam się jak nigdy dotąd! Płakałam ze śmiechu.
- Dlatego nie ufaj nigdy "miętowej" - uśmiechnęłam się.
Zanim zdążył coś powiedzieć, nachyliłam się nad nim i pocałowałam go delikatnie w czółko, w następnej kolejności dodając:
- Pa słonko - powiedziałam czule.
Odeszłam w podskoku. Chciałam mu zrobić na złość! Wkurzał mnie, tak naprawdę nie jestem taka nerwowa, ale dzisiaj a) miałam zły dzień b) miałam go dość. Odwróciłam się, a on dalej leżał. Ha! Punkt dla mnie! W spokoju poszłam do mojego "ulubionego miejsca" gdzie mogłam się wyciszyć, czyli ogrodu. Uwielbiałam swoją pracę, ponieważ mogłam oddać się temu co lubię i jednocześnie robić to, co muszę. Są jeszcze inne plusy. Uspokajałam się tam między innymi dlatego, że zielsko (marihuana) uspokaja. Nie uzależniłam się od tego, bo to nie uzależnia. Może jestem już na skraju wytrzymałości jeśli chodzi o fajki, bo z tym chce, ale nie umiem skończyć. Nikt tam nie chodził, więc na początek zaczęłam wszystko podlewać, potem zbierać i zanosić dla kucharza warzywa, oczywiście robiłam też napary i tak jakby "leki" dla medyków. Ah, padłam ze zmęczenia, minęło chyba 3-4h zanim mogłam trochę odpocząć, ale wiecie i tak to jest lepsze niż siedzenie na drzewie i obserwowanie (według mnie). Okej, ostatnia porcja warzyw i owoców do zaniesienia. ~Nareszcie~.
Szłam spokojnym krokiem (już po zielsku), aż tu nagle widzę tego niedorajdę Michael'a. ~Fuck!~ pomyślałam. Schowałam się szybko za jakąś chatę, czekając, aż sobie pójdzie. Stał obok kucharza i gadał z nim. Eh, kolejne czekanie. Zaniosłam szybko, gdy odszedł i wróciłam do mojej chatki. Moich współlokatorek nie było, racja przecież obiad. Ruszyłam szybkim krokiem, usiadłam na wolnym miejscu i zaczęłam jeść.


<Michael?>

Od Michael'a d.c. Suzan

- Tylko tyle, że masz oryginalny kolorek włosów. - uśmiechnąłem się odpowiadając na wcześniej zadane pytanie.
- Wiem, tylko pozazdrościć - odpowiedziała dumnie.
Zaśmiałem się.
- Jakbym śmiał zaprzeczyć? - dalej się z nią droczyłem.
- No właśnie! Gdybyś tak zrobił to już dawno bym ci włosy spaliła - mrugnęła do mnie złowieszczo.
- Strasznie się boję. - powiedziałem sarkastycznie i zniżyłem się do jej wzrostu.
Nie ma w tym nic do ukrycia, że byłem od niej o co najmniej 15 cm wyższy, co sprawiało wrażenie, że jestem od niej o wiele starszy. Uśmiechnąłem się czekając co powie, ale trochę się przeliczyłem. Kopnęła mnie zamaszyście w nogę.
- Ała! Za co? - zaśmiałem się, bo to nie bolało.
- Wkurzasz mnie, a ja nie mam nastroju! - odpowiedziała gniewnie.
- Czyżbym miał do czynienia z czerwoną? - uśmiech nie znikał z mojej twarzy.
- A ja z zielonym?
- A, mylisz się. - skrzyżowałem ręce na piersi.
- Hmm, nie wyglądasz mi na pomarańczowego, bo byś przewidział, że cię kopnę... Na żółtego też nie, ani na niebieskiego. Czyżbyś był fioletowy? - zaczęła rozumować.
- A i tu się mylisz. Jestem czerwony skarbie.
- HAHAHAHAHHA!! Wolne żarty. Nie wyglądasz na czerwonego, za spokojny jesteś. - skrzywiła się.
- No widzisz. Jestem wyjątkowy złotko - zaśmiałem się.
Chyba się wkurzyła, że ciągle ją tak "pobłażliwie" nazywam, bo podniosła rękę, zrobiła zamach i gdybym w ostatniej chwili nie chwycił jej ręki, miałbym czerwony policzek. Zamachnęła się drugą, ale to już było do przewidzenia, więc złapałem ją za nadgarstek.
- Czemu od razu tak nerwowo? - wyszczerzyłem zęby w uśmiechu.
Próbowała wyrwać ręce, ale nie udawało jej się to. Po chwili, jak już się mocno szamotała, postanowiłem ją puścić. W ogóle się nie spodziewałem co zrobi. Usiadła na ziemi, skuliła się i chyba (!) zaczęła szlochać. Chciało mi się trochę śmiać, bo na początku taka hop do przodu, a teraz wyskakuje z płakaniem. Coś musiało za tym stać. Kucnąłem przy niej.
- Hej, co się stało? - od niechcenia.
W tym momencie odsłoniła ręce, wyszczerzyła się i szybko pociągnęła mnie ku ziemi. Runąłem jak długi, ona tymczasem wstała i zaczęła się śmiać.



<Suzan?>

Od Sam d.c. Noctis'a

Prawie nie spadłam z gałęzi. On? Moim bratem? Próbowałam sobie coś przypomnieć, cokolwiek. Miałam... brata? Rodzeństwo? Tak, które wymazało mi pamięć, no fajnie. Chwyciłam się mocno gałęzi, żeby przypadkiem nie spaść z tych trzech metrów na których siedzieliśmy. W tej chwili, faktycznie, coś mi zaczęło świtać.
- Wszystko... w porządku? - zapytał Noctis wyraźnie zdziwiony, że nagle zamilkłam.
- Tsa, daj mi chwilę, chcę sobie to poukładać - odparłam zamyślona.
Ze wspomnień wynikało, że ten chłopak to tak, był mój brat. I w sumie, jakby nie patrzeć, był całkiem podobny do Noctis'a. Po chwili przypomniałam sobie, że mój jakże już realny brat miał tak samo na imię. Nie zgadzała się tylko jedna sprawa. Nazwisko.
- Hm. No więc... Zmieniałeś nazwisko? - zapytałam w końcu.
Musiałam, musiałam, musiałam wiedzieć! Popatrzyłam wyżej, na gałąź na której siedział. Po chwili milczenia tylko lekko, prawie niezauważalnie kiwnął głową. No tak. Logiczna całość. Miałam brata. Moim bratem był Noctis.


<Noctis?>

Od Suzan d.c. Michael'a

Wstałam dzisiaj dosyć późno, moje współlokatorki już dawno poszły na śniadanie. Może byłam trochę głodna, ale postanowiłam zostać w łóżku. A zresztą, jak będę niosła zioła dla kucharza to coś mu podkradnę... W końcu wyszłam z tego łóżka (z wielkim trudem). Powtórzyłam tez same czynności co codziennie (umycie, ubranie itd.). Byłam głodna jak nigdy w życiu! Eh, zawsze miałam problem z lenistwem, w szczególności rano. Postanowiłam zmienić zdanie, musiałam coś zjeść TERAZ! Powoli wyszłam z domku i ruszyłam pędem, w stronę gdzie mieliśmy mieć śniadanie. Jakie było moje zadowolenie, gdy wreszcie uczucie głodu ustąpiło. Wracałam do domku, postanowiłam pobiec, bo wolałam tam być szybciej. W drodze jednak z kimś się zderzyłam. Poczułam, jak tracę grunt pod nogami, a następnie wilgotność gleby pod swoim ciałem.
- Uważaj troszkę. - powiedział chłopak stojący nade mną.
Wyciągnął do mnie rękę, w chęci pomocy wstania. Byłam strasznie wkurzona! Na początku z jego winy się przewróciłam, a potem myślał, że co? Nie umiem wstać? Złapałam jego silną rękę i pociągnęłam mocno w dół. Zdecydowanie się tego nie spodziewał.
- Za co? Za to, że próbowałem ci pomóc? - zapytał lekko wściekły.
- Jak się biegnie sprintem to się patrzy przed siebie. - warknęłam.
- To ty na mnie wpadłaś! - zawołał z lekkim, sarkastycznym uśmiechem.
- Wmawiaj to sobie - uśmiechnęłam się.
Pokręcił głową i powoli wstał. W następnej chwili mocno szarpnął moją rękę i po chwili już też stałam.
- Michael jestem - powiedział.
- Fajnie, i co z związku z tym? - zapytałam z ironią w głosie.
- A ty? - zadał kolejne pytanie ignorując moje.
- Eh, nie jesteś wart tej wiedzy.
Uniósł oczekująco brwi. Wiem na co czekał. Czekał na odpowiedź.
- Uh... Suzie, miło poznać - powiedziałam jak radosne dziecko (oczywiście użyłam ironii).
- Muszę już lecieć. Ale może się jeszcze spotkamy. Nietrudno cię będzie znaleźć. - zakręcił sobie między palec kosmyk moich włosów.
- Sugerujesz coś? - odepchnęłam jego rękę.


<Michael?>

Od Michael'a c.d. Suzan

Wstałem rano dosyć wcześnie. Miałem dużo spraw na głowie. Przede wszystkim musiałem poznać moich przyszłych "współpracowników", poznać "grafik" oraz "szefa". Wiele mnie dzisiaj czekało. Postanowiłem przebiec się gdzieś przed śniadaniem. Po drodze widziałem już kilka osób, które najwidoczniej zajmowały swoje stanowiska. I tu rodzi się pytanie - dlaczego ja narzekam? Przynajmniej mogę w spokoju zjeść śniadanie i iść na poranny jogging. Okrążyłem cały obóz i wróciłem na miejsce. Zdążyłem tak na styk na śniadanie. Nie było takie wyśmienite jak myślałem. No i proszę, znowu narzekam! Zresztą nieważne. Poszedłem do domku, zmieniłem jeszcze buty i wyruszyłem na zbiórkę. Po drodze zauważyłem, że jestem już prawie spóźniony, więc postanowiłem przyspieszyć tempa. Przyspieszyć, to znaczy pobiec sprintem. Tak też zrobiłem. W połowie drogi obejrzałem się za siebie. To był duży błąd. W następnej chwili zderzyłem się z kimś. Szybko obróciłem się do przodu.
- Uważaj trochę. - powiedziałem pomagając przewróconej dziewczynie wstać z ziemi.


<Suzan?>

Od Noctis'a d.c. Sam

- To nie były wizje - skrzywiłem się
- Niby co? - odpowiedziała pytaniem
- Wspomnienia
- Zwij to jak chcesz - odparła widocznie lekko urażona
Wzruszyłem ramionami.
- Co mam niby myśleć? To było dawno i wcale nie jestem pewien czy chce do tego wracać - odpowiedziałem
Rozejrzałem się w dole czy przypadkiem ktoś nie idzie, ale dalej było pusto.
- No ale jakim cudem mieliśmy te same wspomnienia, w każdym razie bardzo podobne? - zadawała kolejne pytania, a ja nie miałem żadnego argumentu by nie odpowiadać.
- Jak Ci powiem to dasz mi w końcu spokój? - zapytałem nieco rozdrażniony
- Tak - odpowiedziała widocznie zadowolona z siebie
- Na sto procent Ci nie powiem..., ale według mnie jesteśmy rodzeństwem, miałem.., znaczy się mam siostrę, która ma na imię dokładnie tak samo..., ale gdy mnie zabrali jej i rodzicom usunąłem pamięć..., taki przypadek... - powiedziałem dość obojętnie
- Co?! - wrzasnęła prawie spadając z gałęzi
- Nie krzycz... - skrzywiłem się - To co słyszałaś

< Sam? ^^>

poniedziałek, 21 lipca 2014

Od Sam c.d. Noctis'a

Z powodu rany postrzałowej w łydce musiałam przesiedzieć w domku całe cztery dni. Męczarnia dla człowieka, który nienawidzi się nudzić - dla mnie. Poznałam nową współlokatorkę, Julie. Całkiem miła osoba, przynajmniej nie zasypywała mnie pytaniami tak jak Suzie. Zajęło mi chyba z godzinę tłumaczenie jak do tego doszło, a i tak Suzie nie była do końca przekonana. Pierwszy dzień minął jakoś w miarę, ale w drugim i trzecim nuda wzięła górę. Nie mogłam chodzić - zalecenia lekarza. Spanie też nie wchodziło w grę, bo moim zdaniem to marnowanie czasu, szczególnie w dzień. Dlatego kiedy dowiedziałam się, że już piątego dnia po wypadku będę mogła wrócić na patrol, ucieszyłam się niezmiernie, nawet mimo tego, że będę musiała siedzieć w miejscu. Tego dnia już od samiusieńkiego ranka byłam na nogach. Moja łydka już tak nie bolała, więc bez problemu dotarłam na śniadanie (nowość). Gdy już później dotarłam na ustalone miejsce Noctis właśnie przydzielał wszystkim miejsca do patrolowania i ogólnie zadania.
- No to może dzisiaj wyjątkowo posiedzimy na drzewie. - zwrócił się do mnie.
Przytaknęłam tylko i ostrożnie usadowiłam się na drzewie, które, co dziwne, było bardzo duże. Noc usiadł gałąź wyżej. Nic się w sumie nie działo dookoła, ale lepsze to niż cały dzień spędzony w łóżku z niesprawną nogą. Po godzinie milczenia postanowiłam się odezwać.
- Uhm... - odchrząknęłam - No to... Co w końcu myślisz na temat tych powtarzających się wizji? - zapytałam.


<Noctis?>

czwartek, 10 lipca 2014

Informacja

Witam. Jak już może większa część z was się zorientowała, również jestem administratorką tego bloga. Ponieważ Noctis wyjeżdża na wakacje (miłego odpoczynku życzymy!), można przesyłać opowiadania do mnie.
Moje howrse - kasia00937
GG - 48630046
Raczej bym prosiła, abyście przesyłali na GG, ale na howrse również można. Dziękuję za uwagę!

~Sam

Uwaga

Blog zostaje zawieszony do 18 lipca, z powodu moich wakacji.

Opowiadania można przesyłać do drugiego administratora jednak ostrzegam, że na howrse on wchodzi rzadko i można ewentualnie na GG.

Howrse - kasia00937

~Dziękuje za uwagę Noctis
P.S. Sam jeśli chcesz możesz podać GG, ja nie chciałem bez twojej zgody xD

środa, 9 lipca 2014

Od Sam d.c. Noctis'a

Przytaknęłam i ruszyłam powoli do domku. Jak wcześniej wspomniałam, kolacja nie była dobrym pomysłem, więc nawet nie popatrzyłam w stronę jedzenia. Miałam wrażenie, że powrót dłuży się godzinami, ale już po chwili wchodziłam do domku.
- Gdzieś ty była cały dzień? Myślałam, że patrol trwa tylko pół dnia, a nie cały. - powiedziała Susan ledwo weszłam.
Uniosłam wewnętrzną stronę dłoni do niej, dając jej do zrozumienia, że nie mam ochoty teraz rozmawiać.
- I co ci się w ogóle stało w nogę? - drążyła temat.
- Zostałam postrzelona, daj spokój. - odparłam spokojnie kładąc się na łóżku.
- Jak to postrzelo.... - nie zdążyła dokończyć, bo jakaś inna dziewczyna, której wcześniej nie widziałam jej przerwała.
- Potrzebuje teraz odpoczynku, zostaw. Pogadasz z nią jutro. - powiedziała nieznajoma.
- Julie! To ważne! - powiedziała już nieco głośniej Suzie.
- Uspokój się Suzie, pogadamy jutro, jeśli ci tak bardzo zależy. - powiedziałam
Jeszcze coś do mnie, albo do nieznajomej, którą nazwała Julie mówiła, ale już zasnęłam i nie słyszałam. Rano pozwoliłam pospać sobie trochę dłużej, zważając na to, że nie musiałam wstawać na patrol. Noga cały czas bolała. Gdy się obudziłam, usiadłam na łóżku. Suzie i tej..... Chiaski? Nieważne. W każdym bądź razie nie było już ich. Była tylko nieznajoma, Julie.


<Julie? Susan? Noctis?>

Od Noctis'a d.c. Sam

- Spokojnie, odpoczniesz sobie parę dni i wrócisz, mamy nowych, damy radę, jedynie będę musiał sobie sam pobiegać, nic wielkiego - powiedziałem
Kiwnęła niepewnie głową i ruszyła do siebie. powiodłem za nią wzrokiem. Wyjątkowo zostałem na kolacji musiałem sobie jakoś zrekompensować brak śniadania, ale zaraz po tym ruszyłem do siebie by nie rozmawiać z nikim. Nie miałem na to większej ochoty. Poza tym, ja tak czy inaczej musiałem iść jutro do pracy, nie spóźnić się. Zrobić odprawę, a potem zapewne przebiec z trzy razy dookoła obozu. Zaraz poszedłem spać.

< Sam?>

Od Sam d.c. Noctis'a

Wstałam powoli, podziękowałam za opatrzenie nogi i lekko kulejąc ruszyłam za Noctis'em. Wyszłam na dwór i zauważyłam, że za chwilę kolacja. Na myśl o jedzeniu zrobiło mi się niedobrze, dosłownie. Noga bolała, ale już nie tak bardzo jak na początku. Ciągle miałam w głowie te wspomnienia, szczególnie te identyczne. Zastanawiałam się dalej co to może znaczyć.
- Dzięki.. Za pomoc. - odezwałam się do Noctis'a
- Nie ma za co. - zapewnił i kiwnął głową.
Przeciągnęłam się lekko. Do tej pory nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo jestem zmęczona. Nie miałam zamiaru zostawać na kolacji. Z tego co wiem Noctis też nie, zwykle unikał tego posiłku.
- Czyli jutro nie idę na patrol? - zapytałam ze smutkiem.
- Chyba sobie żartujesz. - powiedział Noctis unosząc lekko kącik ust.
Zwiesiłam lekko głowę. Jestem tu od dopiero od kilku dni i już z pomocą swojej niezdarności nie mogę wykonywać danego mi zadania.


<Noctis?>

Od Noctis'a d.c. Sam

Więc, jak już wcześniej było wspomniane, ruszyliśmy wolno w kierunku domku lekarzy. Otworzyłem Sam drzwi i weszła do środka, wszedłem za nią. W gabinecie był akurat Nathan.
- Nath..., rana postrzałowa - powiedziałem siadając na parapecie
- Jasne, bo ty jak tydzień wytrzymasz bez postrzału to Ci się coś stanie - powiedział zirytowany bo dwa dni temu byłem u niego właśnie przez postrzał.
- Ale nie ja..., Sam postrzelili... - odpowiedziałem
Nathan westchnął ciężko.
- Nie nazywaj mnie Nath - mruknął tylko i zaczął oglądać ranę Sam.
Zajęło mu to dłuższą chwilę. Odkażał i bandażował. Odkażanie widocznie bolało bo Sam się skrzywiła. Po pół godzinie Nath widocznie skończył.
- Noc uważaj bardziej na ludzi w swoim otoczeniu - powiedział zostawiając Sam
- Ależ ja uważam, czy to moja wina, że nie umiem zająć się dwoma SSP na raz? - zapytałem z lekkim wyrzutem, że zwraca mi uwagę skoro nie mogłem nic zrobić
Zawahał się ale w końcu nie odpowiedział. Spojrzałem na Sam i ruszyłem do drzwi.

< Sam?>

Od Sam d.c. Noctis'a

Szliśmy tak, a ja się zastanawiałam jak do tego doszło. Serce mówiło "Facet był szybszy i tyle. Daj spokój", a mózg natomiast "Zagapiłaś się, twoja wina". Tak, racja. Gapa ze mnie i obecna sytuacja to tylko i wyłącznie moja wina.
- Niezdara ze mnie. - stwierdziłam.
Już chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałam.
- I nawet nie zaprzeczaj. Gapa ze mnie, moja wina. Przepraszam. - powiedziałam dość cicho.
Pokręcił głową.
- Za co przepraszasz? - zapytał.
- Za kłopot. Teraz mógłbyś robić mnóstwo innych rzeczy. - odpowiedziałam spokojnie.
- Nie gadaj głupot. - machnął ręką.
Skrzywiłam się lekko. Każdy krok przyprawiał mnie o ból w łydce rozchodzący się praktycznie po całym ciele.
- Chyba trzeba by było wstąpić jeszcze do lekarza. - powiedział gdy już byliśmy prawie na miejscu.
Jęknęłam.
- Po co? - nie lubiłam lekarzy.
- Bo ja nim nie jestem i nie umiem stwierdzić czy wszystko z twoją nogą na pewno będzie dobrze. - skrzywił się lekko.
- Huh... Dobra. - westchnęłam.


<Noctis?>

Od Noctis'a d.c. Sam

Wzruszyłem ramionami dalej nieco nieprzytomny. Otrząsnąłem się nieco z tego stanu otępienia.
- Nie chce mi się teraz o tym myśleć - powiedziałem wyciągając bandaż i oglądając ranę na jej nodze.
Chciała coś odpowiedzieć ale zamiast tego syknęła i zacisnęła zęby.
- Przepraszam - mruknąłem dość cicho
Sprawdzałem czy nie było tam pocisku, ale rana nie była zbyt głęboka i tylko ją drasnął, pewnie leżał gdzieś w trawie. Nie zmieniało to faktu, że musiało boleć jak cholera. Wolno i dokładnie zabandażowałem jej ranę.
- Dasz radę iść sama? - zapytałem
- Nie wiem - odpowiedziała próbując się podnieść
Zaraz wstałem i jej pomogłem. Zrobiła parę kroków kulejąc.
- Dam radę - odpowiedziała na wcześniej zadane pytanie
Ruszyliśmy wolno z powrotem, mimo wszystko powinien i tak obejrzeć to lekarz.

< Sam?>

Od Sam d.c. Noctis'a

Nie mogłam uwierzyć w to, że naprawdę ten koleś mnie postrzelił. Z łydki ciekła mi krew, a ja zastanawiałam się, kiedy się wykrwawię. Moje życie takie krótkie, no szkoda. Kiedy jednak Noctis mnie dotknął w ramię zapomniałam o całym bólu. Zalała mnie fala moich wspomnień. Mój dom, rodzice, brat... Ci w mundurach z SSP. Moja ucieczka. Moment kiedy dotarłam do East River. Wszystko wróciło do mojej głowy. Wszystko o czym starałam się zapomnieć. Nagle wszystko się skończyło, ale jednak nie do końca. Byłam we wspomnieniach Noctis'a. Dwa pierwsze wspomnienia były wręcz identyczne, co mnie bardzo zdziwiło. Następne jednak były inne. Widziałam jak był z Clancy'm w obozie. Potem rozmawiali coś z naukowcami, nic nie słyszałam, ale podejrzewam, że przekonywali ich, że są normalni. Następnie wywiad, Clancy odpowiadał, Noctis stał obok i się przyglądał. Potem znowu ucieczka. Widziałam jak zakładali East River. Potem koniec, powróciliśmy do rzeczywistości, powrócił ból. Noctis usiadł obok mnie. Był tak samo wstrząśnięty. Przyszło mi teraz do głowy, że musi być pomarańczowy albo fioletowy, skoro taka sytuacja miała miejsce. Nogę miałam już praktycznie całą pobarwioną na czerwono, ale nie zwracałam na to uwagi. To w tej chwili było nieważne. Popatrzyłam na Noctis'a. Wyraźnie nad czymś gorączkowo myślał.
- Uhm.... - odchrząknęłam - Jesteś fioletowy? - przerwałam ciszę.
Jakoś ten kolor bardziej mi do niego pasował niż pomarańczowy. Cisza. Albo nie chciał się przyznać, albo po prostu nie lubił o tym rozmawiać. Nieważne, nie naciskałam.
- Noctis... Niektóre nasze wspomnienia były wręcz... identyczne... Co.. Jak myślisz, dlaczego? - w końcu odezwałam się ponownie.


<Noctis?>

Od Noctis'a d.c. Sam

- No, to widzimy się jutro - powiedziałem i ruszyłem do siebie wolno.
Sam widocznie zrobiła to samo ponieważ gdy obejrzałem się na nią przez ramię już jej nie było. Wszedłem cicho do domku jednak skradanie się było niepotrzebne - wszyscy byli na kolacji. Ja z niej zrezygnowałem, jak z resztą często. Walnąłem się na łóżko niestety długo męczyłem się z zaśnięciem.
Rano wstałem dość późno, nieco nieprzytomny z powodu małej ilości snu. Wziąłem szybki prysznic i ruszyłem dość szybko na śniadanie. Już byłem z resztą spóźniony na odprawę. Jak sądziłem było już po śniadaniu więc musiałem z niego zrezygnować i od razu pobiegłem w umówione miejsce. Gdy tam dobiegłem części osób w tym też Lee już nie było. Zobaczyłem jeszcze Sam i parę innych osób. Szybko rozdałem wszystkim pozycje na koniec została mi Sam.
- No, dzisiaj się chyba ucieszysz. Pobiegasz ze mną - powiedziałem do niej
Kiwnęła głową.
- Teraz? - zapytała
- Ano - przytaknąłem i ruszyłem biegiem przed siebie
Usłyszałem jej kroki za mną, a po chwili zrównała ze mną bieg. Zobaczyłem kątem oka jakiś ruch, czarną postać. Zatrzymałem się gwałtownie, Sam zrobiła to samo tyle, że parę kroków dalej. Wpadł pierwszy strzał, gdyby nie to, że cofnąłem się o krok straciłbym prawdo podobnie nos. Odwróciłem się szybko w tamtym kierunku. Było ich dwóch w mundurach SSP.
- Idź z prawej - mruknąłem do niej
Kiedy skinęła głową ruszyłem biegiem w ich kierunku. Jeden już wycelował we mnie lufę karabinu RPD jednak Sam telekinezą wytrąciła mu ją z ręki. Odwrócili nagle głowy w jej kierunku. Wystarczyło mi to by doskoczyć do jednego z nich i uderzyć go zamaszyście z pięści w twarz, cofnął się o krok. Jednak nie wystarczająco ponieważ walnąłem go z łokcia brzuch, przy czym wyrwałem mu broń z dłoni i przestrzeliłem łeb. Drugi dopiero po całej akcji otrząsnął się z szoku. Niestety dość szybko bo wycelował w Sam i drasnął ją w nogę. Zdążyłem potraktować go karabinem tak samo jak jego przyjaciela. Spojrzałem na dziewczynę. Zobaczyłem, że siedzi na ziemi. Nie zdziwiło mnie to ponieważ zobaczyłem jak po jej nodze ścieka krew. Klęknąłem obok.
- Bardzo głęboka? - zapytałem spoglądając na ranę.
Sam lekko się trzęsła widocznie jeszcze nieco wstrząśnięta, że na prawdę dała się postrzelić.
- Hej..., spokojnie - powiedziałem i delikatnie dotknąłem jej ramienia.
To był jeden z większych błędów mojego życia, nigdy więcej go nie popełnię bo nie mam zamiaru tego znowu przeżywać. Nagle zalała mnie fala jej uczuć, a potem wspomnień.
Najpierw ukazał się wielki, ekskluzywny dom. Czułem się jak duch przemierzając czyjeś wspomnienia. Przeniosłem się nagle do środka przenikając przez drzwi i parę ścian aż do salonu. Tam na sofie w salonie siedziało dwoje dorosłych, a przed dość dużym - jak to bywa w tego typu domach - telewizorem siedziała dwójka dzieci. Chłopak i dziewczynka. Nie była między nimi zauważalna różnica wieku, więc musiała być ona nieduża. Mężczyzna siedzący na kanapie trzymał coś w ręce i czytał. Niestety gdy spojrzałem mu przez ramię kartka była pusta.
Denerwują mnie luki w wspomnieniach. Ktoś nie widział jakiegoś ważnego tekstu, tytułu książki i już nie mogłem tego zobaczyć. No ale mniejsza. W tej chwili wspomnienia przeskoczyły do innego momentu.
Scena wyglądała bardzo podobnie. Wszystkie postacie siedziały prawie identycznie, jedynie, że dziewczyna leżała na brzuchu i podpierała głowę rękami. Rozległo się pukanie do drzwi. Dorośli w tej samej chwili zerwali się z kanapy, a dzieci spojrzały na nich przez ramię ze zdziwieniem.  Nie zwracając na to uwagi mężczyzna podszedł do drzwi i otworzył, od razu rozpoznałem mundury SSP, odruchowo cofnąłem się krok. Zamienili jedynie dwa zdania z dorosłymi i weszli do środka. Dzieci zaraz odwróciły się w ich kierunku. Chłopak w sekundzie był na nogach i stanął przed dziewczynką. Dorośli coś powiedzieli do dzieci ale nie mogłem nic usłyszeć więc wyglądało to jedynie jak poruszani ustami. Chłopak kiwnął głową wstał i ruszył z SSP. Dziewczynka została siedząc tak. 
Przelatywały mi przed oczami kolejne i kolejne. Jak uciekała z domu przed SSP, potem przez las. Jak dotarła do East River.
Nie było by to nawet tak złe. Przyzwyczaiłem się do tego, że widzę czyjeś wspomnienia. Jednak w tej chwili zaczęły jej się ukazywać moje wspomnienia, nad czym nie miałem najmniejszej kontroli. Nie miałem o nich nawet pojęcia, a przynajmniej nie o większości. Po prostu zapadły się gdzieś bo za długo nie chciałem do nich wracać i nie miałem na to czasu.
Wszystko widziałem moimi oczami, nie jak ostatnio oczami widza. Można powiedzieć, że całe życie przeleciało mi przed oczami.
Parę wspomnień było prawie identycznych. Jak te opisane powyżej. Jednak kolejne, dalsze, od wyjazdu Thurmond były całkiem inne. Przed oczami widziałem jak pierwszy raz spotkałem Clancy'ego, jak byliśmy tam sami..., jak robili te paskudne testy... Później jak Clancy przekonywał naukowców, że jesteśmy normalni, ja tylko zawsze się przyglądałem stojąc obok. Później jak on udzielał wywiadów, ja stałem sobie jak jego cień obok, niestety co jakiś czas do mnie też wędrowały pytania. Później odkrycie przed jego ojca tego wszystkiego i znów ucieczka, a na koniec zakładanie East River..., tak dużo wspomnień na raz nieźle mną wstrząsnęło.
Po chwili wszystko zgasło, znów wróciłem do lasu, koło Sam. Osunąłem się koło niej do siadu. Dalej byłem lekko wstrząśnięty i nie byłem pewny czy na prawdę to wszystko się wydarzyło i czy na pewno Sam widziała wszystkie te wspomnienia tak wyraźnie jak ja jej.

< Sam?>

wtorek, 8 lipca 2014

Od Sam d.c. Noctis'a

Skrzywiłam się lekko patrząc na bandaż.
- No... tyle, że wcale tego bandaża nie potrzebuję. To nic szczególnego - powiedziałam z naciskiem na słowo "nic".
Uniósł brwi.
- Jakoś mi się nie wydaje. - mruknął.
- Zmyłabym krew i po krzyku. - dodałam.
- Taa, ale wcześniej Uciekinier zdążyłby cię zobaczyć i miałabyś piekło na ziemi. - powiedział z niesmakiem.
Przewróciłam lekko oczami. Z jednej strony tego nie rozumiem. Uciekinier jest niby taki ważny, każdy musi go słuchać, a jak coś pójdzie nie po jego myśli to od razu wielka tragedia. Z drugiej jednak strony, okey, przywódca, dobra. Ale czy wszyscy muszą być mu tak bardzo posłuszni? Zero wolności. Noctis skończył bandażować mi rękę, a ja zauważyłam, że dalej trzymam gumkę recepturkę w ręce. Szybkim ruchem schowałam ją do kieszeni.


<Noctis?>

niedziela, 6 lipca 2014

Od Noctis'a d.c. Sam

Zmierzyłem ją szybko wzrokiem.
- Co tam chowasz? - zapytałem dość podejrzliwie
- Nic takiego - odpowiedziała spokojnie lecz chwilę zwlekała z odpowiedzią.
- Czyżby? - ruszyłem w jej kierunku jednak ona z każdym moim krokiem w jej stronę robiła krok w tył.
Na szczęście - a może wręcz przeciwnie - jestem dość uparty więc szliśmy tak aż nie dobiła plecami do drzewa.
- Pokaż - powiedziałem patrząc jej w oczy
Westchnęła cicho i pokazała rękę.
- Jesteś strasznie uparty - mruknęła
- Ta..., nie słyszę tego pierwszy raz - odpowiedziałem
Spojrzałem na jej rękę całą we krwi.
- Co Ci się stało? - zdziwiłem się lekko bo tego widoku się nie spodziewałem
- Nic takiego... - odpowiedziała
Skrzywiłem się i wyciągnąłem bandaż.
- Więc lepiej na siebie bardziej uważaj Uciekinier ciągle marudzi, że kończą nam się leki - bąknąłem zawiązując jej go na ręce - Ale on już tak ma...

< Sam?>

Od Sam d.c. Noctis'a

Kiwnęłam głową i weszłam szybko na drzewo. No tak, o wiele bardziej wolałabym biegać, ale w sumie nie będę narzekać, bo niby po co? Było dość ciepło jak na maj. Usadowiłam się wygodnie i zaczęłam rozglądać się po terenie. Na zeszłym patrolu nie zauważyłam jak wiele można stąd zobaczyć. Z jednej strony widać dokładnie cały obóz, a z drugiej daleko rozciągający się las. Po 40 minutach siedzenia usłyszałam pod sobą dwoje rozmawiających ludzi. Chłopak i dziewczyna, szli i rozmawiali. Rozglądali się na wszystkie strony, śmiali się, żartowali. Nawet mnie nie zauważyli, zabawne. Dostrzegłam dobre strony siedzenia tutaj, nie muszę rozmawiać z irytującymi ludźmi, ani się z nimi mijać, ani znosić ich spojrzenia. Nawet fajnie. Ale po 3 godzinach siedzenia już zaczęło mi się nudzić. Wpadłam jednak na błyskotliwy pomysł. Wyciągnęłam sobie gumkę recepturkę z kieszeni i założyłam na rękę. Dla zabicia czasu zaczęłam sobie strzelać gumką po nadgarstku lewej ręki. Taka sobie zabawa. Dzięki temu cała moja zmiana minęła o wiele szybciej. Schodząc z drzewa nie zauważyłam nawet, że już może od godziny nadgarstek krwawi. Nie przejęłam się tym zbytnio i ruszyłam w stronę swojego domku. Po drodze zauważyłam idącego w moją stronę Noctis'a. Odruchowo schowałam rękę i uśmiechnęłam się do niego nieznacznie.

<Noctis?>

Od Noctis'a d.c. Raven

Wzruszył ramionami.
- Kultura nakazuje być się przedstawił - usłyszałem dochodzący z mojej prawej głos Uciekiniera
" On tutaj? Nie musi czasem przeglądać nagich dziewczyn na swoim laptopie?" - pomyślałem blokując przed nim umysł na wszelki wypadek. Chyba jedynie mnie się to udawało. Uśmiechnąłem się z udanego dowcipu, ale nieznacznie.
- Przepraszam, gdzie moje maniery - powiedziałem teatralnie i wstałem
Klęknąłem przed dziewczyną kątem oka obserwując mimo wszystko reakcję mojego drogiego kolegi. Rachel czy jak jej tam lekko się zarumieniła.
- Moje imię brzmi Noctis, jednak ludzie preferują mówić do mnie Widmo - powiedziałem po czym dodałem nieco drwiąco - jak na Gray'a Uciekinier
Powyżej wspomniany przewrócił oczami i odszedł widocznie urażony moim lekceważeniem. Uwielbiam się tak zachowywać w mniej poważnych sytuacjach i w odniesieniu do niego. Rozbawia mnie fakt, że tylko mnie na to stać. Gdy tylko Gray się odwrócił wstałem i otrzepałem spodnie na kolanach z piasku.
- Nie schlebiaj sobie - powiedziałem, odwróciłem się na pięcie i ruszyłem wolno na czekający mnie patrol.

< Raven?>

P.S. Nie chcę Cię urazić Noc tak po prostu ma xD

Od Raven

Chodziłam powoli po lesie wsłuchując się w naturę.
Jednak ten spokój zakłócił mi pewien chłopak, który przebiegł mi przed nosem - prawie przewracając przy tym!!!
- Uważaj jak biegniesz!!! - wrzasnęłam poirytowana do chłopaka, który od razu się zatrzymał i spojrzał na mnie.
- To nie moja wina, że stoisz na środku ścieżki... - odparł posyłając mi złośliwy uśmieszek i ruszył sprintem przed siebie.
Wkurzona tym wróciłam z powrotem do osady.
Nagle przed sobą zobaczyłam Rose, która gadała z Vanessa i jeszcze z kimś.
-Dużo nowych osób jest... - westchnęłam siadając na pniu, a przede mną niespodziewanie stanął chłopak.
- Przedstawisz się w końcu?
- Może?
Chłopak się odwrócił i chciał iść...
- Nazywam się Raven Collins!
Od razu się zatrzymał i spojrzał na mnie.
- A ty jak się nazywasz?-zapytałam chłopaka, który usiadł obok mnie.
{Noctis?}

Od Noctis'a d.c. Sam

- Dzisiaj... - powtórzyłem zamyślony - A co dzisiaj jest?
- 25 maja - odpowiedziała spokojnie jak zawsze
- Tak, tak to wiem, ale jaki dzień tygodnia - powiedziałem 
Ostatnimi czasy chodziłem nieco nieobecny i ponury. Musiałem się zebrać do kupy. 
- Piątek... - powiedziała 
Kiwnąłem głową. 
- Dzisiaj na stanowisko, ja sobie pobiegam z Eric'em - odpowiedziałem na wcześniej zadane pytanie 
- Okej... - powiedziała ruszając w tamtym kierunku
- A! Sam! Jeszcze jedno! - zawołałem za nią
- Hym? - odwróciła się na pięcie
- Chodzisz na to samo stanowisko do odwołania, już na stałe, więc nie musisz przychodzić i się pytać - zakomunikowałem i ruszyłem w kierunku obozu na umówione z Eric'iem miejsce. 

< Sam?> 

Od Sam d.c. Susan

Kiwnęłam tylko głową i ruszyłyśmy po jedzenie. Nie miałam jednak zamiaru siedzieć tam z dużą ilością roześmianych i miłych do przesady ludzi, więc szybko zjadłam.
- Ja już idę, muszę się porządnie wyspać. - mruknęłam do Susan.
- Cześć. - uśmiechnęła się, a ja poszłam w stronę domku.
Wchodząc nie zauważyłam jeszcze jednej z naszych współlokatorek. Dobrze, dosyć wrażeń na dzisiaj. Położyłam się i szybko zasnęłam. Rano obudziłam się dosyć późno, więc żeby zdążyć na wyznaczoną mi godzinę na patrol odpuściłam sobie śniadanie. Wychodząc minęłam się z Susan, lekko się tylko uśmiechnęłam i pobiegłam na swoje stanowisko.
- Co dzisiaj? - zapytałam Noctis'a gdy już dobiegłam na miejsce.


<Susan, Noctis?>

środa, 2 lipca 2014

Od Vanessy d.c. Chisaki

Po tym jak dziewczyna mi odpowiedziała wyczułam, że ma dość. Zdawała się znudzona, a nawet zirytowana naszą obecnością i tym, że próbujemy nawiązać z nią jakikolwiek kontakt. No cóż, tak bywa. Skoro jednak sobie tego nie życzyła nie zamierzałam się narzucać i postanowiłam opuścić towarzystwo.
- Lepiej już pójdę do domku – powiedziałam z lekkim uśmiechem, a czując na sobie zawiedzione spojrzenia chłopaków wyjaśniłam – Wczoraj przyjechały moje współlokatorki i przydałoby się żebym poznała, chociaż ich imiona
- Fakt – przyznał Nath – Trochę dziwne mieszkać z obym pod jednym dachem
- Dokładnie, dlatego muszę iść – odparłam i ruszyłam do obozu
W kilka minut dotarłam do swojego domku, w którym zastałam wszystkie dziewczyny.

(Felice? Raven? Rose?)