- Dobrze Ci tak - powiedziałem z drwiącym uśmiechem
- Coś ty powiedział?! - warknął widocznie wkurzony i od razu podniósł się z kolan na równe nogi
- Z tego co wiem nie masz problemów ze słuchem - zakpiłem.
Skrzywił się i już na mnie zamachnął, ale w sekundzie zamarł.
- Dobrze, że musiałem się wysilać, jednak masz prosty umysł. Posłuchaj, będziesz święcie przekonany, że to ja doniosłem i zostawisz Ness w spokoju, a teraz wracaj do domku i zapomnij o tej rozmowie - powiedziałem, a on bezo ciągu wykonał to polecenie
Rozejrzałem się szybko czy ktoś czasem tego nie uchwycił jednak jak się spodziewałem nikogo nie ujrzałem. Sam też udałem się do domku
Następnego dnia od rana miałem patrol. Super, sześć godzin siedzenia na drzewie i drętwienia. Tak, właśnie minęła większa jego część. Gdy zaczęła się druga godzina i wszystkie kończyny zdążyły mi dostatecznie zdrętwieć, zauważyłem Lee, który szedł w towarzystwie jakiejś dziewczyny. Ześlizgnąłem się z drzewa.
- Widmo to jest Samantha... - powiedział
- Nowa? - zapytałem patrząc na nią
Wzruszyła ramionami.
- Wolisz siedzieć na drzewie pięć godzin czy biegać wokoło obozu? Osobiście polecam to drugie - zapytałem
- On tak zawsze - mruknął do niej Lee
- ej, znaczy jaki? - zapytałem
- Walisz prosto z mostu - zauważył
- A co? Mam owijać w bawełnę? - odpowiedziałem
- No nie... - odparł
- Dobrze, jednak posiedzisz tutaj kolejne pięć godzin - wskazałem na drzewo - Lee możesz wracać na swoje stanowisko, a ja się przebiegnę
< Sam? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz