wtorek, 10 czerwca 2014

Od Vanessy d.c. Noctis'a

Po niespodziewanym pojawieniu się Uciekiniera Noc opuścił domek lekarzy i gdzieś poszedł. Ja w tym czasie dokończyłam opatrywanie dziewcząt. Myślałam, że będę miała, choć chwilę by pójść do swojego domku i się ogarnąć po akcji tropicieli, ale mi nie wyszło, bo ledwie dziewczyny wyszły pojawili się nowi pacjenci. Razem z Nathanem szybko rozdzieliliśmy w dwa kąty domu lekarskiego i znowu zaczęła się harówka…
- Jak chcesz to możesz już iść Ness – powiedział Nathan pod wieczór, gdy do opatrzenia został ostatni pacjent – Ja się nim zajmę
- Dzięki – uśmiechnęłam się z wdzięcznością – Do zobaczenia jutro rano
- Tsa… o ile nas nie zerwą o pierwszej nocy do opatrywania uczestników jakiejś nocnej eskapady
- Nawet, jeśli tak zrobią to damy sobie radę – zapewniłam, idąc do wyjścia
Jednak zanim opuściłam domek lekarzy drogę zagrodziła mi znajoma postać.
- Co ty wywijasz Vanessa, co?! – wydarł się na mnie Mark
- Wypełniam swoje obowiązki – odpowiedziałam wyniośle, po czym wyminęłam go zwinnie
Szybkim krokiem ruszyłam przez obóz, ale Mark mnie dogonił i złapał za rękę.
- Obowiązki?! Ty kretynko! Doniosłaś na mnie Uciekinierowi! – wrzeszczał
- Och, rusz mózgownicą Mark! – warknęłam zirytowana, szarpiąc się, na co tropiciel całym swoim ciężarem przycisnął mnie do najbliższego drzewa. - Niby kiedy miałam to zrobić, co? Przed czy w trakcie opatrywania dwudziestki dzieciaków?
- Tylko ty mogłaś to zrobić! – upierał się – Nie ma tu nikogo na tyle głupiego by mi się stawiać i kwestionować moje rozkazy!
- Doprawdy? – spojrzałam mu wyzywająco w oczy - W nosie mam twoje rozkazy - warknęłam
- Radzę być dla mnie miłą laluniu – syknął mi do ucha
- A niby z jakiej okazji? – zadrwiłam – Dzień dobroci dla chamów?
- Pożałujesz….! – zaczął, a ja poczułam jak wokół nas wzbiera fala gorąca
Nie zamierzałam pozwolić żeby ten kretyn wysadził cały obóz. Musiałam go jakoś zdekoncentrować, więc skupiłam się na leżącej opodal gałęzi, po czym pokierowałam nią tak, że chłopak dostał w tył głowy. Nie było to mocne uderzenie, ale wystarczyłoby się rozproszył i przestał używać mocy. Korzystając z tego, że był lekko skołowany wsadziłam mu łokieć w brzuch a obcas w stopę. Tropiciel zaklął i cofnął się zaskoczony.
- Nie radzę próbować na mnie swoich sztuczek – powiedziałam chłodno patrząc na niego z góry, po czym odwróciłam się i z podniesioną głową ruszyłam w stronę swojego domku.

(Noctis? Rose?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz