Po długiej i dość męczącej drodze w końcu udało mi się dobić do East River. No, z Los Angeles do Wirginii nie było wcale tak blisko. Na szczęście udało mi się tu dotrzeć praktycznie bez namierzenia. Jezioro Prince..., ciekawą wymyślili lokalizacje. Szedłem lasem coraz bliżej swojego celu. Nagle zobaczyłem jakąś dziewczynę pędzącą prosto na mnie. Zatrzymałem się od razu nie mogąc pojąć co ona właściwie wyprawia. Już chciała mnie widocznie zaatakować kiedy uniknąłem tego i złapałem ją za nadgarstek.
- Spokojnie, ja do Młodego Gray'a - powiedziałem jakby nigdy nic
- SSP czy Liga? - warknęła
- Co tak nerwowo? Były z Ligi - odpowiedziałem i ruszyłem dalej
- Ej! Dokąd to!? - zawołała i mnie dogoniła
- Przecież Ci powiedziałem przed chwilą - zauważyłem nie zatrzymując się
- I myślisz, że tak spokojnie Cię puszczę? - zapytała
- Tak, tak myślę - odpowiedziałem
Już miała coś powiedzieć kiedy ktoś jej przerwał.
- Julie daj spokój
Spojrzałem przez ramię i zobaczyłem Noc'a. Uśmiechnąłem się mimowolnie.
- Cześć, miło Cię widzieć - rzuciłem
- Tia..., jak tam w Lidze? - zapytał
Wzruszyłem ramionami.
- Z dwa tygodnie zajął mi dojazd, nie powiem Ci żadnych nowinek - odpowiedziałem
- Tylko? Krótko - stwierdził
- Mam dar przekonywania ludzi - powiedziałem
- Zaraz, zaraz, ty go znasz? - Julie zwróciła się do Noc'a widocznie nieco zdezorientowana.
- Ano, znam, to dłuższa historia, ale faktem jest, że Uciekinier go wezwał i teraz raczej powinien się udać do niego - odpowiedział jej - odprowadzisz go?
- Pracuje - zauważyła widocznie nie chcąc tego robić
- Popilnuję za Ciebie, poza tym to nie zajmie długo - powiedział Noc
Dziewczyna westchnęła ciężko.
- A co? Zły dzień? Zazwyczaj jesteś... milsza - zauważył Noc
- Tak, coś w tym guście - bąknęła i zwróciła się do mnie - chodź
Tak więc ruszyliśmy lasem.
- Tak właściwie to jestem Sean, a ty to chyba Julie, tak? - zapytałem
Kiwnęła tylko głową.
- Jaki masz kolor? Znaczy się jeśli mogę wiedzieć... - powiedziałem
< Julie?>
sobota, 30 sierpnia 2014
Od Noctis'a d.c. Tobias'a
Ruszyłem wolno na swoje stanowisko. Tym, że posiedzę sobie parę godzin wcale się nie przejąłem. Bardziej martwił mnie fakt, że Sam została sama z tym psychopatą, a ja w najlepszym razie zobaczę ich przez sekundę lub dwie. W NAJLEPSZYM RAZIE. Moje miejsce i Lee były najdalej ze wszystkich więc gdy tylko zaczęliśmy iść sami odezwał się.
- Jak Cię do tego zmusił? - zapytał
- O czym ty mówisz? - spojrzałem na niego
- Wiem dobrze, że ani Clancy ani ty z własnej woli być nie delegował, więc jak nasz nowy dowódca Cię do tego zmusił? A może to znowu sprawka tego debilnego czerwonego tropiciela? - powtórzył precyzyjnie
Rozejrzałem się czy aby na pewno jesteśmy sami, nigdy nie wiadomo, które z drzew dostanie uszu.
- Pomarańczowy, już próbował raz utopić Sam... - powiedziałem tak cicho, że nawet Lee z trudem usłyszał
- A ty jak zawsze zostałeś przy twierdzeniu, że jesteś tylko zielonym i dałeś mu spokój tak? - odpowiedziałem widocznie lekko zirytowany
Wsadziłem ręce do kieszeni, nie odpowiedziałem, jednak nie musiałem w tym wypadku.
- No i zabronił mi komukolwiek mówić, więc lepiej nie mieszaj się w nie swoje sprawy ok? - powiedziałem zerkając przez ramię
- Jasne - wręcz warknął - A czemu Sean ma na tym cierpieć, że ty nie umiesz obronić własnej siostry?
- Już wiesz? - spojrzałem na niego i uniosłem brew
- Wiesz, po tym jak się Mark nadął jak paw, że mu przywrócili fuchę to praktycznie wszyscy w obozie to zauważyli - odburknął
- A ty dalej swoje... - zauważyłem
- Co? - odpowiedziałem zdziwiony
- Dalej to miejsce nazywasz obozem, jakbyś tu tylko przyjechał na wakacje - odpowiedziałem
- A jak mam to nazywać? Domem? Jak inne dzieciaki? - zapytał
- Nie, dla mnie to jest zwykłe więzienie - mruknąłem
Lee zatrzymał się przy swoim posterunku nic nie mówiąc. Także się już nie odzywałem, nie przystanąłem, ani nawet się na niego nie obejrzałem przez ramię. Po kolejnych kilkuset metrach zatrzymałem się i krytycznie spojrzałem na miejsce gdzie miałem spędzić kolejne kilka godzin. Nie ociągając się jednak wspiąłem się i siadłem - albo raczej wręcz położyłem się - na jednej dość wysokiej gałęzi, skąd widziałem dość dużo. To co innych jednak męczyło - monotonia i chęć snu - u mnie praktycznie nie istniała. Nawet jeśli nic się nie działo nie mogłem obejść się bez snucia ponurych myśli na temat Sam i tego psychopaty.
< To jak? Sam/Psychopato? xD>
- A ty jak zawsze zostałeś przy twierdzeniu, że jesteś tylko zielonym i dałeś mu spokój tak? - odpowiedziałem widocznie lekko zirytowany
Wsadziłem ręce do kieszeni, nie odpowiedziałem, jednak nie musiałem w tym wypadku.
- No i zabronił mi komukolwiek mówić, więc lepiej nie mieszaj się w nie swoje sprawy ok? - powiedziałem zerkając przez ramię
- Jasne - wręcz warknął - A czemu Sean ma na tym cierpieć, że ty nie umiesz obronić własnej siostry?
- Już wiesz? - spojrzałem na niego i uniosłem brew
- Wiesz, po tym jak się Mark nadął jak paw, że mu przywrócili fuchę to praktycznie wszyscy w obozie to zauważyli - odburknął
- A ty dalej swoje... - zauważyłem
- Co? - odpowiedziałem zdziwiony
- Dalej to miejsce nazywasz obozem, jakbyś tu tylko przyjechał na wakacje - odpowiedziałem
- A jak mam to nazywać? Domem? Jak inne dzieciaki? - zapytał
- Nie, dla mnie to jest zwykłe więzienie - mruknąłem
Lee zatrzymał się przy swoim posterunku nic nie mówiąc. Także się już nie odzywałem, nie przystanąłem, ani nawet się na niego nie obejrzałem przez ramię. Po kolejnych kilkuset metrach zatrzymałem się i krytycznie spojrzałem na miejsce gdzie miałem spędzić kolejne kilka godzin. Nie ociągając się jednak wspiąłem się i siadłem - albo raczej wręcz położyłem się - na jednej dość wysokiej gałęzi, skąd widziałem dość dużo. To co innych jednak męczyło - monotonia i chęć snu - u mnie praktycznie nie istniała. Nawet jeśli nic się nie działo nie mogłem obejść się bez snucia ponurych myśli na temat Sam i tego psychopaty.
< To jak? Sam/Psychopato? xD>
Od Noctis'a d.c. Sary
- Nie, nie trzeba, po prostu muszę sobie marudzić, najwyżej wezmę sobie wolne jeszcze raz gdy będzie mniej roboty - mruknąłem po czym dodałem - Ale dzięki
Ruszyłem wolno dalej, jednak dziewczyna widocznie nie miała nic lepszego do roboty niż łażenie za mną. Machnąłem Max'owi, że też może się już zbierać, a ten wyłącznie odmachał, ześlizgnął się z drzewa i zniknął.
- Wiesz..., szczyt to by był gdyby jeszcze mi kazali robić na nockę - powiedziałem by nie iść w ciszy następne 500 metrów.
- To są też nocne patrole? - zapytała
Kiwnąłem głową.
- Naturalnie, w końcu w nocy też może nas ktoś zaatakować, wedrzeć się tu czy też przybłąkać się jakiś dzieciak - zauważyłem
- mhm... - mruknęła dając do zrozumienia, że słucha
- Kiedyś były jedynie patrole nocne, jednak kiedy raz przypadkowo wpadło tu dwóch SSP Uciekinier to zmienił - wyjaśniłem
- Długo już... tu jesteś? - zapytała
- W East River? Odkąd powstało - odpowiedziałem
- Pewnie znasz tu wszystkich... - stwierdziła
- Nie..., no co ty, ale jakąś połowę na pewno. Wszystkich z patroli, część tropicieli, wszystkich lekarzy..., często ich odwiedzam. Ale z resztą mam średni kontakt - zauważyłem
Pomachałem Amy, że też może zejść i zadowolona zrobiła to samo co Matt.
- Zawsze tak sam chodzisz? - zapytała
- Tak, pierwszy raz idę z Tobą - odpowiedziałem
Pokiwała głową.
- W każdym bądź razie, ty nie zamierzasz iść do siebie jak reszta? - spojrzałem na nią kątem oka
< Sara?>
Ruszyłem wolno dalej, jednak dziewczyna widocznie nie miała nic lepszego do roboty niż łażenie za mną. Machnąłem Max'owi, że też może się już zbierać, a ten wyłącznie odmachał, ześlizgnął się z drzewa i zniknął.
- Wiesz..., szczyt to by był gdyby jeszcze mi kazali robić na nockę - powiedziałem by nie iść w ciszy następne 500 metrów.
- To są też nocne patrole? - zapytała
Kiwnąłem głową.
- Naturalnie, w końcu w nocy też może nas ktoś zaatakować, wedrzeć się tu czy też przybłąkać się jakiś dzieciak - zauważyłem
- mhm... - mruknęła dając do zrozumienia, że słucha
- Kiedyś były jedynie patrole nocne, jednak kiedy raz przypadkowo wpadło tu dwóch SSP Uciekinier to zmienił - wyjaśniłem
- Długo już... tu jesteś? - zapytała
- W East River? Odkąd powstało - odpowiedziałem
- Pewnie znasz tu wszystkich... - stwierdziła
- Nie..., no co ty, ale jakąś połowę na pewno. Wszystkich z patroli, część tropicieli, wszystkich lekarzy..., często ich odwiedzam. Ale z resztą mam średni kontakt - zauważyłem
Pomachałem Amy, że też może zejść i zadowolona zrobiła to samo co Matt.
- Zawsze tak sam chodzisz? - zapytała
- Tak, pierwszy raz idę z Tobą - odpowiedziałem
Pokiwała głową.
- W każdym bądź razie, ty nie zamierzasz iść do siebie jak reszta? - spojrzałem na nią kątem oka
< Sara?>
Od Sary d.c. Noctis'a
Trochę szkoda było mi chłopaka. Jeden wolny dzień na miesiąc, a i tak zawalony pracą.
-Mogę Ci pomóc.-Zaoferowałam się chłopakowi.
-Niby w jaki sposób?-Prychnął ponuro.
- Jeśli chcesz ja mogę zrobić te okrążenia wokół obozu? Obojgu nam wyjdzie na dobre. Ty sobie odpoczniesz, a ja sobie trochę pobiegam, potrzeba mi trochę ruchu. Co ty na to? -Powiedziałam i spojrzałam na chłopaka i myślałam sobie czy się zgodzi.
Noctis
-Mogę Ci pomóc.-Zaoferowałam się chłopakowi.
-Niby w jaki sposób?-Prychnął ponuro.
- Jeśli chcesz ja mogę zrobić te okrążenia wokół obozu? Obojgu nam wyjdzie na dobre. Ty sobie odpoczniesz, a ja sobie trochę pobiegam, potrzeba mi trochę ruchu. Co ty na to? -Powiedziałam i spojrzałam na chłopaka i myślałam sobie czy się zgodzi.
Noctis
Od Sary
Już minęło pięć i pół godzin, odkąd tu siedzę.-Pomyślałam patrząc na zegarek. Zaczęłam schodzić, kiedy byłam już na ziemi podeszłam do najbliższej dróżki. Zauważyłam w oddali jak w moją stronę idzie mój nowy przełożony- Tobias. Nie był zadowolony, kiedy mnie zobaczył. Miałam to gdzieś przykucnęłam i zaczęłam wiązać sznurowadło. Wreszcie doszedł do mnie i zaczął się drzeć.
- Co ty sobie myślisz?!
-Lepiej, żebyś nie wiedział.-Powiedziałam nie dając wyprowadzić się z równowagi, a on zrobił się taki czerwony, aż myślałam, że zaraz zacznie mu lecieć piana.
- Kto pozwolił Ci zejść ze stanowiska?
Wzruszyłam ramionami i odpowiedziałam opanowana.
-Minęło pięć godzin, odkąd weszłam na drzewo, nie mam zamiaru czekać dodatkowej godziny, bo jakiś łoś spóźnia się.
-Właź z powrotem na drzewo.
- Nie będę siedzieć na drzewie, bo jeszcze czeka nas walka z agentami SSP.
- Co ty gadasz?!
-Nie patrz w tamtą stronę. Po drugiej stronie drogi w krzakach siedzą dwaj agenci. Na trzy biegniemy do tamtego drzewa.-Powiedziałam i kiwnęłam w stronę starego dębu. Chłopak kiwnął głową, że zrozumiał.
- Raz.....dwa.... trzy.- Rzuciliśmy się biegiem w stronę drzewa, a za nami poleciała seria pocisków. Wreszcie dobiegliśmy do drzewa i skryliśmy się za nim.
- Atakuj ich stąd.
- A ty?
- Wchodzę na drzewo jak kazałeś.-Powiedziałam wchodząc szybko na drzewo. Wspinałam się wyżej, aż do momentu kiedy gałęzie drzew z obu stron drogi się łączyły. Zwinnie przeszłam na drugie drzewo, którę było po stronie agentów. Zeszłam najniżej jak mogłam. Rzuciłam w jednego kamieniem. Oberwał w głowę i stracił przytomność. Skoczyłam na drugiego. Upuścił broń i zaczęliśmy się szamotać na ziemi. Kiedy byłam w dobrej odległość chwyciłam broń i strzeliłam. Agent osunął się na ziemie. Nagle usłyszałam strzał i straszny ból w przedramieniu. Nie sądziłam, że tamten tak szybko się otrząśnie.Ułożyłam się na ziemi udając nie żywą, kiedy ten drugi podszedł na tyle blisko strzeliłam i ponownie trafiłam. Szybko przeturlałam się parę metrów, bo inaczej ciało zastrzelonego żołnierza by mnie przygniotło. Leżałam na ziemi ciężko oddychając. Próbowałam opanować emocję. Lewą ręką dotknęłam rany na prawym przedramieniu. Rana bardzo mocno krwawiła.
Tobias
- Co ty sobie myślisz?!
-Lepiej, żebyś nie wiedział.-Powiedziałam nie dając wyprowadzić się z równowagi, a on zrobił się taki czerwony, aż myślałam, że zaraz zacznie mu lecieć piana.
- Kto pozwolił Ci zejść ze stanowiska?
Wzruszyłam ramionami i odpowiedziałam opanowana.
-Minęło pięć godzin, odkąd weszłam na drzewo, nie mam zamiaru czekać dodatkowej godziny, bo jakiś łoś spóźnia się.
-Właź z powrotem na drzewo.
- Nie będę siedzieć na drzewie, bo jeszcze czeka nas walka z agentami SSP.
- Co ty gadasz?!
-Nie patrz w tamtą stronę. Po drugiej stronie drogi w krzakach siedzą dwaj agenci. Na trzy biegniemy do tamtego drzewa.-Powiedziałam i kiwnęłam w stronę starego dębu. Chłopak kiwnął głową, że zrozumiał.
- Raz.....dwa.... trzy.- Rzuciliśmy się biegiem w stronę drzewa, a za nami poleciała seria pocisków. Wreszcie dobiegliśmy do drzewa i skryliśmy się za nim.
- Atakuj ich stąd.
- A ty?
- Wchodzę na drzewo jak kazałeś.-Powiedziałam wchodząc szybko na drzewo. Wspinałam się wyżej, aż do momentu kiedy gałęzie drzew z obu stron drogi się łączyły. Zwinnie przeszłam na drugie drzewo, którę było po stronie agentów. Zeszłam najniżej jak mogłam. Rzuciłam w jednego kamieniem. Oberwał w głowę i stracił przytomność. Skoczyłam na drugiego. Upuścił broń i zaczęliśmy się szamotać na ziemi. Kiedy byłam w dobrej odległość chwyciłam broń i strzeliłam. Agent osunął się na ziemie. Nagle usłyszałam strzał i straszny ból w przedramieniu. Nie sądziłam, że tamten tak szybko się otrząśnie.Ułożyłam się na ziemi udając nie żywą, kiedy ten drugi podszedł na tyle blisko strzeliłam i ponownie trafiłam. Szybko przeturlałam się parę metrów, bo inaczej ciało zastrzelonego żołnierza by mnie przygniotło. Leżałam na ziemi ciężko oddychając. Próbowałam opanować emocję. Lewą ręką dotknęłam rany na prawym przedramieniu. Rana bardzo mocno krwawiła.
Tobias
piątek, 29 sierpnia 2014
Od Suzie d.c Michael'a
Szybkim i wręcz złowieszczo, doskonałym humorem zmierzałam ku domku. Miałam już do czynienia z chłopakami, było ich dość dużo, więc wiem jak nimi manipulować. To prawda, nigdy nie płakałam specjalnie za chłopakami... Tylko za jednym, bardzo, bardzo, BARDZO, aż szkoda opowiadać. Od tamtej pory już nie zakochuje się. Przynajmniej staram się nie zakochać. Moje współlokatorki były już w domku. Sam słuchała muzyki, Julie już spała, Chisaki czytała książkę. Od razu jak gdy weszłam położyłam się na łóżko, ustawiłam sobie budzik, założyłam słuchawki na uszy i odpłynęłam... W magiczne miejsce zwane snem. Nagle coś mnie wyrwało z tego miejsca. Obudziłam się gwałtownie, wstałam ubrałam się i wyszłam z pokoju. Stałam przed chatką, obejrzałam się z wszystkich stron, oczywiście go nie było! Mogłam się tego spodziewać. Nagle usłyszałam jak ktoś powiedział dosyć głośno "Bu!", krzyknęłam i odskoczyłam nerwowo, odwróciłam się i zobaczyłam Michael'a wybuchnął wręcz śmiechem.
- Kurwa! To nie było śmieszne! - powiedziałam.
- Właśnie, że było. - powiedział i kontynuował dławienie się własną śliną.
- Miałam do czynienia z takimi osobami jak ty, uwierz, że nie skończyli dobrze - uśmiechnęłam się, a potem przekręciłam oczami, bo dalej się śmiał jak głupi.
- Tak, tak.
- Chodźmy już, bo zaraz ktoś się obudzi...
Ruszyłam w stronę jeziora. Michael zorientował się, że poszłam, więc mnie szybko dogonił.
<Michael?>
- Kurwa! To nie było śmieszne! - powiedziałam.
- Właśnie, że było. - powiedział i kontynuował dławienie się własną śliną.
- Miałam do czynienia z takimi osobami jak ty, uwierz, że nie skończyli dobrze - uśmiechnęłam się, a potem przekręciłam oczami, bo dalej się śmiał jak głupi.
- Tak, tak.
- Chodźmy już, bo zaraz ktoś się obudzi...
Ruszyłam w stronę jeziora. Michael zorientował się, że poszłam, więc mnie szybko dogonił.
<Michael?>
Etykiety:
Michael&Susan,
Opowiadania,
Susan Wolf
Od Michael'a d.c. Suzie
Pokręciłem jedynie głową. Niezłe ziółko z niej było. Dokończyłem jedzenie i ruszyłem do swojego domku. Szczerze powiem, że moi współlokatorzy (którzy akurat w komplecie byli w domku) nigdy nie byli zbytnio rozmowni. Ewentualnie Sean, ale dzisiaj był chyba nieco przybity. Tobias i Mark zwykle nie byli obecni, a nawet jeśli to we dwoje. Nie rozstawali się praktycznie, chyba, że chodziło o obowiązki codzienne. Chyba nawet była między nimi (Sean'em oraz Tobias'em i Mark'iem) jakaś spina, bo patrzyli na siebie choćby mieli się pozabijać.
- Hej chłopaki... co taka dziwna atmosfera między wami? - zapytałem.
Nic nie odpowiedzieli, za to obdarzyli mnie takimi spojrzeniami, że doszedłem do wniosku, że lepiej wyjść i powłóczyć się, niż zostać tu z nimi. Chodziłem sobie po lesie, poszedłem na kolację. Czas mijał dosyć szybko. Postanowiłem jednak wrócić do domku i choć trochę się przespać. Na całe szczęście, moich współlokatorów nie było, więc miałem spokój od dziwnych i strasznych spojrzeń. Położyłem się i usnąłem od razu. Obudziłem się tak akurat, o 1:00. Wyszedłem cicho, żeby nikogo nie budzić i poszedłem przed domek Suzie. Stanąłem za drzewem, żeby nikt przypadkiem mnie nie zobaczył. Wyszła z domku punktualnie o 1:30. Rozglądnęła się, chyba mnie nie widziała. Pomruczała coś pod nosem, pewnie, że znowu się spóźniam. Ja tymczasem podkradłem się do niej.
- Bu! - zawołałem stojąc za nią.
Krzyknęła i momentalnie się odwróciła, a ja zacząłem się śmiać.
<Suzie?>
- Hej chłopaki... co taka dziwna atmosfera między wami? - zapytałem.
Nic nie odpowiedzieli, za to obdarzyli mnie takimi spojrzeniami, że doszedłem do wniosku, że lepiej wyjść i powłóczyć się, niż zostać tu z nimi. Chodziłem sobie po lesie, poszedłem na kolację. Czas mijał dosyć szybko. Postanowiłem jednak wrócić do domku i choć trochę się przespać. Na całe szczęście, moich współlokatorów nie było, więc miałem spokój od dziwnych i strasznych spojrzeń. Położyłem się i usnąłem od razu. Obudziłem się tak akurat, o 1:00. Wyszedłem cicho, żeby nikogo nie budzić i poszedłem przed domek Suzie. Stanąłem za drzewem, żeby nikt przypadkiem mnie nie zobaczył. Wyszła z domku punktualnie o 1:30. Rozglądnęła się, chyba mnie nie widziała. Pomruczała coś pod nosem, pewnie, że znowu się spóźniam. Ja tymczasem podkradłem się do niej.
- Bu! - zawołałem stojąc za nią.
Krzyknęła i momentalnie się odwróciła, a ja zacząłem się śmiać.
<Suzie?>
Etykiety:
Michael Shadow,
Michael&Susan,
Opowiadania
czwartek, 28 sierpnia 2014
Od Tobias'a d.c. Noctis'a
Widziałem, że Liam, Noctis i Sam rozmawiali zanim nie zobaczyli, zapewne o tym dlaczego Noctis nie jest już przywódcą. Jednak skończyli widząc, że przyszedłem. Zaskakująco łatwo poszło przekonanie Noctis'a do tego.
- Jak może jeszcze nie wiecie, to ja od dzisiaj będę sprawować rolę przywódcy patrolu północnego. Clancy Gray po prostu uznał, że ja będę nadawać się lepiej. - zacząłem.
W tym momencie popatrzyłem na Noctis'a, byłem cholernie ciekawy jego wyrazu twarzy. Tak jak myślałem, jego oczy wręcz kipiały nienawiścią. Uśmiechnięty kontynuowałem.
- Mam nadzieję, że mile będzie nam się pracowało i nie będę musiał na nikogo wnosić skarg. Teraz, żeby ten dzień minął nam bezproblemowo rozdzielę wszystkim zadania. Noctis, ty dzisiaj posiedzisz i poobserwujesz teren z drzewa. Reszta zna już swoje pozycje, nic się nie zmienia, jedynie ty Noctis, częściej będziesz zajmować tę właśnie pozycję. Ja i Sam dzisiaj się przebiegniemy. Okey, można się rozejść na swoje pozycje. - zakończyłem.
Gdybym powiedział, że Noctis mierzy mnie podejrzliwie wzrokiem to nic bym nie powiedział. Mam wrażenie, że chciał mnie zlustrować, dowiedzieć się wszystkiego co planuję. No, nie dziwię się, po ostatniej akcji, szczególnie, że biegnę z jego siostrą. Uśmiechnąłem się do niego, odwróciłem się i razem z Sam się oddaliliśmy w szybkim tempie.
- Nie wiesz dlaczego Noctis odszedł? - zapytała Sam.
- Nie odszedł. - powiedziałem.
- Jak to.. - odpowiedziała nieco zdezorientowana.
- No normalnie. Clancy mnie wczoraj wezwał i powiedział mi, że będę się lepiej sprawował na tym stanowisku niż Noctis.
- Ale przecież on był tak długo przywódcą. Uciekinier tak nagle zmienił zdanie? - nie dawało jej to spokoju.
- No cóż... Widocznie Noc ostatnio nie sprawował się zbyt dobrze. - zakończyłem i niewidocznie się uśmiechnąłem.
<Noctis, Sam?>
- Jak może jeszcze nie wiecie, to ja od dzisiaj będę sprawować rolę przywódcy patrolu północnego. Clancy Gray po prostu uznał, że ja będę nadawać się lepiej. - zacząłem.
W tym momencie popatrzyłem na Noctis'a, byłem cholernie ciekawy jego wyrazu twarzy. Tak jak myślałem, jego oczy wręcz kipiały nienawiścią. Uśmiechnięty kontynuowałem.
- Mam nadzieję, że mile będzie nam się pracowało i nie będę musiał na nikogo wnosić skarg. Teraz, żeby ten dzień minął nam bezproblemowo rozdzielę wszystkim zadania. Noctis, ty dzisiaj posiedzisz i poobserwujesz teren z drzewa. Reszta zna już swoje pozycje, nic się nie zmienia, jedynie ty Noctis, częściej będziesz zajmować tę właśnie pozycję. Ja i Sam dzisiaj się przebiegniemy. Okey, można się rozejść na swoje pozycje. - zakończyłem.
Gdybym powiedział, że Noctis mierzy mnie podejrzliwie wzrokiem to nic bym nie powiedział. Mam wrażenie, że chciał mnie zlustrować, dowiedzieć się wszystkiego co planuję. No, nie dziwię się, po ostatniej akcji, szczególnie, że biegnę z jego siostrą. Uśmiechnąłem się do niego, odwróciłem się i razem z Sam się oddaliliśmy w szybkim tempie.
- Nie wiesz dlaczego Noctis odszedł? - zapytała Sam.
- Nie odszedł. - powiedziałem.
- Jak to.. - odpowiedziała nieco zdezorientowana.
- No normalnie. Clancy mnie wczoraj wezwał i powiedział mi, że będę się lepiej sprawował na tym stanowisku niż Noctis.
- Ale przecież on był tak długo przywódcą. Uciekinier tak nagle zmienił zdanie? - nie dawało jej to spokoju.
- No cóż... Widocznie Noc ostatnio nie sprawował się zbyt dobrze. - zakończyłem i niewidocznie się uśmiechnąłem.
<Noctis, Sam?>
Etykiety:
Opowiadania,
Sam&Noctis&Susan&Tobias,
Tobias Eathon
Od Noctis'a d.c. Tobias'a
Gdy tylko straciłem go z oczu zaraz podbiegłem do Sam, widać było, że jest zdezorientowana, nie musiałem nawet o to pytać.
- Wszystko ok? - zapytałem wolno wyprowadzając ją za rękę z wody
Kiwnęła nieco niepewnie głową.
- Co się stało? - rozejrzała się nieco nieprzytomnie
- Chyba lunatykujesz - odpowiedziałem z rozbawieniem
Tak, świetnie potrafię ukrywać swoje uczucia. To całkiem przydatne.
- Hahaha, bardzo śmieszne! - odpowiedziała
- Możemy wracać czy masz coś przeciwko? - zapytałem
- Możemy wracać - powiedziała
Tak więc ruszyliśmy z powrotem, nie mogąc się skoncentrować co chwilę potykałem się o jakiś korzeń i przeklinałem pod nosem.
- Od kiedy z Ciebie taka ciamajda? - odezwała się nagle Sam
Podniosłem na nią pytający wzrok.
- No.., znaczy zawsze z Ciebie była - poprawiła się by zamienić to w żart - ale nigdy nie potykałeś się w lesie o byle korzeń. No, a na pewno nie tak często.
Wzruszyłem ramionami.
- Jestem jeszcze zmęczony i tyle, zaraz pójdę się przestać - odpowiedziałem
Kiwnęła głową, ale nie umiała ukryć zdziwienia, w końcu ostatnio cały czas próbowała mnie do tego namówić, a teraz sam jej to oznajmiam.
- Coś nie tak? - zapytałem patrząc na nią
- Nie - odpowiedziała
Weszliśmy między domki i rozstaliśmy się bez słowa. Odprowadziłem jeszcze Sam do domku po czym cicho wszedłem do swojego. Mimo, że Lee i Nath mieli wieczorne dyżury nie miałem zamiaru budzić Nico. Położyłem się i długo kręciłem na łóżku nie mogąc spać. Ostatecznie wstałem więc i wyszedłem. Zobaczyłem, że w biurze Clancy'ego dalej się pali. No cóż..., pewnie robił coś na laptopie. Ruszyłem w tamtym kierunku. Na dole - w magazynie - dawno nie było żywej duszy więc spokojnie przemknąłem się do schodów. Wszedłem cicho na górę i zapukałem do drzwi. Otworzył mi widocznie nieco zmęczony Gray ale na pewno nie wstał dopiero.
- Czemu o tej godzinie? - zapytał chłodno
- Mam sprawę - odpowiedziałem
- Jeśli znowu chodzi o wyjazd to znasz moją opinie - odpowiedział wchodząc do pokoju i machając, że mam iść za nim.
Wszedłem i zamknąłem drzwi, gdy znów na niego spojrzałem siedział za biurkiem, zamknął laptopa.
- Więc? - spojrzał na mnie - Rozumiem, że skoro z przekleństwami na ustach nie ruszyłeś na dół chodzi o coś innego
- Tak. Chce delegować z funkcji - odpowiedziałem
Uniósł brwi zaskoczony.
- Czemu? Powinieneś być zadowolony, że nie musisz grzebać w ziemi jak Zielarze - zauważył
- Chyba jednak to nie jest dla mnie - powiedziałem całkiem spokojnie
- Od początku na niej jesteś i nigdy tak nie twierdziłeś. Za to inni nie raz - odpowiedział
- Cóż..., widocznie zmądrzałem nieco - stwierdziłem i oparłem się plecami o drzwi.
- Dobrze, więc kogo twoim zdaniem powinienem dać na to stanowisko? Ty lepiej znasz ludzi, z którymi pracujesz - powiedział
- Myślę, że Tobias Eathon będzie odpowiedni - odpowiedziałem jednak jego nazwisko z trudem przeszło mi przez gardło.
Milczał wpatrując się we mnie, w tym świetle zdawał się mieć czarne tęczówki. Wytrzymałem to spojrzenie nawet nie drgnąłem.
- Dobrze, skoro tak twierdzisz, coś jeszcze? - zapytał widocznie mając nadzieję, że już pójdę gdyż otworzył laptopa i skierował oczy na monitor
- Tak - odpowiedziałem, a Gray zaraz podniósł na mnie wzrok
- Słucham
- Mógłbyś przywrócić Mark'a Conolly na stanowisko Dowódcy? - zapytałem jakby to było takie nic
- Nie słyszałeś, kto je objął? - odpowiedział pytaniem
- Słyszałem i miałem nadzieję z nim pracować - powiedziałem
- Dobrze, a więc zobaczę co da się zrobić - mruknął
- Mogę dostać odpowiedź jutro? - zapytałem
Tak, wiedziałem, że przeginam i on też to wiedział.
- Nie zapominaj o naszej małej umowie. Przesadzasz - odpowiedział
Odwróciłem wzrok.
- Mimo to niech Ci będzie - powiedział nagle - przeniosę Kendrick'a do waszego oddziału
Podniosłem na niego wzrok.
- A ty zostaniesz zwykłym patrolującym, koniec dyskusji. Możesz iść - ostatnie zdanie miało znaczyć, że mam sobie iść i go zwyczajnie nie denerwować.
Kiwnąłem głową i zaraz wyszedłem z jego biura, ruszyłem na dół.. No cóż przynajmniej dobrze się wyśpię.
Miałem widocznie rację gdyż na łóżku od razu usnąłem.
Gdy wstałem rano koło łóżka leżała złota koperta. Dalej nie rozumiem czemu akurat tak to przesyła. Otworzyłem i zobaczyłem jedynie oficjalne oświadczenie, że zmieniam stanowisko. Wstałem i zacząłem się zbierać, wolałem się nie spóźnić przy nowym dowódcy. Gdy przyszedłem i oparłem się o drzewo wszyscy patrzyli na mnie z wyczekiwaniem jednak ja milczałem. W roli zwykłego patrolu nie musiałem z nimi zamieniać chodź by słowa i byłem tego świadomy. Po chwili podeszli do mnie Lee i Sam.
- Ej, zrobisz nam w końcu tą odprawę czy jeszcze godzinę postoimy i się na siebie popatrzymy? - zapytał Lee
- Zaraz powinien przyjść Eathon, jego zapytaj - odpowiedziałem sucho
- Ale cze.. - zaczął
Pokazałem mu kopertę i aż szerzej otworzył oczy.
- Co?! Nie, to nie może być to! - wrzasnął
Wzruszyłem ramionami. Sam wodziła wzrokiem raz po mnie raz po Lee, raz po kopercie. Szczerze nie wiedziałem dlaczego, czy z powodu, że nie dowierzała czy, że nie wiedziała co oznacza koperta. Lee wyrwał mi ją i gdy dojrzał pogrubione zdanie " Delegowany na rangę patrolującego" od razu lekko zbladł. Przeczyła wszystko dwa razy chodząc w kółko i oddał mi kopertę, którą schowałem zanim wpadła w ręce Sam. Na szczęście nie musiałem się jej tłumaczyć gdyż właśnie przyszedł nasz przełożony.
< Sam/Tobias?>
środa, 27 sierpnia 2014
Od Tobias'a d.c. Noctis'a
Pokręciłem jedynie głową.
- No popatrz. Jeszcze nie zacząłem, a ty już wszystko komplikujesz. - skrzywiłem się.
- Nie komplikuje, wydaję proste polecenie, którego radzę ci posłuchać. - wstał.
- Dobra. Dość. Zaraz przejdę do rzeczy, ale żeby nam się przyjemniej rozmawiało to masz jedno ostrzeżenie. Chyba nie chcesz, żeby twojej siostrze się coś stało, prawda? - uśmiechnąłem się szyderczo.
Sam w tym momencie wstała i zaczęła się kierować do jeziora. Tak, wszystko moja sprawka, siedziałem w jej głowie i wydawałem polecenia. Noctis widząc to wyraźnie zbladł i kiwnął głową.
- Super. - powiedziałem, a Sam kazałem usiąść w miejscu do którego dotarła. - Sprawa jest prosta. Wiem, że doskonale znasz Uciekiniera, więc zrobimy tak. Przekonasz go, aby Mark z powrotem był przywódcą tropicieli, sam zrezygnujesz ze swojego stanowiska, a ja zostanę przewodniczącym patrolu północnego. - kontynuowałem.
- Z młodym Gray'em łączy mnie tylko tyle, że wyciągnął mnie z obozu i teraz mu się odwdzęczam nic więcej. Nie wpływam na jego decyzje. - powiedział nie odrywając ode mnie wzroku.
- Więc to zmienisz. Zrobisz tak jak ci powiedziałem. Jesteś tylko marnym zielonym, więc lepiej mnie słuchaj - zaśmiałem się triumfalnie.
- Ale jakimś cudem nie potrafisz przejąć nade mną kontroli co? Tak samo jak on? - teraz to on się uśmiechnął, nieco dziwnie.
Zmieszany lekko kontynuowałem rozmowę.
- Jeśli bym chciał to bym mógł w każdym momencie. - odgryzłem się.
- Naturalnie, nie wątpię - zakpił - Młody Gray lepiej panuje nad swoimi zdolnościami, ale też tego nie potrafi.
- Chyba się powoli zapominasz. - powiedziałem.
Sam wstała i kierowała się znowu do jeziora. Noctis momentalnie zamilkł. Uśmiechnąłem się do siebie, a Sam usiadła na brzegu jeziora.
- Możemy kontynuować rozmowę? - zapytałem
Jedynie kiwnął głową i spoważniał. Dziwnie mierzył mnie wzorkiem, chyba właśnie udało mi się być znienawidzonym przez niego.
- Mam jeszcze raz powtórzyć co masz zrobić czy sobie poradzisz z przetworzeniem informacji? - zapytałem kpiąco.
- Wszystko jasno zrozumiałem. - odpowiedział nieco spokojniej.
- Bardzo się cieszę z tego powodu. Wiesz też co się stanie, jeśli obietnica zostanie złamana? - zapytałem, a Sam weszła do jeziora po pas.
- Sam tego nie przeżyje. - zauważył.
- Dokładnie tak. - Sam się zatrzymała.
- Do kiedy mam czas? - zapytał.
- Dwa dni. Jeśli Sam, lub którykolwiek z twoich przyjaciół dowie się o tej rozmowie no to cóż. Stanie się tak, jak wcześniej sam zauważyłeś. - powiedziałem.
Kiwnął głową.
- Jeszcze jakieś uwagi?
- Nie. To by było na tyle. - powiedziałem.
Po tych słowach zniknąłem z powrotem za drzewami oraz uwolniłem Sam.
<Noctis, Sam?>
- No popatrz. Jeszcze nie zacząłem, a ty już wszystko komplikujesz. - skrzywiłem się.
- Nie komplikuje, wydaję proste polecenie, którego radzę ci posłuchać. - wstał.
- Dobra. Dość. Zaraz przejdę do rzeczy, ale żeby nam się przyjemniej rozmawiało to masz jedno ostrzeżenie. Chyba nie chcesz, żeby twojej siostrze się coś stało, prawda? - uśmiechnąłem się szyderczo.
Sam w tym momencie wstała i zaczęła się kierować do jeziora. Tak, wszystko moja sprawka, siedziałem w jej głowie i wydawałem polecenia. Noctis widząc to wyraźnie zbladł i kiwnął głową.
- Super. - powiedziałem, a Sam kazałem usiąść w miejscu do którego dotarła. - Sprawa jest prosta. Wiem, że doskonale znasz Uciekiniera, więc zrobimy tak. Przekonasz go, aby Mark z powrotem był przywódcą tropicieli, sam zrezygnujesz ze swojego stanowiska, a ja zostanę przewodniczącym patrolu północnego. - kontynuowałem.
- Z młodym Gray'em łączy mnie tylko tyle, że wyciągnął mnie z obozu i teraz mu się odwdzęczam nic więcej. Nie wpływam na jego decyzje. - powiedział nie odrywając ode mnie wzroku.
- Więc to zmienisz. Zrobisz tak jak ci powiedziałem. Jesteś tylko marnym zielonym, więc lepiej mnie słuchaj - zaśmiałem się triumfalnie.
- Ale jakimś cudem nie potrafisz przejąć nade mną kontroli co? Tak samo jak on? - teraz to on się uśmiechnął, nieco dziwnie.
Zmieszany lekko kontynuowałem rozmowę.
- Jeśli bym chciał to bym mógł w każdym momencie. - odgryzłem się.
- Naturalnie, nie wątpię - zakpił - Młody Gray lepiej panuje nad swoimi zdolnościami, ale też tego nie potrafi.
- Chyba się powoli zapominasz. - powiedziałem.
Sam wstała i kierowała się znowu do jeziora. Noctis momentalnie zamilkł. Uśmiechnąłem się do siebie, a Sam usiadła na brzegu jeziora.
- Możemy kontynuować rozmowę? - zapytałem
Jedynie kiwnął głową i spoważniał. Dziwnie mierzył mnie wzorkiem, chyba właśnie udało mi się być znienawidzonym przez niego.
- Mam jeszcze raz powtórzyć co masz zrobić czy sobie poradzisz z przetworzeniem informacji? - zapytałem kpiąco.
- Wszystko jasno zrozumiałem. - odpowiedział nieco spokojniej.
- Bardzo się cieszę z tego powodu. Wiesz też co się stanie, jeśli obietnica zostanie złamana? - zapytałem, a Sam weszła do jeziora po pas.
- Sam tego nie przeżyje. - zauważył.
- Dokładnie tak. - Sam się zatrzymała.
- Do kiedy mam czas? - zapytał.
- Dwa dni. Jeśli Sam, lub którykolwiek z twoich przyjaciół dowie się o tej rozmowie no to cóż. Stanie się tak, jak wcześniej sam zauważyłeś. - powiedziałem.
Kiwnął głową.
- Jeszcze jakieś uwagi?
- Nie. To by było na tyle. - powiedziałem.
Po tych słowach zniknąłem z powrotem za drzewami oraz uwolniłem Sam.
<Noctis, Sam?>
Etykiety:
Opowiadania,
Sam&Noctis&Susan&Tobias,
Tobias Eathon
wtorek, 26 sierpnia 2014
Od Noctis'a d.c. Sam
- Po części dlatego, że Gray mi ufa i liczy się z moim zdanie gdy nimi po prostu gardzi.. No cóż mają mnie za lizusa i są zazdrośni o moje wpływy... - wzruszyłem ramionami
- Lizus? Wpływy? Jeśli próbujesz kłamać to słabo Ci idzie - mruknęła - Ostatnio jak Cię widziałam z Clancy'm to miałeś wzrok jakbyś miał go udusić i wcale się z tym nie kryłeś.
- Tia..., oni widocznie tego nie widzą, a wpływy jako takie mam. Wiem o nim więcej niż Ci się wydaje - powiedziałem ruszając do domku
- Jasne, na pewno - powiedziała sarkastycznie nie odpuszczając sobie
- Tak, chodź to Ci coś pokażę - mruknąłem
Weszliśmy do mnie, a ja wyciągnąłem z pod łóżka kilku letnią gazetę i podałem jej. Na okładce było zdjęcie przedstawiające Clancy'ego mówiącego o czymś. Za nim stałem ja i chłopak o nieco jaśniejszych ode mnie włosach i niebieskich oczach, jednak z tak dużymi źrenicami, iż wydawały się czarne, nieco ode mnie wyższy. Oboje opieraliśmy się o ścianę.
- Kiedy to było? - zapytała
- Pół roku przed założeniem East River - powiedziałem
- To jesteś ty - pokazała, po czym przejechała palcem na Gray'a - To Clancy, a to kto? - wskazała trzeciego chłopaka
- Killer - odpowiedziałem bez chwili namysłu
Podniosła na mnie wzrok zdziwiona
- Znaczy się Sean Kendrick, jest teraz w Lidze Dzieci - powiedziałem zabierając gazetę
- Gdzie byliście? - zapytała
- Gray zachwalał rehabilitacje w ośrodkach bo... - uciąłem na chwilę - bo ojciec mu kazał
Szybko schowałem gazetę.
- Tylko nikomu nie mów, że Ci to pokazałem - powiedziałem
Kiwnęła głową.
- Pa - mruknęła nieco niechętnie, odwróciła się i wyszła
- Cześć... - powiedziałem cicho bardziej dla zasady bo pewnie już tego nie słyszała
Po chwili położyłem się i zaraz usnąłem
Miesiąc Później
Mimo to, że minął jedynie miesiąc wiele się zmieniło. Spróbuję wszystko skrócić. Mark'a delegowali z funkcji Dowódcy na rzecz mojego starego kolegi - Sean'a, którego Clancy niedawno wezwał. Do tej pory nie miałem zaszczytu z nim pogadać bo mamy dość dużo roboty ale cóż... W końcu będę musiał z nim pogadać. O dziwo Mark i jego banda zamiast bardziej się na mnie wyżywać przestała. Tobias o dziwo parę dni po naszej bójce przyszedł i przeprosił. Z biegiem tygodni zaczęli on i moja siostra być parą. Jakoś mi to nie przeszkadzało mimo, że dalej mu nie ufałem. Nie ufam ludziom, którzy kiedyś mieli coś do mnie. Moim zdaniem ludzie mogą się zmienić, ale nie często, nie tak mocno. No nic. W każdym bądź razie było dość ciekawie. Leżałem nad polaną patrząc w gwiazdy nieco zmęczony. Byłem zmęczony, nawet bardzo. Nie spałem od dwóch dni i ledwo orientowałem się czy śpię ale nękały mnie koszmary. Mam podejrzenia kto mi je podsyła ale sen z koszmarem jest gorszy od braku snu.
- Znowu nie śpisz? - usłyszałem głos Sam
Przeniosłem na nią wzrok.
- Nie śpię - odpowiedziałem siadając wolno
- Zdrzemnij się w końcu chociaż. Nie śpisz już długo, Nath mi doniósł - powiedziała
- Mam koszmary - mruknąłem
Pokręciła głową.
- Prześpię się później dobrze? - zapytałem zbyt zmęczony by się kłócić
- Jest 23, jeśli nie pójdziesz spać teraz to nie będziesz spał w ogóle, znam Cię - odpowiedziała
Trudno było się z nią kłócić kiedy miała rację. Westchnąłem cicho i oparłem do tyłu. Poczułem, że siada obok. Nawet nie drgnąłem. Nie musiałem czekać długo by zapaść w sen. Po dwóch godzinach obudził mnie szelest. Tak, szelest krzaków. Mam strasznie lekki sen. Usiadłem od razu, dość gwałtownie.
- Coś się stało? - zapytała Sam
- Tak - odpowiedziałem patrząc intensywnie w tamtym kierunku - Wyłaź - warknąłem
Zza drzewa wyszedł Tobias.
~Czemu mnie to nie dziwi? - pomyślałem dalej nie spuszczając z niego wzroku.
- Tobias... co ty tu... - zaczęła Sam lecz urwała
- Mam do Ciebie sprawę Widmo - mruknął
- Wyjdź z jej głowy - warknąłem - Masz sprawę do mnie, a nie do niej
< Więc Tobias?>
- Lizus? Wpływy? Jeśli próbujesz kłamać to słabo Ci idzie - mruknęła - Ostatnio jak Cię widziałam z Clancy'm to miałeś wzrok jakbyś miał go udusić i wcale się z tym nie kryłeś.
- Tia..., oni widocznie tego nie widzą, a wpływy jako takie mam. Wiem o nim więcej niż Ci się wydaje - powiedziałem ruszając do domku
- Jasne, na pewno - powiedziała sarkastycznie nie odpuszczając sobie
- Tak, chodź to Ci coś pokażę - mruknąłem
Weszliśmy do mnie, a ja wyciągnąłem z pod łóżka kilku letnią gazetę i podałem jej. Na okładce było zdjęcie przedstawiające Clancy'ego mówiącego o czymś. Za nim stałem ja i chłopak o nieco jaśniejszych ode mnie włosach i niebieskich oczach, jednak z tak dużymi źrenicami, iż wydawały się czarne, nieco ode mnie wyższy. Oboje opieraliśmy się o ścianę.
- Kiedy to było? - zapytała
- Pół roku przed założeniem East River - powiedziałem
- To jesteś ty - pokazała, po czym przejechała palcem na Gray'a - To Clancy, a to kto? - wskazała trzeciego chłopaka
- Killer - odpowiedziałem bez chwili namysłu
Podniosła na mnie wzrok zdziwiona
- Znaczy się Sean Kendrick, jest teraz w Lidze Dzieci - powiedziałem zabierając gazetę
- Gdzie byliście? - zapytała
- Gray zachwalał rehabilitacje w ośrodkach bo... - uciąłem na chwilę - bo ojciec mu kazał
Szybko schowałem gazetę.
- Tylko nikomu nie mów, że Ci to pokazałem - powiedziałem
Kiwnęła głową.
- Pa - mruknęła nieco niechętnie, odwróciła się i wyszła
- Cześć... - powiedziałem cicho bardziej dla zasady bo pewnie już tego nie słyszała
Po chwili położyłem się i zaraz usnąłem
Miesiąc Później
Mimo to, że minął jedynie miesiąc wiele się zmieniło. Spróbuję wszystko skrócić. Mark'a delegowali z funkcji Dowódcy na rzecz mojego starego kolegi - Sean'a, którego Clancy niedawno wezwał. Do tej pory nie miałem zaszczytu z nim pogadać bo mamy dość dużo roboty ale cóż... W końcu będę musiał z nim pogadać. O dziwo Mark i jego banda zamiast bardziej się na mnie wyżywać przestała. Tobias o dziwo parę dni po naszej bójce przyszedł i przeprosił. Z biegiem tygodni zaczęli on i moja siostra być parą. Jakoś mi to nie przeszkadzało mimo, że dalej mu nie ufałem. Nie ufam ludziom, którzy kiedyś mieli coś do mnie. Moim zdaniem ludzie mogą się zmienić, ale nie często, nie tak mocno. No nic. W każdym bądź razie było dość ciekawie. Leżałem nad polaną patrząc w gwiazdy nieco zmęczony. Byłem zmęczony, nawet bardzo. Nie spałem od dwóch dni i ledwo orientowałem się czy śpię ale nękały mnie koszmary. Mam podejrzenia kto mi je podsyła ale sen z koszmarem jest gorszy od braku snu.
- Znowu nie śpisz? - usłyszałem głos Sam
Przeniosłem na nią wzrok.
- Nie śpię - odpowiedziałem siadając wolno
- Zdrzemnij się w końcu chociaż. Nie śpisz już długo, Nath mi doniósł - powiedziała
- Mam koszmary - mruknąłem
Pokręciła głową.
- Prześpię się później dobrze? - zapytałem zbyt zmęczony by się kłócić
- Jest 23, jeśli nie pójdziesz spać teraz to nie będziesz spał w ogóle, znam Cię - odpowiedziała
Trudno było się z nią kłócić kiedy miała rację. Westchnąłem cicho i oparłem do tyłu. Poczułem, że siada obok. Nawet nie drgnąłem. Nie musiałem czekać długo by zapaść w sen. Po dwóch godzinach obudził mnie szelest. Tak, szelest krzaków. Mam strasznie lekki sen. Usiadłem od razu, dość gwałtownie.
- Coś się stało? - zapytała Sam
- Tak - odpowiedziałem patrząc intensywnie w tamtym kierunku - Wyłaź - warknąłem
Zza drzewa wyszedł Tobias.
~Czemu mnie to nie dziwi? - pomyślałem dalej nie spuszczając z niego wzroku.
- Tobias... co ty tu... - zaczęła Sam lecz urwała
- Mam do Ciebie sprawę Widmo - mruknął
- Wyjdź z jej głowy - warknąłem - Masz sprawę do mnie, a nie do niej
< Więc Tobias?>
Od Sam d.c. Noctis'a
- Weeeź. - zaśmiałam się i odepchnęłam go.
Nath szybko opatrzył Noctis'a.
- No to.. Widzimy się wieczorem. - powiedział Nath dalej nieco zdziwiony.
Noctis kiwnął głową i wyszliśmy.
- Akcja na patrolu? Naprawdę? - zaśmiałam się.
- No a jak. - uśmiechnął się.
- Będziesz miał niezłego siniaka. - skrzywiłam się patrząc po jego policzku.
Wzruszył jedynie ramionami.
- No więc... Były jeszcze kiedyś takie hmm... grubsze akcje tego typu? - zapytałam.
- Nawet nie jeden raz. - mruknął.
Uniosłam brwi.
- Czemu się tak na ciebie uwzięli?
Wzruszył ramionami.
- No po prostu. Nie lubią mnie.
Pokręciłam głową.
<Noctis?>
Nath szybko opatrzył Noctis'a.
- No to.. Widzimy się wieczorem. - powiedział Nath dalej nieco zdziwiony.
Noctis kiwnął głową i wyszliśmy.
- Akcja na patrolu? Naprawdę? - zaśmiałam się.
- No a jak. - uśmiechnął się.
- Będziesz miał niezłego siniaka. - skrzywiłam się patrząc po jego policzku.
Wzruszył jedynie ramionami.
- No więc... Były jeszcze kiedyś takie hmm... grubsze akcje tego typu? - zapytałam.
- Nawet nie jeden raz. - mruknął.
Uniosłam brwi.
- Czemu się tak na ciebie uwzięli?
Wzruszył ramionami.
- No po prostu. Nie lubią mnie.
Pokręciłam głową.
<Noctis?>
Etykiety:
Opowiadania,
Sam&Noctis&Susan&Tobias,
Samantha Blow
Od Noctis'a d.c. Sam
- Taki debil... - mruknąłem
- Chodziło o imię - odpowiedziała Sam lekko zirytowana
Otarłem krew.
- Tobias chyba..., ja mówię Eathon, po nazwisku - odpowiedziałem
- A możesz mi łaskawie wyjaśnić czemu się tak nienawidzicie? - zapytała
- Bo to jeden z kolegów Mark'a? - odpowiedziałem pytaniem
- A to...? - zapytała
- Rany..., serio go nie znasz? Najbardziej chamski dowódca tropicieli w historii East River - powiedziałem
Wyciągnąłem chusteczkę i wysmarkałem resztę krwi z nosa.
Pokręciła głową.
- A temu znowu o co chodzi? - zapytała
- Ten się do mnie przyczepił jak rzep do psiego ogona i nie chce się odczepić - mruknąłem ruszając dalej
Po chwili weszliśmy do domku lekarskiego.
- Nath! - zawołałem, a ten zaraz wyłonił się z drugiego pokoju
- Co znowu? - odpowiedziałem nieco wkurzony
- A nic..., Sam się martwi moją krwią z nosa - powiedziałem siadając
- Z kim się tym razem pożarłeś? - zapytał
Prychnąłem
- To z akcji na patrolu! Żebyś ty widział tylu ludzi! - zawołałem
- Podobno dzisiaj siedziałeś z Sam, czemu jej nic nie jest? - zapytał
- No cóż..., są bardziej i mniej zwinni ludzie - odezwała się Sam
- Hahaha - mruknąłem i objąłem ją - po prostu nie dałem skrzywdzić mojej małej siostrzyczki - powiedziałem powstrzymując śmiech
Sam wywróciła oczami zażenowana. Nath'owi zszedł uśmiech z twarzy.
- Jak to siostrzyczki? - zdziwił się
- No..., wyjaśnię Ci wieczorem - mruknąłem
< Sam?>
- Chodziło o imię - odpowiedziała Sam lekko zirytowana
Otarłem krew.
- Tobias chyba..., ja mówię Eathon, po nazwisku - odpowiedziałem
- A możesz mi łaskawie wyjaśnić czemu się tak nienawidzicie? - zapytała
- Bo to jeden z kolegów Mark'a? - odpowiedziałem pytaniem
- A to...? - zapytała
- Rany..., serio go nie znasz? Najbardziej chamski dowódca tropicieli w historii East River - powiedziałem
Wyciągnąłem chusteczkę i wysmarkałem resztę krwi z nosa.
Pokręciła głową.
- A temu znowu o co chodzi? - zapytała
- Ten się do mnie przyczepił jak rzep do psiego ogona i nie chce się odczepić - mruknąłem ruszając dalej
Po chwili weszliśmy do domku lekarskiego.
- Nath! - zawołałem, a ten zaraz wyłonił się z drugiego pokoju
- Co znowu? - odpowiedziałem nieco wkurzony
- A nic..., Sam się martwi moją krwią z nosa - powiedziałem siadając
- Z kim się tym razem pożarłeś? - zapytał
Prychnąłem
- To z akcji na patrolu! Żebyś ty widział tylu ludzi! - zawołałem
- Podobno dzisiaj siedziałeś z Sam, czemu jej nic nie jest? - zapytał
- No cóż..., są bardziej i mniej zwinni ludzie - odezwała się Sam
- Hahaha - mruknąłem i objąłem ją - po prostu nie dałem skrzywdzić mojej małej siostrzyczki - powiedziałem powstrzymując śmiech
Sam wywróciła oczami zażenowana. Nath'owi zszedł uśmiech z twarzy.
- Jak to siostrzyczki? - zdziwił się
- No..., wyjaśnię Ci wieczorem - mruknąłem
< Sam?>
Od Sam d.c. Noctis'a
Zaśmiałam się lekko.
- To nie jest śmieszne. - powiedział całkiem poważnie chłopak, nawet nie odrywając wzroku od Noctis'a
- Hej... Ledwo się zderzyliście, nie ma co dramatyzować. - powiedziałam również bardzo poważnie.
- Ja nie dramatyzuję. Po prostu on nie zdaje sobie sprawy z kim rozmawia.
- Właśnie doskonale zdaję sobie sprawę. - odpowiedział z nutą śmiechu Noctis.
- Sugerujesz coś? - chłopak podniósł głos.
- Jedynie to, że nie jesteś wart ze mną rozmawiać. - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Chłopak jedynie zacisnął zęby i pokręcił głową. Następnie, czego w ogóle się nie spodziewałam, zadał Noctis'owi zdecydowany cios w nos. To był błąd z jego strony, czułam to już na początku. Nawet nie wiem kiedy mój brat zdążył się na niego rzucić i zaczęli się nawzajem okładać. Wszystko działo się tak szybko, że zdążyłam zareagować dopiero po kilkunastu sekundach.
- Noctis zostaw go! - zawołałam i próbowałam go odciągnąć.
- Nie! Zostaw, ma czego chciał. - mówiąc to wyrwał mi się.
Już nie wiedziałam czyja krew na ziemi jest czyja, więc spróbowałam ponownie.
- Czy wy się czujecie? - stanęłam pomiędzy nimi.
Gwałtownie przestali. Chłopak miał rozciętą wargę i śliwę pod okiem, a Noctis'owi leciała krew z nosa i miał siniaka na policzku.
- Idziemy. - powiedziałam zdecydowanie i ciągnąc Noctis'a za rękę oddaliłam się nieco. - Kto to w ogóle jest? - zapytałam cała poirytowana.
<Noctis?>
- To nie jest śmieszne. - powiedział całkiem poważnie chłopak, nawet nie odrywając wzroku od Noctis'a
- Hej... Ledwo się zderzyliście, nie ma co dramatyzować. - powiedziałam również bardzo poważnie.
- Ja nie dramatyzuję. Po prostu on nie zdaje sobie sprawy z kim rozmawia.
- Właśnie doskonale zdaję sobie sprawę. - odpowiedział z nutą śmiechu Noctis.
- Sugerujesz coś? - chłopak podniósł głos.
- Jedynie to, że nie jesteś wart ze mną rozmawiać. - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Chłopak jedynie zacisnął zęby i pokręcił głową. Następnie, czego w ogóle się nie spodziewałam, zadał Noctis'owi zdecydowany cios w nos. To był błąd z jego strony, czułam to już na początku. Nawet nie wiem kiedy mój brat zdążył się na niego rzucić i zaczęli się nawzajem okładać. Wszystko działo się tak szybko, że zdążyłam zareagować dopiero po kilkunastu sekundach.
- Noctis zostaw go! - zawołałam i próbowałam go odciągnąć.
- Nie! Zostaw, ma czego chciał. - mówiąc to wyrwał mi się.
Już nie wiedziałam czyja krew na ziemi jest czyja, więc spróbowałam ponownie.
- Czy wy się czujecie? - stanęłam pomiędzy nimi.
Gwałtownie przestali. Chłopak miał rozciętą wargę i śliwę pod okiem, a Noctis'owi leciała krew z nosa i miał siniaka na policzku.
- Idziemy. - powiedziałam zdecydowanie i ciągnąc Noctis'a za rękę oddaliłam się nieco. - Kto to w ogóle jest? - zapytałam cała poirytowana.
<Noctis?>
Etykiety:
Opowiadania,
Sam&Noctis&Susan&Tobias,
Samantha Blow
Od Noctis'a d.c. Sam
- No cóż..., chyba tyle przeżyłem, że nic mnie już nie zaskoczy... - stwierdziłem
- Mówisz jak jakiś stary zgred - mruknęła
Wzruszyłem ramionami.
- Nie trzeba być starym by mieć dużo przeżyć - zauważyłem
Siadła normalnie. Spojrzałem na zegarek
- Koniec na dzisiaj - stwierdziłem
- Serio? - zapytała
- Ano..., zadziwiająco szybko przeleciało - powiedziałem zsuwając się na ziemię
Sam zrobiła po chwili to samo. Wolno ruszyliśmy w drogę powrotną nic do siebie nie mówiąc. Widocznie każde z nas miało coś do przemyślenia. Weszliśmy między domki i potrącił mnie jakiś chłopak. No cóż... Jakoż, że jestem największym pechowcem świata był to jeden ze "świty" Mark'a, który mógł być nawet w porządku jednak widocznie wierzył, że Mark ma równo pod sufitem.
- Patrz jak łazisz! - wydarł się na mnie
- Patrzę, ty na mnie wpadłeś - powiedziałem dość cicho i całkiem spokojnie
- No chyba nie - warknął
Wzruszyłem ramionami.
- To wy się znacie? - zapytała zdziwiona Sam
- Ja znam każdego - powiedziałem szczerząc do niej zęby.
< to kto dokończy?>
- Mówisz jak jakiś stary zgred - mruknęła
Wzruszyłem ramionami.
- Nie trzeba być starym by mieć dużo przeżyć - zauważyłem
Siadła normalnie. Spojrzałem na zegarek
- Koniec na dzisiaj - stwierdziłem
- Serio? - zapytała
- Ano..., zadziwiająco szybko przeleciało - powiedziałem zsuwając się na ziemię
Sam zrobiła po chwili to samo. Wolno ruszyliśmy w drogę powrotną nic do siebie nie mówiąc. Widocznie każde z nas miało coś do przemyślenia. Weszliśmy między domki i potrącił mnie jakiś chłopak. No cóż... Jakoż, że jestem największym pechowcem świata był to jeden ze "świty" Mark'a, który mógł być nawet w porządku jednak widocznie wierzył, że Mark ma równo pod sufitem.
- Patrz jak łazisz! - wydarł się na mnie
- Patrzę, ty na mnie wpadłeś - powiedziałem dość cicho i całkiem spokojnie
- No chyba nie - warknął
Wzruszyłem ramionami.
- To wy się znacie? - zapytała zdziwiona Sam
- Ja znam każdego - powiedziałem szczerząc do niej zęby.
< to kto dokończy?>
piątek, 22 sierpnia 2014
Od Suzie c.d. Michael'a
- Dobra, dobra daruj już sobie te komplementy.
- Nie podoba ci się gdy tak robię? - złapał mnie za rękę (oczywiście wyrwałam mu się, jak zawsze).
- Na mnie taki słaby podryw nie działa. - Oburzyłam się, a potem wpadł mi do głowy pewien plan.
- A co działa?
Spojrzałam się na niego, potem przybliżyłam się i powiedziałam:
- Wiesz.... Ty na mnie działasz.... - położyłam moje ręce na jego szyje i dodałam - Masz ładny uśmiech... Twoje oczy... Oh.
- Tak...? - patrzył się na moje usta.
Gdy już miał mnie pocałować odsunęłam się i poszłam.
- Hahaha, zapomnij!
Gdy się odwróciłam by zobaczyć jaką ma minę, wyglądał na bardzo oburzonego. No co? Było ze mną nie igrać, a po za tym nie moja to wina, że się nabrał. Wróciłam do chatki, i poszłam spać. Miałam nadzieje, że się obudzę o tej 1:30. Właściwie nie wiem czemu się chciałam z nim spotkać, naprawdę nie wiem... Jakoś mnie do niego ciągnęło, a z drugiej strony mnie wkurzał!
<Michael?>
- Nie podoba ci się gdy tak robię? - złapał mnie za rękę (oczywiście wyrwałam mu się, jak zawsze).
- Na mnie taki słaby podryw nie działa. - Oburzyłam się, a potem wpadł mi do głowy pewien plan.
- A co działa?
Spojrzałam się na niego, potem przybliżyłam się i powiedziałam:
- Wiesz.... Ty na mnie działasz.... - położyłam moje ręce na jego szyje i dodałam - Masz ładny uśmiech... Twoje oczy... Oh.
- Tak...? - patrzył się na moje usta.
Gdy już miał mnie pocałować odsunęłam się i poszłam.
- Hahaha, zapomnij!
Gdy się odwróciłam by zobaczyć jaką ma minę, wyglądał na bardzo oburzonego. No co? Było ze mną nie igrać, a po za tym nie moja to wina, że się nabrał. Wróciłam do chatki, i poszłam spać. Miałam nadzieje, że się obudzę o tej 1:30. Właściwie nie wiem czemu się chciałam z nim spotkać, naprawdę nie wiem... Jakoś mnie do niego ciągnęło, a z drugiej strony mnie wkurzał!
<Michael?>
Etykiety:
Michael&Susan,
Opowiadania,
Susan Wolf
Od Sam d.c. Noctis'a
Również się rozejrzałam. Uznałam jednak, że jest małe prawdopodobieństwo, że ktoś mógł nas podsłuchiwać, ponieważ drzewo, na którym siedzieliśmy miało dosyć dużo liści, a poza tym gałęzie, na których spoczywaliśmy były wysoko. Oparłam głowę o gałąź i zamknęłam na chwilę oczy. To się wszystko działo naprawdę?
- Hmm... Wiem, że to dla ciebie nowa sytuacja, ale hm... Jestem aż taki zły? - zaczął Noctis
- Nie, dlaczego pytasz? - otworzyłam oczy.
- Strasznie się tym przejmujesz, no wiesz..., że jestem no.. twoim bratem.. - kontynuował.
- No cóż, jak cię zobaczyłam, to nie spodziewałam się, że widzę przed sobą mojego brata. - powiedziałam lekko poirytowana.
- No, ale teraz się już wszystko wyjaśniło prawda?
- Mówisz tak choćby ci to było zupełnie obojętne. - powiedziałam i popatrzyłam na niego do góry.
<Noctis?>
- Hmm... Wiem, że to dla ciebie nowa sytuacja, ale hm... Jestem aż taki zły? - zaczął Noctis
- Nie, dlaczego pytasz? - otworzyłam oczy.
- Strasznie się tym przejmujesz, no wiesz..., że jestem no.. twoim bratem.. - kontynuował.
- No cóż, jak cię zobaczyłam, to nie spodziewałam się, że widzę przed sobą mojego brata. - powiedziałam lekko poirytowana.
- No, ale teraz się już wszystko wyjaśniło prawda?
- Mówisz tak choćby ci to było zupełnie obojętne. - powiedziałam i popatrzyłam na niego do góry.
<Noctis?>
Etykiety:
Opowiadania,
Sam&Noctis&Susan&Tobias,
Samantha Blow
wtorek, 19 sierpnia 2014
Od Noctis'a d.c. Sary
- Masz wole - powiedziałem ruszając dalej
- Co tak ponuro? - zapytała nieco zdziwiona
- Wiesz..., mam wolny jeden dzień na miesiąc, a i tak muszę w czasie tego dnia pracować, ty być nie była wkurzona? - zapytałem i ruszyłem dalej
Dziewczyna jednak widocznie nie chcąc wracać poszła za mną.
- Ta..., a gdzie idziesz? - zapytała
- Zwolnić resztę, a potem z innymi dowodzącymi biegniemy dwa razy wokół obozu - odpowiedziałem
Pokiwała głową.
< Sara?>
- Co tak ponuro? - zapytała nieco zdziwiona
- Wiesz..., mam wolny jeden dzień na miesiąc, a i tak muszę w czasie tego dnia pracować, ty być nie była wkurzona? - zapytałem i ruszyłem dalej
Dziewczyna jednak widocznie nie chcąc wracać poszła za mną.
- Ta..., a gdzie idziesz? - zapytała
- Zwolnić resztę, a potem z innymi dowodzącymi biegniemy dwa razy wokół obozu - odpowiedziałem
Pokiwała głową.
< Sara?>
Od Sary d.c. Noctis'a
Max zaprowadził mnie do jakiegoś drzewa.
- Wchodź i do zobaczenia za pięć godzin.-Powiedział i poszedł. Wdrapałam się na jakąś gałąź i usadowiłam się wygodnie. Pierwsze dwie godziny minęły normalnie, następna godzina i nuda zaczęła brać górę, ale zebrałam się w sobie.
-Trzeba będzie się przyzwyczaić.-Pomyślałam i siedziałam jeszcze tam dwie godziny obserwując. Czekałam aż przyjdzie po mnie Max, ale zamiast niego przyszedł Noctis.
-Złaź.-Powiedział, a ja zeskoczyłam z gałęzi na ziemie. Gałąź niebyła wysoko więc nie było problemu.
Noctis
- Wchodź i do zobaczenia za pięć godzin.-Powiedział i poszedł. Wdrapałam się na jakąś gałąź i usadowiłam się wygodnie. Pierwsze dwie godziny minęły normalnie, następna godzina i nuda zaczęła brać górę, ale zebrałam się w sobie.
-Trzeba będzie się przyzwyczaić.-Pomyślałam i siedziałam jeszcze tam dwie godziny obserwując. Czekałam aż przyjdzie po mnie Max, ale zamiast niego przyszedł Noctis.
-Złaź.-Powiedział, a ja zeskoczyłam z gałęzi na ziemie. Gałąź niebyła wysoko więc nie było problemu.
Noctis
poniedziałek, 18 sierpnia 2014
Od Noctis'a d.c. Sary
Jak zawsze nie wyspany stawiłem się na rozprawę, wyjątkowo z termosem kawy.
- A więc tak - powiedziałem i upiłem łyka, nienawidzę kawy, ale jakoś muszę się obudzić - Liam i Max zdacie mi raport za 5 minut. Przebieżka dzisiaj wypada Sam i Chisaki, zrobicie dwa okrążenia i macie wolne... Reszta ma już swoje pozycje, nowych proszę do mnie
Siadłem sobie na trawie gdyż musiałem uporządkować parę rzeczy. Po chwili podeszły do mnie dwie osoby, ale średnio zwróciłem na nie uwagę. Poprzekładałem parę papierków popijając kawę. Po paru minutach dołączyli do nich dwie kolejne, bardziej mi znane. Skończyłem czytać, zebrałem wszystko.
- Noc ile jeszcze mamy czekać? - jęknął Liam
- Tyle ile to będzie konieczne - powiedziałem wstając
- Czyli kiedy dasz nam złożyć ten raport? - zapytał Max
- W odpowiednim czasie - odpowiedziałem
Aż tryskało od nich złością.
- Jak skończę z nowymi - poprawiłem się i spojrzałem po nich
Parka - dziewczyna i jakiś chłopak
- Dobrze, a więc tak... - sprawdziłem imię na kartce - Mike ty pójdziesz z Liamem składać raport. A... - znów sprawdziłem - Sarę Max zaprowadzi gdzie być powinna, a potem dołączy do chłopaków
Napiłem się kawy.
- A ty? - zapytali jednocześnie Max i Lee
- A ja idę się zdrzemnąć bo zasypiam na stojąco, teoretycznie to mam dzisiaj wolne, ale Uciekinier zażyczył sobie bym rozdzielił wam zarania - powiedziałem
Mrucząc pod nosem przekleństwa ruszyłem do domku.
< Sara?>
- A więc tak - powiedziałem i upiłem łyka, nienawidzę kawy, ale jakoś muszę się obudzić - Liam i Max zdacie mi raport za 5 minut. Przebieżka dzisiaj wypada Sam i Chisaki, zrobicie dwa okrążenia i macie wolne... Reszta ma już swoje pozycje, nowych proszę do mnie
Siadłem sobie na trawie gdyż musiałem uporządkować parę rzeczy. Po chwili podeszły do mnie dwie osoby, ale średnio zwróciłem na nie uwagę. Poprzekładałem parę papierków popijając kawę. Po paru minutach dołączyli do nich dwie kolejne, bardziej mi znane. Skończyłem czytać, zebrałem wszystko.
- Noc ile jeszcze mamy czekać? - jęknął Liam
- Tyle ile to będzie konieczne - powiedziałem wstając
- Czyli kiedy dasz nam złożyć ten raport? - zapytał Max
- W odpowiednim czasie - odpowiedziałem
Aż tryskało od nich złością.
- Jak skończę z nowymi - poprawiłem się i spojrzałem po nich
Parka - dziewczyna i jakiś chłopak
- Dobrze, a więc tak... - sprawdziłem imię na kartce - Mike ty pójdziesz z Liamem składać raport. A... - znów sprawdziłem - Sarę Max zaprowadzi gdzie być powinna, a potem dołączy do chłopaków
Napiłem się kawy.
- A ty? - zapytali jednocześnie Max i Lee
- A ja idę się zdrzemnąć bo zasypiam na stojąco, teoretycznie to mam dzisiaj wolne, ale Uciekinier zażyczył sobie bym rozdzielił wam zarania - powiedziałem
Mrucząc pod nosem przekleństwa ruszyłem do domku.
< Sara?>
Od Sary
Poszłam do Uciekiniera zapytać się gdzie mam się zgłosić. Powiedział, że następnego dnia mam czekać na jakiegoś Noctis'a o ósmej. Wróciłam do domu i nie poszłam na kolację, głód mi nie doskwierał i jakoś nie miałam ochoty na jedzenie. Położyłam się na łóżku i zabrałam się za czytanie jakiejś książki. Po jakiś pięćdziesięciu stronach, odłożyłam książkę i zasnęłam. Wstałam o siódmej, poszłam na śniadanie, które zjadłam w bardzo szybkim tempie. Za piętnaście zaczęłam się zbierać i iść do miejsca gdzie miałam czeka na Noctis'a. Równo o ósmej byłam na miejscu.
Noctis
Noctis
środa, 13 sierpnia 2014
Zapraszam
Siemka, pragnę tutaj zaprosić na bloga Łowcy Surari.
Jest to blog o Łowcach Demonów, z innego świata.
Jest to mój blog więc zapraszam serdecznie, może fabuła się spodoba
Jest to blog o Łowcach Demonów, z innego świata.
Jest to mój blog więc zapraszam serdecznie, może fabuła się spodoba
Świat znów zmierza ku zagładzie. Pojawia się coraz więcej demonów - Surari.
Tajne Rodziny - to właśnie one są zobowiązane do tej walki. Normalni ludzie nie wiedzą nic o Surari jednak mogą się na nie natknąć. Zdarzają się łowcy nie należący do żadnych rodów i to często.
Od Noctisa d.c. Sam
- Tak... - powiedziałem ważąc każde słowo - Nie miałem wyboru
- Niby czemu? Co się stało? - zapytała chyba bardziej zainteresowana niż kiedykolwiek wcześniej
- Ech..., ścigało mnie mnóstwo SSP, Liga i jeszcze Łowcy Nagród Caelum... To z łaciny. Znaczy po prostu niebo - wyjaśniłem
- Każdego tu ściga SSP i część Liga - zauważyła
- Ale nie za każdego jest 100 000 nagrody - powiedziałem opierając się o pień drzewa
Na chwilę ją zamurowało.
- Ile? - szerzej otworzyła oczy
- 100 000 - powtórzyłem
- Tak, to chyba dobry powód. No ale skąd aż tyle? - stwierdziła
Dziesięć razy więcej niż za normalnego dzieciaka.
- Powiedzmy, że trochę z Clancy'm narozrabialiśmy.... - mruknąłem
- Z Clancy'm?! To ty już nie mówisz Uciekinir, Gray czy coś?! - spojrzała na mnie
Skrzywiłem się.
- Rany, raz na rok użyję jego imienia i od razu wielkie halo - wywróciłem oczami
- No właśnie dlatego, że używasz raz na rok - mruknęła
- Tak..., z nim... Włóczyliśmy się razem przez założeniem East River, ale to już dawne czasy. Nie chce mi się opowiadać wszystkiego - powiedziałem rozglądając się czy na pewno nikt tego przypadkiem nie usłyszał.
< Sam?>
- Niby czemu? Co się stało? - zapytała chyba bardziej zainteresowana niż kiedykolwiek wcześniej
- Ech..., ścigało mnie mnóstwo SSP, Liga i jeszcze Łowcy Nagród Caelum... To z łaciny. Znaczy po prostu niebo - wyjaśniłem
- Każdego tu ściga SSP i część Liga - zauważyła
- Ale nie za każdego jest 100 000 nagrody - powiedziałem opierając się o pień drzewa
Na chwilę ją zamurowało.
- Ile? - szerzej otworzyła oczy
- 100 000 - powtórzyłem
- Tak, to chyba dobry powód. No ale skąd aż tyle? - stwierdziła
Dziesięć razy więcej niż za normalnego dzieciaka.
- Powiedzmy, że trochę z Clancy'm narozrabialiśmy.... - mruknąłem
- Z Clancy'm?! To ty już nie mówisz Uciekinir, Gray czy coś?! - spojrzała na mnie
Skrzywiłem się.
- Rany, raz na rok użyję jego imienia i od razu wielkie halo - wywróciłem oczami
- No właśnie dlatego, że używasz raz na rok - mruknęła
- Tak..., z nim... Włóczyliśmy się razem przez założeniem East River, ale to już dawne czasy. Nie chce mi się opowiadać wszystkiego - powiedziałem rozglądając się czy na pewno nikt tego przypadkiem nie usłyszał.
< Sam?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)