Po konfrontacji z Markiem postanowiłam jak najszybciej iść do swojego domku w nadziei, że chociaż tam będę miała chwilę spokoju. Był wczesny wieczór, więc wszyscy byli albo na kolacji albo przy swoich obowiązkach i chwilowo miałam cały domek dla siebie. Przebrałam się szybko i położyłam na łóżku przy niewielkim oknie, po czym niemal od razu zasnęłam…..
Następnego dnia obudziłam się dość wcześnie. Jednak, kiedy usiadłam na łóżku i rozespana rozejrzałam się po domku odkryłam, że nie mieszkam już sama. Na pozostałych trzech łóżkach spały obce dziewczyny mniej więcej w moim wieku. Miałam nadzieję, że jak już je poznam to się jakoś dogadamy. Nie chciałam mieć w obozie więcej wrogów, Mark w zupełności mi wystarczał…..
Nie chciałam budzić współlokatorek, więc szybko się przebrałam i w ciszy opuściłam domek. Od razu pobiegłam do domku magazynu by zacząć mały rekonesans, na który wczoraj nie miałam czasu. Niestety odkryłam, że Noctis miał rację i nasze zapasy leków są naprawdę mizerne. Zabrałam kilka z nich i wróciłam do domku lekarskiego, w którym nie zastałam jednak nikogo. Nie zmartwiło mnie to, bo miałam czas na uporządkowanie kilku rzeczy i przygotowanie medykamentów, które w każdej chwili powinnam mieć pod ręką.
Około ósmej do domku trafiło kilkoro dzieciaków ze szkółki, które nie potrafiły panować nad mocą i zrobiły sobie krzywdę. Gdy już się nimi zajęłam przyszły następne i tak w kółko aż do południa. Wtedy właśnie w drzwiach domku pojawił się Nathan.
- Vanessa ty już tutaj? – zdziwił się na mój widok
- Owszem, od rana – odpowiedziałam szczerze
- No to teraz masz przerwę – zakomenderował
- Co? Tak wcześnie? – zdziwiłam się
- Tak, jesteś nowa i dobra w tym, co robisz, więc będę cię wzywał do trudniejszych przypadków – wyjaśnił – Drobniejsze sprawy zostawię Erikowi, który jest bardzo początkujący
- Ok, jak chcesz – wzruszyłam ramionami i wyszłam z domku lekarskiego
Postanowiłam iść coś zjeść, ale w drodze do ogniska wpadła na mnie jakaś dziewczyna.
- Sorki – burknęła jakby rozespana
- Nic nie szkodzi – mruknęłam i chciałam iść dalej, ale kątem oka zauważyłam jak oczy dziewczyny się zamgliły i stracił równowagę.
Podtrzymałam ją szybko i podprowadziłam do jakiegoś pniaka, na którym ją usadziłam.
- Dobrze się czujesz? – zapytałam łagodnie, kucając przed nią
- Yhy…. – mruknęła sennie – To tylko zmęczenie i… auć – syknęła, gdy uraziła się w rękę, która była jakby trochę bezwładna
- I złamana ręka – dopowiedziałam z przekąsem
- Skąd wiesz? – zapytała zdziwiona dziewczyna, przytomniejąc trochę
- Jestem lekarką – wyjaśniłam, po czym wstałam z klęczek – Poczekaj tu na mnie. Zaraz przyniosę apteczkę i cię opatrzę
Dziewczyna kiwnęła głową, a ja pobiegłam z powrotem do domku lekarskiego. Tam złapałam apteczkę z bandażami i lekami i już po pięciu minutach byłam z powrotem przy nieznajomej.
(Samantha?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz