Pośpiesznym krokiem zaczęłam szukać Clancy'ego, gdy go odnalazłam był oparty o werandę, przeglądał zaciekawiony jakieś kartki. Podeszłam do niego i powiedziałam:
- Cześć
- Hej - odpowiedział spokojnym głosem.
- Ej, słuchaj Sam powiedziała, że potrzebny mi grafik... Wiesz gdzie mogę go znaleźć?
- Taa, chyba gdzieś go mam.
Zaczął szukać go w kartkach trzymających w rękach.
- Znalazłem! - powiedział entuzjastycznie.
- Dzięki.
- No, a teraz idź na kolacje.
Kiwnęłam głową. Powolnym krokiem ruszyłam ku chacie. Zmęczył mnie ten dzień. Zobaczyłam Sam siedzącą na schodkach. Odłożyłam grafik na łóżku, wychodząc zapytałam:
- Idziemy razem na kolacje?
<Sam?>
poniedziałek, 23 czerwca 2014
niedziela, 22 czerwca 2014
Od Chisaki d.c. Vanessy
'Błagam,ja nie mogę....żenada'-chciałam powiedzieć,ale ugryzłam się w język.
Podałam im po kolei ręce i zaczęła się rozmowa.Oczywiście głównie o mnie.
-Ile masz lat?-zapytał Noctis
-17-mruknęłam opierając głowę o ręce
-To tak jak ja-uśmiechnął się
-Myślałam,że więcej-odpowiedziałam
Chłopak spojrzał na mnie pytająco.
-Wyglądasz na co najmniej 25 - uśmiechnęłam się złośliwie
-A mi się wydaje,że nie - zaśmiała się Vanessa - A powiedz, Chisaki, skąd te nietypowe imię?
-Nadała mi je matka,była bardzo związana z Japonią-odpowiedziałam krótko znudzona
-Byłaś tam?-westchnęła
-Tak,piękny kraj...-przywołałam do siebie wspomnienia
'Kurde...co ich to obchodzi?' -zirytowałam się
{Vanessa?}
Podałam im po kolei ręce i zaczęła się rozmowa.Oczywiście głównie o mnie.
-Ile masz lat?-zapytał Noctis
-17-mruknęłam opierając głowę o ręce
-To tak jak ja-uśmiechnął się
-Myślałam,że więcej-odpowiedziałam
Chłopak spojrzał na mnie pytająco.
-Wyglądasz na co najmniej 25 - uśmiechnęłam się złośliwie
-A mi się wydaje,że nie - zaśmiała się Vanessa - A powiedz, Chisaki, skąd te nietypowe imię?
-Nadała mi je matka,była bardzo związana z Japonią-odpowiedziałam krótko znudzona
-Byłaś tam?-westchnęła
-Tak,piękny kraj...-przywołałam do siebie wspomnienia
'Kurde...co ich to obchodzi?' -zirytowałam się
{Vanessa?}
czwartek, 19 czerwca 2014
Od Vanessy d.c. Chisaki
Po tym jak upewniłam się, że dziewczyna ze złamaną ręką śpi spokojnie postanowiłam iść odpocząć nad jezioro. Z westchnieniem usiadłam pod dębem i zamyślona zaczęłam obserwować niebo. Z zamyślenia wyrwały mnie dopiero czyjeś śmiechy, zdziwiona obejrzałam się z siebie i zobaczyłam idących w moją stronę Noctisa, Nathana i jeszcze jakiegoś młodszego chłopaka.
- Hej Ness – uśmiechnął się Nathan – Możemy się dosiąść?
- Jasne – przytaknęłam
Chłopcy rozsiedli się wokół mnie, żartując i śmiejąc się. Po jakimś czasie na horyzoncie pokazała się ta sama dziewczyna, którą spotkałam, gdy odprowadzałam Samanthę. Kiedy nas zobaczyła od razu zawróciła. Jednak Noc to zauważył i zawołał:
- Ej, ty jesteś Chisaki, nie? Chodź do nas!
Dziewczyna przystanęła i po czym odwróciła się powoli i ruszyła w naszym kierunku.
- Już po patrolu? – zagadnął ją Noc
- Nie, dopiero jutro zaczynam – mruknęła
- Noctis, daj jej spokój – wtrącił się Nath, szturchając chłopaka pod żebro – Usiądź z nami – zaprosił dziewczynę
- Nie, dzięki – próbowała się wymigać – Ja nawet was nie znam i nie chcę przeszkadzać…
- Nie przeszkadzasz – zapewniłam, po czym przedstawiłam siebie i chłopaków – No to już nas znasz – zaśmiałam się
(Chisaki?)
- Hej Ness – uśmiechnął się Nathan – Możemy się dosiąść?
- Jasne – przytaknęłam
Chłopcy rozsiedli się wokół mnie, żartując i śmiejąc się. Po jakimś czasie na horyzoncie pokazała się ta sama dziewczyna, którą spotkałam, gdy odprowadzałam Samanthę. Kiedy nas zobaczyła od razu zawróciła. Jednak Noc to zauważył i zawołał:
- Ej, ty jesteś Chisaki, nie? Chodź do nas!
Dziewczyna przystanęła i po czym odwróciła się powoli i ruszyła w naszym kierunku.
- Już po patrolu? – zagadnął ją Noc
- Nie, dopiero jutro zaczynam – mruknęła
- Noctis, daj jej spokój – wtrącił się Nath, szturchając chłopaka pod żebro – Usiądź z nami – zaprosił dziewczynę
- Nie, dzięki – próbowała się wymigać – Ja nawet was nie znam i nie chcę przeszkadzać…
- Nie przeszkadzasz – zapewniłam, po czym przedstawiłam siebie i chłopaków – No to już nas znasz – zaśmiałam się
(Chisaki?)
środa, 18 czerwca 2014
Od Chisaki d.c. Vanessy
-Przepraszam-mruknęła tylko i poszła niepewnie
Nawet na nią nie spoglądając,ruszyłam do swojego łóżka.Rzuciłam torbę i zaraz mnie nie było.Co mnie obchodziła ta...Samantha?Nie pamiętam...nie lubię przebywać z ludźmi,nawet jeśli śpią.
Szybko ruszyłam na pierwsze lepsze miejsce.Okazało się być to Jeziorem Prince.Było tam kilka osób,w tym ta dziewczyna która była w naszym domku.Rozmawiali i śmiali się...nie chciałam na to patrzeć,więc zawróciłam.
-Ej,ty jesteś Chisaki,nie?Chodź do nas!-zawołał ktoś
Zamarłam i westchnęłam cicho.
{Vanessa?}
Nawet na nią nie spoglądając,ruszyłam do swojego łóżka.Rzuciłam torbę i zaraz mnie nie było.Co mnie obchodziła ta...Samantha?Nie pamiętam...nie lubię przebywać z ludźmi,nawet jeśli śpią.
Szybko ruszyłam na pierwsze lepsze miejsce.Okazało się być to Jeziorem Prince.Było tam kilka osób,w tym ta dziewczyna która była w naszym domku.Rozmawiali i śmiali się...nie chciałam na to patrzeć,więc zawróciłam.
-Ej,ty jesteś Chisaki,nie?Chodź do nas!-zawołał ktoś
Zamarłam i westchnęłam cicho.
{Vanessa?}
wtorek, 17 czerwca 2014
Od Noctis'a d.c. Alana
Szedłem chyba z 4 pudłami nie małych rozmiarów z magazynu, tylko po to by zanieść je do domku lekarzy. Dalej się zastanawiam czemu zawsze mnie do tego zaganiają w wolnym czasie twierdząc, że się obijam. Niestety tak czy inaczej nie mogłem się obyć bez przywitania się z wszystkimi osobami z obozu, które właśnie tamtędy chodź by przebiegały.
- Cześć - usłyszałem znowu i lekko się zachwiałem
- Cześć - mruknąłem łapiąc równowagę
- Może Ci pomóc? - był to jakiś chłopak lecz przez pudła nie widziałem kto to, a na pewno nie był to nikt kogo poznałbym po głosie.
- Nie, poradzę sobie - stwierdziłem wolno ruszając dalej i znów prawie na kogoś wpadając
Odruchowo cofnąłem się krok i hacząc nogą o gałąź runąłem w dół. Odruchowo przymknąłem oczy i skrzywiłem się czekając aż ja i wszystkie pudła uderzą o ziemię.
- Długo mam Cię jeszcze trzymać? - usłyszałem znajomy głos należący do Ness
Wzdrygnąłem się.
- Nie..., dzięki - odpowiedziałem i stanąłem na nogach.
Zerknąłem przez ramię by sprawdzić, kto był tak wielkomyślny i zaproponował pomoc. Jakiś chłopak, którego nie kojarzyłem, chodź może z widzenia tak.... Odwróciłem się do Ness, która patrzyła na mnie wyczekująco
- Już, już - mruknąłem zabierając jej pudła, która trzymała telekinezą i wnosząc je wolno do środka.
Jedno na szczęście wzięła sama.
- Gdzie to postawić? - zapytałem Nath
- Tam gdzieś pod ścianą - odpowiedział i machnął ręką w tamtym kierunku
Odłożyłem je w pokazanym miejscu. Gdy zwróciłem się w stronę drzwi, znów ujrzałem tę samą osobę.
- Chcesz ode mnie czegoś konkretnego czy tak dla zabawy przyglądasz się moim dodatkowym zleceniom? Żeby nie było, że mam paranoję uwzględniam jeszcze opcję, że idziesz po prostu w tym samym kierunku, więc? - spojrzałem na niego
< Alan?>
- Cześć - usłyszałem znowu i lekko się zachwiałem
- Cześć - mruknąłem łapiąc równowagę
- Może Ci pomóc? - był to jakiś chłopak lecz przez pudła nie widziałem kto to, a na pewno nie był to nikt kogo poznałbym po głosie.
- Nie, poradzę sobie - stwierdziłem wolno ruszając dalej i znów prawie na kogoś wpadając
Odruchowo cofnąłem się krok i hacząc nogą o gałąź runąłem w dół. Odruchowo przymknąłem oczy i skrzywiłem się czekając aż ja i wszystkie pudła uderzą o ziemię.
- Długo mam Cię jeszcze trzymać? - usłyszałem znajomy głos należący do Ness
Wzdrygnąłem się.
- Nie..., dzięki - odpowiedziałem i stanąłem na nogach.
Zerknąłem przez ramię by sprawdzić, kto był tak wielkomyślny i zaproponował pomoc. Jakiś chłopak, którego nie kojarzyłem, chodź może z widzenia tak.... Odwróciłem się do Ness, która patrzyła na mnie wyczekująco
- Już, już - mruknąłem zabierając jej pudła, która trzymała telekinezą i wnosząc je wolno do środka.
Jedno na szczęście wzięła sama.
- Gdzie to postawić? - zapytałem Nath
- Tam gdzieś pod ścianą - odpowiedział i machnął ręką w tamtym kierunku
Odłożyłem je w pokazanym miejscu. Gdy zwróciłem się w stronę drzwi, znów ujrzałem tę samą osobę.
- Chcesz ode mnie czegoś konkretnego czy tak dla zabawy przyglądasz się moim dodatkowym zleceniom? Żeby nie było, że mam paranoję uwzględniam jeszcze opcję, że idziesz po prostu w tym samym kierunku, więc? - spojrzałem na niego
< Alan?>
Od Alana d.c Felice
-nie dzięki nie truje się bez okazji.- odpowiedziałem
Dziewczyna tylko się zaśmiała i nadal wypalała swojego wcześniej zaczętego papierosa.
- Jakie masz stanowisko?
- Tropiciel- odpowiedziała krótko.
- To super będziemy częściej na siebie wpadać - szeroko uśmiechnąłem się.
Oczywiście ona tylko przewróciła oczami.
- Czemu tak bardzo mnie nie lubisz? Co ja ci zrobiłem?
I zaczeła się kłótnia.
- W je***eś się na mnie! Cóż za świetne pierwsze wrażenie.
- To był tylko przypadek, a może to ty na mnie wpadłaś!
- Jeśli tak bardzo ci przeszkadzam to co tutaj jeszcze robisz?!
- Nie mam pojęcia! Nara! - obróciłem się i zacząłem iść w drugą stronę. Nie, chwila jednak muszę coś jeszcze zrobić.
- Dobra daj tą fajkę, bo nie wytrzymam.
Felice wyciągnęła paczkę po czym zapaliła mi jednego.
- Dzięki.
- Wiesz co? Jesteś idiotą.
Zaczeła się głośno śmiać. Po czym poszła w kierunku domków.
- Wracasz już? - zapytałem.
- Muszę... Nawet jeśli są tam jakieś dziewczyny. Jednak trzeba je poznać.
- Ja jestem sam i mam święty spokój.
- To masz fajnie.
- Ale zawsze możesz przyjść do mnie. Mnie już znasz.
- Nie skorzystam - uśmiechnęła się i odeszła.
Wyrzuciłem peta i zdeptałem nogą. Po czym poszedłem wykonywać swoje obowiązki. Po drodze spotkałem Noctisa.
(Noctis?)
Dziewczyna tylko się zaśmiała i nadal wypalała swojego wcześniej zaczętego papierosa.
- Jakie masz stanowisko?
- Tropiciel- odpowiedziała krótko.
- To super będziemy częściej na siebie wpadać - szeroko uśmiechnąłem się.
Oczywiście ona tylko przewróciła oczami.
- Czemu tak bardzo mnie nie lubisz? Co ja ci zrobiłem?
I zaczeła się kłótnia.
- W je***eś się na mnie! Cóż za świetne pierwsze wrażenie.
- To był tylko przypadek, a może to ty na mnie wpadłaś!
- Jeśli tak bardzo ci przeszkadzam to co tutaj jeszcze robisz?!
- Nie mam pojęcia! Nara! - obróciłem się i zacząłem iść w drugą stronę. Nie, chwila jednak muszę coś jeszcze zrobić.
- Dobra daj tą fajkę, bo nie wytrzymam.
Felice wyciągnęła paczkę po czym zapaliła mi jednego.
- Dzięki.
- Wiesz co? Jesteś idiotą.
Zaczeła się głośno śmiać. Po czym poszła w kierunku domków.
- Wracasz już? - zapytałem.
- Muszę... Nawet jeśli są tam jakieś dziewczyny. Jednak trzeba je poznać.
- Ja jestem sam i mam święty spokój.
- To masz fajnie.
- Ale zawsze możesz przyjść do mnie. Mnie już znasz.
- Nie skorzystam - uśmiechnęła się i odeszła.
Wyrzuciłem peta i zdeptałem nogą. Po czym poszedłem wykonywać swoje obowiązki. Po drodze spotkałem Noctisa.
(Noctis?)
poniedziałek, 16 czerwca 2014
Od Samanthy d.c. Susan
- Patrol Północny - odpowiedziałam krótko nie wstając z łóżka.
- Spoko.. Ja Zielarz - powiedziała trochę niepewnie.
Skrzywiłam się lekko i popatrzyłam na nią.
- Zapytałaś już kogoś jaki masz grafik, kiedy masz się tam zjawić itp?
- Yy... Nie, a trzeba? - zapytała
- No, ja musiałam iść do Noctisa i zapytać. Możesz potem się przejść do Clancy'ego i zapytać do kogo masz się zgłosić. - wytłumaczyłam niechętnie.
- Dzięki, pójdę. - powiedziała i powoli wstała.
Kiwnęłam głową i siadłam na łóżku, a Susan wyszła. Pościeliłam je i się przeciągnęłam. No, ze trzy godzinki snu, ale myślę, że to mi zupełnie wystarczy. Wyszłam powoli na dwór, wszyscy już powoli zbierali się na kolację. Usiadłam na schodkach przed domkiem i patrzyłam się w las.
< Susan?>
- Spoko.. Ja Zielarz - powiedziała trochę niepewnie.
Skrzywiłam się lekko i popatrzyłam na nią.
- Zapytałaś już kogoś jaki masz grafik, kiedy masz się tam zjawić itp?
- Yy... Nie, a trzeba? - zapytała
- No, ja musiałam iść do Noctisa i zapytać. Możesz potem się przejść do Clancy'ego i zapytać do kogo masz się zgłosić. - wytłumaczyłam niechętnie.
- Dzięki, pójdę. - powiedziała i powoli wstała.
Kiwnęłam głową i siadłam na łóżku, a Susan wyszła. Pościeliłam je i się przeciągnęłam. No, ze trzy godzinki snu, ale myślę, że to mi zupełnie wystarczy. Wyszłam powoli na dwór, wszyscy już powoli zbierali się na kolację. Usiadłam na schodkach przed domkiem i patrzyłam się w las.
< Susan?>
niedziela, 15 czerwca 2014
Od Susan
Zwiedziłam cały East River z pomocą Clency'ego, który pokazał mi gdzie jest jadalnia i chata w której mam zamieszkać. Resztkami sił weszłam do środka zauważając dziewczynę leżącą w łóżku, zamknęłam drzwi bardzo cicho. Miała widocznie "lekki" sen, bo się obudziła. Pomyślałam, że to moja współlokatorka.
- Cześć, mam na imię Susan. Mam tutaj zamieszkać.
- Ehh współlokatorka...Sam. - burknęła
- Które łóżko wolne? - zapytałam półgłosem
- Zajmij którekolwiek, potem dogadasz się z tą drugą.
- Niech będzie... - powiedziałam
- Mhm
Położyłam się do łóżka naprzeciwko Sam i zasnęłam. Po paru godzinach obudziłam się, popatrzałam na moją współlokatorkę i powiedziałam:
- Czym się tutaj zajmujesz?
<Samantha?>
- Cześć, mam na imię Susan. Mam tutaj zamieszkać.
- Ehh współlokatorka...Sam. - burknęła
- Które łóżko wolne? - zapytałam półgłosem
- Zajmij którekolwiek, potem dogadasz się z tą drugą.
- Niech będzie... - powiedziałam
- Mhm
Położyłam się do łóżka naprzeciwko Sam i zasnęłam. Po paru godzinach obudziłam się, popatrzałam na moją współlokatorkę i powiedziałam:
- Czym się tutaj zajmujesz?
<Samantha?>
Od Vanessy C.D. Samanthy
- To był twój pierwszy patrol? – zapytałam domyślnie
- Yhy… - kiwnęła głową – Strasznie tam nudno było, a ja przysnęłam…
- Przyzwyczaisz się – zapewniłam z uśmiechem – A na razie musisz odpocząć – dodałam stanowczo
- Wiem wiem – mruknęła sennie dziewczyna
- Odprowadzę cię do domku – zaproponowałam i nie czekają na jej reakcję wstałam i lekko pociągnęłam dziewczynę do góry.
W kilka minut dotarłyśmy do domku nieznajomej. Tak jak myślałam ledwo dziewczyna się położyła od razu odpłynęła. Przykryłam ją kocem i chciałam wyjść z domku, kiedy wpadłam na jej współlokatorkę.
(Chisaki?)
- Yhy… - kiwnęła głową – Strasznie tam nudno było, a ja przysnęłam…
- Przyzwyczaisz się – zapewniłam z uśmiechem – A na razie musisz odpocząć – dodałam stanowczo
- Wiem wiem – mruknęła sennie dziewczyna
- Odprowadzę cię do domku – zaproponowałam i nie czekają na jej reakcję wstałam i lekko pociągnęłam dziewczynę do góry.
W kilka minut dotarłyśmy do domku nieznajomej. Tak jak myślałam ledwo dziewczyna się położyła od razu odpłynęła. Przykryłam ją kocem i chciałam wyjść z domku, kiedy wpadłam na jej współlokatorkę.
(Chisaki?)
Od Samanthy d.c. Vanessy
Faktycznie, ręka trochę bolała, ale nie chciałam żadnego bandażu. Pierwszy dzień i już kontuzja? Nie, nie, nie. Po prostu była pewnie lekko stłuczona, nic szczególnego. Usiadłam jednak posłusznie pod drzewem, traktując to jako chwilę odpoczynku, nie wiem czemu właściwie byłam taka zmęczona. Chyba po prostu źle, bardzo źle spałam. Po chwili dziewczyna wróciła z apteczką i bandażami.
- Po co w sumie tyle tego? Pewnie jest tylko lekko stłuczona. - powiedziałam krzywiąc się na sam widok apteczki.
- Jasne, jasne. Nie byłabym tego taka pewna. - odpowiedziała dziewczyna kucając obok mnie.
Westchnęłam tylko, niestety ona się na tym pewnie zna lepiej. Zaczęła mi opatrywać rękę, a ja się tylko nieustannie krzywiłam, że będę musiała to nosić.
- Jak w ogóle do tego doszło? - zapytała.
- Ehh... Patrol na drzewie, szybka pobudka i wylądowanie na ziemi. - powiedziałam.
- A od dawna już tu jesteś?
- Nie, praktycznie to mój drugi dzień tutaj. - odpowiedziałam.
<Vanessa?>
- Po co w sumie tyle tego? Pewnie jest tylko lekko stłuczona. - powiedziałam krzywiąc się na sam widok apteczki.
- Jasne, jasne. Nie byłabym tego taka pewna. - odpowiedziała dziewczyna kucając obok mnie.
Westchnęłam tylko, niestety ona się na tym pewnie zna lepiej. Zaczęła mi opatrywać rękę, a ja się tylko nieustannie krzywiłam, że będę musiała to nosić.
- Jak w ogóle do tego doszło? - zapytała.
- Ehh... Patrol na drzewie, szybka pobudka i wylądowanie na ziemi. - powiedziałam.
- A od dawna już tu jesteś?
- Nie, praktycznie to mój drugi dzień tutaj. - odpowiedziałam.
<Vanessa?>
sobota, 14 czerwca 2014
Od Felice
Było popołudnie, a ja nawet nie ruszyłam się z domku. Słyszałam kroki pewnie mam nowe współlokatorki. Nie miałam zamiaru z nimi gadać, więc po prostu wyszłam oknem. Spacerowałam po lesie, samotnie tak jak lubie. Z kieszeni wyciągnełam paczkę fajek i wyciągnęłam jedną. Wyciągnęłam jeszcze zapalniczkę i zapaliłam papierosa. Dym przyjemnie wypełnił moje wnętrze. Tak, brakowało mi tego. Zapowiadał się taki miły spacer gdyby jakiś dzieciak na mnie nie wpad.
- Uważąj! - krzyknęłam.
Całkiem przezprzypadek udeżyłam go z liścia jego ręką.
- Ał! Pomarańczowy.
- A co cie to!
- Sory. Jestem nowy nazywam się Alan i jestem tropicielem.
- Powinieneś chodzić do szkoły a nie mieć stanowisko. Widać, że wszyscy są tu nienormalni.
- Nie jestem dzieckiem. Widać na przykład po tym, że jestem wyższy.- droczył się ze mną.
- Pf to tylko te twoje włosy z wielką kupą lakieru.
- hahahaha- zaczął się śmiać.
Przewróciłam oczami. Gapił się na mnie.
- Zapalisz?- jednak zanam jakieś zasady dobrego wychowania.
<Alan?>
- Uważąj! - krzyknęłam.
Całkiem przezprzypadek udeżyłam go z liścia jego ręką.
- Ał! Pomarańczowy.
- A co cie to!
- Sory. Jestem nowy nazywam się Alan i jestem tropicielem.
- Powinieneś chodzić do szkoły a nie mieć stanowisko. Widać, że wszyscy są tu nienormalni.
- Nie jestem dzieckiem. Widać na przykład po tym, że jestem wyższy.- droczył się ze mną.
- Pf to tylko te twoje włosy z wielką kupą lakieru.
- hahahaha- zaczął się śmiać.
Przewróciłam oczami. Gapił się na mnie.
- Zapalisz?- jednak zanam jakieś zasady dobrego wychowania.
<Alan?>
Od Vanessy C.D. Samanthy
Po konfrontacji z Markiem postanowiłam jak najszybciej iść do swojego domku w nadziei, że chociaż tam będę miała chwilę spokoju. Był wczesny wieczór, więc wszyscy byli albo na kolacji albo przy swoich obowiązkach i chwilowo miałam cały domek dla siebie. Przebrałam się szybko i położyłam na łóżku przy niewielkim oknie, po czym niemal od razu zasnęłam…..
Następnego dnia obudziłam się dość wcześnie. Jednak, kiedy usiadłam na łóżku i rozespana rozejrzałam się po domku odkryłam, że nie mieszkam już sama. Na pozostałych trzech łóżkach spały obce dziewczyny mniej więcej w moim wieku. Miałam nadzieję, że jak już je poznam to się jakoś dogadamy. Nie chciałam mieć w obozie więcej wrogów, Mark w zupełności mi wystarczał…..
Nie chciałam budzić współlokatorek, więc szybko się przebrałam i w ciszy opuściłam domek. Od razu pobiegłam do domku magazynu by zacząć mały rekonesans, na który wczoraj nie miałam czasu. Niestety odkryłam, że Noctis miał rację i nasze zapasy leków są naprawdę mizerne. Zabrałam kilka z nich i wróciłam do domku lekarskiego, w którym nie zastałam jednak nikogo. Nie zmartwiło mnie to, bo miałam czas na uporządkowanie kilku rzeczy i przygotowanie medykamentów, które w każdej chwili powinnam mieć pod ręką.
Około ósmej do domku trafiło kilkoro dzieciaków ze szkółki, które nie potrafiły panować nad mocą i zrobiły sobie krzywdę. Gdy już się nimi zajęłam przyszły następne i tak w kółko aż do południa. Wtedy właśnie w drzwiach domku pojawił się Nathan.
- Vanessa ty już tutaj? – zdziwił się na mój widok
- Owszem, od rana – odpowiedziałam szczerze
- No to teraz masz przerwę – zakomenderował
- Co? Tak wcześnie? – zdziwiłam się
- Tak, jesteś nowa i dobra w tym, co robisz, więc będę cię wzywał do trudniejszych przypadków – wyjaśnił – Drobniejsze sprawy zostawię Erikowi, który jest bardzo początkujący
- Ok, jak chcesz – wzruszyłam ramionami i wyszłam z domku lekarskiego
Postanowiłam iść coś zjeść, ale w drodze do ogniska wpadła na mnie jakaś dziewczyna.
- Sorki – burknęła jakby rozespana
- Nic nie szkodzi – mruknęłam i chciałam iść dalej, ale kątem oka zauważyłam jak oczy dziewczyny się zamgliły i stracił równowagę.
Podtrzymałam ją szybko i podprowadziłam do jakiegoś pniaka, na którym ją usadziłam.
- Dobrze się czujesz? – zapytałam łagodnie, kucając przed nią
- Yhy…. – mruknęła sennie – To tylko zmęczenie i… auć – syknęła, gdy uraziła się w rękę, która była jakby trochę bezwładna
- I złamana ręka – dopowiedziałam z przekąsem
- Skąd wiesz? – zapytała zdziwiona dziewczyna, przytomniejąc trochę
- Jestem lekarką – wyjaśniłam, po czym wstałam z klęczek – Poczekaj tu na mnie. Zaraz przyniosę apteczkę i cię opatrzę
Dziewczyna kiwnęła głową, a ja pobiegłam z powrotem do domku lekarskiego. Tam złapałam apteczkę z bandażami i lekami i już po pięciu minutach byłam z powrotem przy nieznajomej.
(Samantha?)
Następnego dnia obudziłam się dość wcześnie. Jednak, kiedy usiadłam na łóżku i rozespana rozejrzałam się po domku odkryłam, że nie mieszkam już sama. Na pozostałych trzech łóżkach spały obce dziewczyny mniej więcej w moim wieku. Miałam nadzieję, że jak już je poznam to się jakoś dogadamy. Nie chciałam mieć w obozie więcej wrogów, Mark w zupełności mi wystarczał…..
Nie chciałam budzić współlokatorek, więc szybko się przebrałam i w ciszy opuściłam domek. Od razu pobiegłam do domku magazynu by zacząć mały rekonesans, na który wczoraj nie miałam czasu. Niestety odkryłam, że Noctis miał rację i nasze zapasy leków są naprawdę mizerne. Zabrałam kilka z nich i wróciłam do domku lekarskiego, w którym nie zastałam jednak nikogo. Nie zmartwiło mnie to, bo miałam czas na uporządkowanie kilku rzeczy i przygotowanie medykamentów, które w każdej chwili powinnam mieć pod ręką.
Około ósmej do domku trafiło kilkoro dzieciaków ze szkółki, które nie potrafiły panować nad mocą i zrobiły sobie krzywdę. Gdy już się nimi zajęłam przyszły następne i tak w kółko aż do południa. Wtedy właśnie w drzwiach domku pojawił się Nathan.
- Vanessa ty już tutaj? – zdziwił się na mój widok
- Owszem, od rana – odpowiedziałam szczerze
- No to teraz masz przerwę – zakomenderował
- Co? Tak wcześnie? – zdziwiłam się
- Tak, jesteś nowa i dobra w tym, co robisz, więc będę cię wzywał do trudniejszych przypadków – wyjaśnił – Drobniejsze sprawy zostawię Erikowi, który jest bardzo początkujący
- Ok, jak chcesz – wzruszyłam ramionami i wyszłam z domku lekarskiego
Postanowiłam iść coś zjeść, ale w drodze do ogniska wpadła na mnie jakaś dziewczyna.
- Sorki – burknęła jakby rozespana
- Nic nie szkodzi – mruknęłam i chciałam iść dalej, ale kątem oka zauważyłam jak oczy dziewczyny się zamgliły i stracił równowagę.
Podtrzymałam ją szybko i podprowadziłam do jakiegoś pniaka, na którym ją usadziłam.
- Dobrze się czujesz? – zapytałam łagodnie, kucając przed nią
- Yhy…. – mruknęła sennie – To tylko zmęczenie i… auć – syknęła, gdy uraziła się w rękę, która była jakby trochę bezwładna
- I złamana ręka – dopowiedziałam z przekąsem
- Skąd wiesz? – zapytała zdziwiona dziewczyna, przytomniejąc trochę
- Jestem lekarką – wyjaśniłam, po czym wstałam z klęczek – Poczekaj tu na mnie. Zaraz przyniosę apteczkę i cię opatrzę
Dziewczyna kiwnęła głową, a ja pobiegłam z powrotem do domku lekarskiego. Tam złapałam apteczkę z bandażami i lekami i już po pięciu minutach byłam z powrotem przy nieznajomej.
(Samantha?)
piątek, 13 czerwca 2014
Od Samanthy d.c. Noctis'a
- A to jutro o tej samej porze tutaj? - wolałam jeszcze zapytać.
- Tak, tutaj - odpowiedział wchodząc na drzewo.
Kiwnęłam głową i ruszyłam w stronę domków lekko się przeciągając. Byłam naprawdę niewyspana, ale sen na drzewie to faktycznie niezbyt dobry pomysł. Postanowiłam zdrzemnąć się jeszcze u siebie w domku, a później iść na obiad. Myślałam jeszcze nad wizytą u lekarza, bo po upadku bolała mnie lewa ręka, ale odpuściłam to sobie. Miałam wrażenie, że idąc już śpię, bo szłam tak przyćmiona, że do kogoś dobiłam.
- Sorki - burknęłam jakby obudzona z głębokiego snu.
<Do kogo dobiłam? Ktoś dokończy?>
- Tak, tutaj - odpowiedział wchodząc na drzewo.
Kiwnęłam głową i ruszyłam w stronę domków lekko się przeciągając. Byłam naprawdę niewyspana, ale sen na drzewie to faktycznie niezbyt dobry pomysł. Postanowiłam zdrzemnąć się jeszcze u siebie w domku, a później iść na obiad. Myślałam jeszcze nad wizytą u lekarza, bo po upadku bolała mnie lewa ręka, ale odpuściłam to sobie. Miałam wrażenie, że idąc już śpię, bo szłam tak przyćmiona, że do kogoś dobiłam.
- Sorki - burknęłam jakby obudzona z głębokiego snu.
<Do kogo dobiłam? Ktoś dokończy?>
Od Noctis'a d.c. Samanthy
- To dobrze - powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej - Nie żebym się na Ciebie jakoś specjalnie uwziął. Wszystkich traktuje równo
- Jasne - mruknęła
- Skoro to twój pierwszy raz to możesz już iść - stwierdziłem
- Co? Mówiłeś pięć godzin, minęły jakieś dwie... - zauważyła
- No i? Często zmieniam zdanie, za niedługo się pewnie przyzwyczaisz, a na razie się ciesz, że już koniec tych nudów na drzewie - powiedziałem
Kiwnęła głową widocznie nie chcąc drążyć rozmowy i ruszyła w kierunku domków. Nawet nie miałem zamiaru jej zatrzymywać. Wdrapałem się na miejsce i usadowiłem gdzie ona przed paroma minutami. O dziwo ja podczas patroli nie zasypiam, może dlatego, że już się do nich przyzwyczaiłem.
< Sam?>
- Jasne - mruknęła
- Skoro to twój pierwszy raz to możesz już iść - stwierdziłem
- Co? Mówiłeś pięć godzin, minęły jakieś dwie... - zauważyła
- No i? Często zmieniam zdanie, za niedługo się pewnie przyzwyczaisz, a na razie się ciesz, że już koniec tych nudów na drzewie - powiedziałem
Kiwnęła głową widocznie nie chcąc drążyć rozmowy i ruszyła w kierunku domków. Nawet nie miałem zamiaru jej zatrzymywać. Wdrapałem się na miejsce i usadowiłem gdzie ona przed paroma minutami. O dziwo ja podczas patroli nie zasypiam, może dlatego, że już się do nich przyzwyczaiłem.
< Sam?>
Od Samanthy d.c. Noctis'a
Dzisiaj rano Lee zafundował mi wczesną pobudkę poprzez głośne pukanie do drzwi. Wytłumaczył mi wszystko na temat patrolu itp. Następnie objaśnił mi również kto ułoży mi "grafik". Ruszyliśmy więc do niejakiego Noctis'a, który był, jak to wcześniej mi powiedziano, dowódcą osób patrolujących północ. Zastaliśmy go na drzewie, po czym przeprowadzili krótką rozmowę. Lee wrócił na swoje stanowisko. Westchnęłam lekko i weszłam na drzewo, nastawiając się na kolejne pięć godzin tutaj.
- Coś nie tak? - zapytał Noctis, wyraźnie zadowolony, że może pobiegać.
- Nie, w porządku. - odparłam krótko, nie miałam ochoty na rozmowę.
Kiwnął głową i ruszył przeczesywać teren. Pierwsza moja godzina minęła całkiem znośnie. Pocieszałam się faktem, że jeszcze tylko 4. Jednak następne dwie to był prawdziwy koszmar. Nie działo się zupełnie nic, było duszno i ciepło, a ja siedziałam na drzewie i nie czułam już praktycznie żadnej mojej kończyny. Dodatkowo tak potwornie spałam, że postanowiłam uciąć sobie krótką drzemkę. Drzemka zamieniła się w sen, który jednak ktoś po 30 minutach postanowił przerwać.
- Śpimy w pracy? - powiedział Noctis stojący obok drzewa, na tyle głośno, abym zdążyła się obudzić, wykonać szybki ruch "obronny" w prawo i spaść z drzewa.
- Już nie. - burknęłam wstając z ziemi.
<Noctis?>
- Coś nie tak? - zapytał Noctis, wyraźnie zadowolony, że może pobiegać.
- Nie, w porządku. - odparłam krótko, nie miałam ochoty na rozmowę.
Kiwnął głową i ruszył przeczesywać teren. Pierwsza moja godzina minęła całkiem znośnie. Pocieszałam się faktem, że jeszcze tylko 4. Jednak następne dwie to był prawdziwy koszmar. Nie działo się zupełnie nic, było duszno i ciepło, a ja siedziałam na drzewie i nie czułam już praktycznie żadnej mojej kończyny. Dodatkowo tak potwornie spałam, że postanowiłam uciąć sobie krótką drzemkę. Drzemka zamieniła się w sen, który jednak ktoś po 30 minutach postanowił przerwać.
- Śpimy w pracy? - powiedział Noctis stojący obok drzewa, na tyle głośno, abym zdążyła się obudzić, wykonać szybki ruch "obronny" w prawo i spaść z drzewa.
- Już nie. - burknęłam wstając z ziemi.
<Noctis?>
Od Noctis'a d.c. Samanthy
Powiodłem za nią wzrokiem i wolno wstałem. Gdy zniknęła już za rozgadanym tłumem innych dzieciaków podszedłem do Mark'a.
- Dobrze Ci tak - powiedziałem z drwiącym uśmiechem
- Coś ty powiedział?! - warknął widocznie wkurzony i od razu podniósł się z kolan na równe nogi
- Z tego co wiem nie masz problemów ze słuchem - zakpiłem.
Skrzywił się i już na mnie zamachnął, ale w sekundzie zamarł.
- Dobrze, że musiałem się wysilać, jednak masz prosty umysł. Posłuchaj, będziesz święcie przekonany, że to ja doniosłem i zostawisz Ness w spokoju, a teraz wracaj do domku i zapomnij o tej rozmowie - powiedziałem, a on bezo ciągu wykonał to polecenie
Rozejrzałem się szybko czy ktoś czasem tego nie uchwycił jednak jak się spodziewałem nikogo nie ujrzałem. Sam też udałem się do domku
Następnego dnia od rana miałem patrol. Super, sześć godzin siedzenia na drzewie i drętwienia. Tak, właśnie minęła większa jego część. Gdy zaczęła się druga godzina i wszystkie kończyny zdążyły mi dostatecznie zdrętwieć, zauważyłem Lee, który szedł w towarzystwie jakiejś dziewczyny. Ześlizgnąłem się z drzewa.
- Widmo to jest Samantha... - powiedział
- Nowa? - zapytałem patrząc na nią
Wzruszyła ramionami.
- Wolisz siedzieć na drzewie pięć godzin czy biegać wokoło obozu? Osobiście polecam to drugie - zapytałem
- On tak zawsze - mruknął do niej Lee
- ej, znaczy jaki? - zapytałem
- Walisz prosto z mostu - zauważył
- A co? Mam owijać w bawełnę? - odpowiedziałem
- No nie... - odparł
- Dobrze, jednak posiedzisz tutaj kolejne pięć godzin - wskazałem na drzewo - Lee możesz wracać na swoje stanowisko, a ja się przebiegnę
< Sam? >
- Dobrze Ci tak - powiedziałem z drwiącym uśmiechem
- Coś ty powiedział?! - warknął widocznie wkurzony i od razu podniósł się z kolan na równe nogi
- Z tego co wiem nie masz problemów ze słuchem - zakpiłem.
Skrzywił się i już na mnie zamachnął, ale w sekundzie zamarł.
- Dobrze, że musiałem się wysilać, jednak masz prosty umysł. Posłuchaj, będziesz święcie przekonany, że to ja doniosłem i zostawisz Ness w spokoju, a teraz wracaj do domku i zapomnij o tej rozmowie - powiedziałem, a on bezo ciągu wykonał to polecenie
Rozejrzałem się szybko czy ktoś czasem tego nie uchwycił jednak jak się spodziewałem nikogo nie ujrzałem. Sam też udałem się do domku
Następnego dnia od rana miałem patrol. Super, sześć godzin siedzenia na drzewie i drętwienia. Tak, właśnie minęła większa jego część. Gdy zaczęła się druga godzina i wszystkie kończyny zdążyły mi dostatecznie zdrętwieć, zauważyłem Lee, który szedł w towarzystwie jakiejś dziewczyny. Ześlizgnąłem się z drzewa.
- Widmo to jest Samantha... - powiedział
- Nowa? - zapytałem patrząc na nią
Wzruszyła ramionami.
- Wolisz siedzieć na drzewie pięć godzin czy biegać wokoło obozu? Osobiście polecam to drugie - zapytałem
- On tak zawsze - mruknął do niej Lee
- ej, znaczy jaki? - zapytałem
- Walisz prosto z mostu - zauważył
- A co? Mam owijać w bawełnę? - odpowiedziałem
- No nie... - odparł
- Dobrze, jednak posiedzisz tutaj kolejne pięć godzin - wskazałem na drzewo - Lee możesz wracać na swoje stanowisko, a ja się przebiegnę
< Sam? >
Od Samanthy d.c. Vanessy
W East River byłam nowa. Dotarłam tutaj praktycznie kilka dni temu. Zdążyłam się już zapoznać z okolicą, wiedziałam gdzie mieści się domek lekarski, miałam nawet mniej więcej obcykane kto tam "przyjmuje". Wytłumaczono mi gdzie jemy posiłki. Pokazano mi także mój domek, który będę oczywiście z kimś dzielić. Czekałam tylko jeszcze na wskazówki co do mojego stanowiska, czyli osoby patrolującej północ. Dochodził już wieczór, kiedy kończyłam oglądać moje "stanowisko do spania". Wyszłam na dwór i wolno ruszyłam w kierunku ogniska. Stanęłam sobie pod jakimś drzewem, nie byłam zbytnio towarzyską osobą, takie rzeczy mnie nie interesowały. Zamyśliłam się trochę obserwując otoczenie, jednak z moich myśli wyrwała mnie rozmowa, a raczej kłótnia prowadzona całkiem niedaleko mnie. Przyjrzałam się trochę i zauważyłam, że jakiś chłopak oraz pewna dziewczyna, prowadzą zawziętą dyskusję. Nie chciałam podsłuchiwać, więc jedynie patrzyłam. W pewnej chwili dziewczyna telekinezą zadała cios chłopakowi, bardzo dobrze, facet to świnia. Ruszyłam w stronę swojego domku. Uśmiechnęłam się do siebie mijając po drodze tą dziewczynę.
- Przynajmniej nie jestem jedyna niebieska. - powiedziałam do siebie, albo do niej. Mało ważne.
<Vanessa, Chisaki, Noctis? Ktoś dokończy? XD>
- Przynajmniej nie jestem jedyna niebieska. - powiedziałam do siebie, albo do niej. Mało ważne.
<Vanessa, Chisaki, Noctis? Ktoś dokończy? XD>
wtorek, 10 czerwca 2014
Od Vanessy d.c. Noctis'a
Po niespodziewanym pojawieniu się Uciekiniera Noc opuścił domek lekarzy i gdzieś poszedł. Ja w tym czasie dokończyłam opatrywanie dziewcząt. Myślałam, że będę miała, choć chwilę by pójść do swojego domku i się ogarnąć po akcji tropicieli, ale mi nie wyszło, bo ledwie dziewczyny wyszły pojawili się nowi pacjenci. Razem z Nathanem szybko rozdzieliliśmy w dwa kąty domu lekarskiego i znowu zaczęła się harówka…
- Jak chcesz to możesz już iść Ness – powiedział Nathan pod wieczór, gdy do opatrzenia został ostatni pacjent – Ja się nim zajmę
- Dzięki – uśmiechnęłam się z wdzięcznością – Do zobaczenia jutro rano
- Tsa… o ile nas nie zerwą o pierwszej nocy do opatrywania uczestników jakiejś nocnej eskapady
- Nawet, jeśli tak zrobią to damy sobie radę – zapewniłam, idąc do wyjścia
Jednak zanim opuściłam domek lekarzy drogę zagrodziła mi znajoma postać.
- Co ty wywijasz Vanessa, co?! – wydarł się na mnie Mark
- Wypełniam swoje obowiązki – odpowiedziałam wyniośle, po czym wyminęłam go zwinnie
Szybkim krokiem ruszyłam przez obóz, ale Mark mnie dogonił i złapał za rękę.
- Obowiązki?! Ty kretynko! Doniosłaś na mnie Uciekinierowi! – wrzeszczał
- Och, rusz mózgownicą Mark! – warknęłam zirytowana, szarpiąc się, na co tropiciel całym swoim ciężarem przycisnął mnie do najbliższego drzewa. - Niby kiedy miałam to zrobić, co? Przed czy w trakcie opatrywania dwudziestki dzieciaków?
- Tylko ty mogłaś to zrobić! – upierał się – Nie ma tu nikogo na tyle głupiego by mi się stawiać i kwestionować moje rozkazy!
- Doprawdy? – spojrzałam mu wyzywająco w oczy - W nosie mam twoje rozkazy - warknęłam
- Radzę być dla mnie miłą laluniu – syknął mi do ucha
- A niby z jakiej okazji? – zadrwiłam – Dzień dobroci dla chamów?
- Pożałujesz….! – zaczął, a ja poczułam jak wokół nas wzbiera fala gorąca
Nie zamierzałam pozwolić żeby ten kretyn wysadził cały obóz. Musiałam go jakoś zdekoncentrować, więc skupiłam się na leżącej opodal gałęzi, po czym pokierowałam nią tak, że chłopak dostał w tył głowy. Nie było to mocne uderzenie, ale wystarczyłoby się rozproszył i przestał używać mocy. Korzystając z tego, że był lekko skołowany wsadziłam mu łokieć w brzuch a obcas w stopę. Tropiciel zaklął i cofnął się zaskoczony.
- Nie radzę próbować na mnie swoich sztuczek – powiedziałam chłodno patrząc na niego z góry, po czym odwróciłam się i z podniesioną głową ruszyłam w stronę swojego domku.
(Noctis? Rose?)
- Jak chcesz to możesz już iść Ness – powiedział Nathan pod wieczór, gdy do opatrzenia został ostatni pacjent – Ja się nim zajmę
- Dzięki – uśmiechnęłam się z wdzięcznością – Do zobaczenia jutro rano
- Tsa… o ile nas nie zerwą o pierwszej nocy do opatrywania uczestników jakiejś nocnej eskapady
- Nawet, jeśli tak zrobią to damy sobie radę – zapewniłam, idąc do wyjścia
Jednak zanim opuściłam domek lekarzy drogę zagrodziła mi znajoma postać.
- Co ty wywijasz Vanessa, co?! – wydarł się na mnie Mark
- Wypełniam swoje obowiązki – odpowiedziałam wyniośle, po czym wyminęłam go zwinnie
Szybkim krokiem ruszyłam przez obóz, ale Mark mnie dogonił i złapał za rękę.
- Obowiązki?! Ty kretynko! Doniosłaś na mnie Uciekinierowi! – wrzeszczał
- Och, rusz mózgownicą Mark! – warknęłam zirytowana, szarpiąc się, na co tropiciel całym swoim ciężarem przycisnął mnie do najbliższego drzewa. - Niby kiedy miałam to zrobić, co? Przed czy w trakcie opatrywania dwudziestki dzieciaków?
- Tylko ty mogłaś to zrobić! – upierał się – Nie ma tu nikogo na tyle głupiego by mi się stawiać i kwestionować moje rozkazy!
- Doprawdy? – spojrzałam mu wyzywająco w oczy - W nosie mam twoje rozkazy - warknęłam
- Radzę być dla mnie miłą laluniu – syknął mi do ucha
- A niby z jakiej okazji? – zadrwiłam – Dzień dobroci dla chamów?
- Pożałujesz….! – zaczął, a ja poczułam jak wokół nas wzbiera fala gorąca
Nie zamierzałam pozwolić żeby ten kretyn wysadził cały obóz. Musiałam go jakoś zdekoncentrować, więc skupiłam się na leżącej opodal gałęzi, po czym pokierowałam nią tak, że chłopak dostał w tył głowy. Nie było to mocne uderzenie, ale wystarczyłoby się rozproszył i przestał używać mocy. Korzystając z tego, że był lekko skołowany wsadziłam mu łokieć w brzuch a obcas w stopę. Tropiciel zaklął i cofnął się zaskoczony.
- Nie radzę próbować na mnie swoich sztuczek – powiedziałam chłodno patrząc na niego z góry, po czym odwróciłam się i z podniesioną głową ruszyłam w stronę swojego domku.
(Noctis? Rose?)
Od Noctis'a d.c. Vanessy
- Widmo, widać, że szybko się zapoznajesz z nowymi lekarzami, znowu Cię postrzelili? - dobiegł do moich uszu głos Clancy'ego, który widocznie stał za mną.
Zaraz się wyprostowałem i błyskawicznie odwróciłem. Uśmiechnąłem nieco niezręcznie.
- Mam coś do tego stanowiska, że jego członkowie zawsze na mnie wpadają - odpowiedziałem próbując jakoś wybrnąć.
- No to skoro tak Ci się podoba praca lekarzy i wolisz to od swoich obowiązków, które powinieneś właśnie wypełniać to trzeba przenieść do magazynu nową dostawę leków - powiedział z przekąsem
Westchnąłem cicho i zacząłem się wlec w kierunku wielkich pudeł. Zerknąłem przez ramię i już go nie było, pewnie dalej podszedł na ten swój co dzienny obchód. Skończyłem przenosić je do magazynu dopiero po godzinie gdyż nie zaliczyłbym ich do lekkich. Zbliżał się wolno wieczór, a, że dzisiejszej nocy nie miałem zaplanowanego patrolu wolno udałem się w kierunku naszego domku. Nie miałem zamiaru jeść kolacji, tym bardziej siedzieć jak reszta przy ognisku, więc siadłem na schodach domku. Słychać było krzyki, ale bardziej jako odgłosy kłótni niż okrzyki strachu. Przeniosłem wzrok w tamtym kierunku i zobaczyłem Ness i Mark'a, który przyciskał ją do drzewa. Stwierdziłem początkowo, że to nie moja sprawa, o ile Mark nie podpali obozu. Siedziałem dalej na schodach gdzie wcześniej, nie ruszając się ani nie włączając w to.
< Ness?>
Zaraz się wyprostowałem i błyskawicznie odwróciłem. Uśmiechnąłem nieco niezręcznie.
- Mam coś do tego stanowiska, że jego członkowie zawsze na mnie wpadają - odpowiedziałem próbując jakoś wybrnąć.
- No to skoro tak Ci się podoba praca lekarzy i wolisz to od swoich obowiązków, które powinieneś właśnie wypełniać to trzeba przenieść do magazynu nową dostawę leków - powiedział z przekąsem
Westchnąłem cicho i zacząłem się wlec w kierunku wielkich pudeł. Zerknąłem przez ramię i już go nie było, pewnie dalej podszedł na ten swój co dzienny obchód. Skończyłem przenosić je do magazynu dopiero po godzinie gdyż nie zaliczyłbym ich do lekkich. Zbliżał się wolno wieczór, a, że dzisiejszej nocy nie miałem zaplanowanego patrolu wolno udałem się w kierunku naszego domku. Nie miałem zamiaru jeść kolacji, tym bardziej siedzieć jak reszta przy ognisku, więc siadłem na schodach domku. Słychać było krzyki, ale bardziej jako odgłosy kłótni niż okrzyki strachu. Przeniosłem wzrok w tamtym kierunku i zobaczyłem Ness i Mark'a, który przyciskał ją do drzewa. Stwierdziłem początkowo, że to nie moja sprawa, o ile Mark nie podpali obozu. Siedziałem dalej na schodach gdzie wcześniej, nie ruszając się ani nie włączając w to.
< Ness?>
Od Vaneesy d.c. Noctis'a
Podczas gdy chłopaki się zagadali ja zaczęłam rozglądać się ciekawie po domku lekarskim. Nie był duży i brakowało w nim wyposażenia. Za to pacjentów było sporo. Oprócz ośmiolatka, którego właśnie bandażował Nathan w kącie siedziały jeszcze dwie dziewczyny, obie mocno poparzone. Bez słowa zgarnęłam kilka rzeczy z półki na leki i medykamenty, po czym podeszłam do dziewcząt. Nie protestowały, kiedy zaczęłam je opatrywać, ale nie były też skłonne do rozmowy, więc znowu zaczęłam słuchać przekomarzań chłopaków.
- Noc, przeszkadzasz tu – mówił właśnie Nathan
- Skoro tak twierdzisz – mruknął czarnowłosy, po czym wstał wolno i ruszył do drzwi – Jak nas stąd wyganiasz to się zmywamy
- Nie zgrywaj się Noc – prychnął lekarz – Bo jeszcze twoja towarzyszka uwierzy, że naprawdę się przejąłeś. A właśnie może mi powiesz, kim ona właściwie jest i czemu włazi gdzie nie potrzeba…..? – urwał, gdy znaczącym chrząknięciem zwróciłam na siebie uwagę, – Co ty robisz….? – wydukał zdumiony
- Wykonuję swoje obowiązki i opatruję rannych – odparłam spokojnie
- Ale….
- Nie rób takiej głupiej miny Nath – parsknął Noc, nonszalancko opierając się o drzwi – Ness jest lekarką i jak widać zna swój fach
(Noctis?)
- Noc, przeszkadzasz tu – mówił właśnie Nathan
- Skoro tak twierdzisz – mruknął czarnowłosy, po czym wstał wolno i ruszył do drzwi – Jak nas stąd wyganiasz to się zmywamy
- Nie zgrywaj się Noc – prychnął lekarz – Bo jeszcze twoja towarzyszka uwierzy, że naprawdę się przejąłeś. A właśnie może mi powiesz, kim ona właściwie jest i czemu włazi gdzie nie potrzeba…..? – urwał, gdy znaczącym chrząknięciem zwróciłam na siebie uwagę, – Co ty robisz….? – wydukał zdumiony
- Wykonuję swoje obowiązki i opatruję rannych – odparłam spokojnie
- Ale….
- Nie rób takiej głupiej miny Nath – parsknął Noc, nonszalancko opierając się o drzwi – Ness jest lekarką i jak widać zna swój fach
(Noctis?)
poniedziałek, 9 czerwca 2014
Od Noctis'a d.c. Vanessy
- nie, ależ skąd, bardzo ładnie - powiedziałem
Po chwili było już widać ognisko i biuro Clancy'ego. Jak wcześniej nikt na nas nie wracał uwagi tak teraz nie było osoby, która nie powiedziałaby mi chodź by szybkiego cześć.
~ sława na miarę Clancy'ego - pomyślałem i odruchowo spojrzałem w jego okno
Było puste lecz miałem wrazenie, ze tam stoi.
- lubią Cię tu - stwierdziła Ness patrząc na mnie
- nie, raczej nie, po prostu mają trochę szacunku, z tego co wiem dużo tu o mnie plotkują - odpowiedziałem
Ruszyłem do najbliższego domku - lekarskiego.
- idziesz mnie odprowadzić? - zadrwiła
- nie, chcialabyś - odpowiedziałem
Wszedłem do środka gdzie siedział Nath bandazując jakiegoś ośmiolatka.
- siemka Nath - powiedziałem siadając na parapecie
- przestan mnie tak nazywać - mruknął
- nigdy! Nath Ci pasuje - odpowiedziałem
- ale to skrót od Nathalie - powiedziała Ness
- nie, dla mnie od Nathan i tak już zostanie - powiedziałem
- specjalnie dałes mu żeńską krywe? - zapytała
- całkiem specjalnie - odpowiedziałem
- Noc, przeszkadzasz tu - odpowiedział lekko ponuro
- skoro tak twierdzisz - wstalem wolno
Po chwili było już widać ognisko i biuro Clancy'ego. Jak wcześniej nikt na nas nie wracał uwagi tak teraz nie było osoby, która nie powiedziałaby mi chodź by szybkiego cześć.
~ sława na miarę Clancy'ego - pomyślałem i odruchowo spojrzałem w jego okno
Było puste lecz miałem wrazenie, ze tam stoi.
- lubią Cię tu - stwierdziła Ness patrząc na mnie
- nie, raczej nie, po prostu mają trochę szacunku, z tego co wiem dużo tu o mnie plotkują - odpowiedziałem
Ruszyłem do najbliższego domku - lekarskiego.
- idziesz mnie odprowadzić? - zadrwiła
- nie, chcialabyś - odpowiedziałem
Wszedłem do środka gdzie siedział Nath bandazując jakiegoś ośmiolatka.
- siemka Nath - powiedziałem siadając na parapecie
- przestan mnie tak nazywać - mruknął
- nigdy! Nath Ci pasuje - odpowiedziałem
- ale to skrót od Nathalie - powiedziała Ness
- nie, dla mnie od Nathan i tak już zostanie - powiedziałem
- specjalnie dałes mu żeńską krywe? - zapytała
- całkiem specjalnie - odpowiedziałem
- Noc, przeszkadzasz tu - odpowiedział lekko ponuro
- skoro tak twierdzisz - wstalem wolno
< Ness?>
Od Vanessy d.c. Noctis'a
- Skoro jesteś ich dowódcą to czemu spotkaliśmy cię na głównej drodze? - zapytałam zaintrygowana - Nie powinieneś sprawdzać czy twoja drużyna ze wszystkim sobie radzi albo chociaż być na odległość głosu żeby mogli ci zaraportować jeśli by kogoś zauważyli?
- Zazwyczaj właśnie to robię - przyznał czarnowłosy - Ale czasem Uciekinier daje mi jakieś zadania, których nie ma kto wykonać. Zresztą sama wiesz jak jest - wzruszył ramionami
- Fakt - wywróciłam oczami - Nie zdążyłam sie dobrze rozejrzeć, a już zostałam odesłana do innej roboty
- Nie zazdroszczę - mruknął chłopak - Fucha tropiciela nie jest zła, ale nie wytrzymałbym z Markiem jako dowódcą - zamilkł po czym dodał z lekkim uśmiechem - Z tego co słyszałem zwracał się do ciebie jakoś tak dziwnie.... Nessie?
- Ness - poprawiłam go - To skrót od Vanessy. Jak ci nie odpowiada mów do ,nie po prostu Ruda - poradziłam i uśmiechnęłam się
(Noctis?)
- Fakt - wywróciłam oczami - Nie zdążyłam sie dobrze rozejrzeć, a już zostałam odesłana do innej roboty
- Nie zazdroszczę - mruknął chłopak - Fucha tropiciela nie jest zła, ale nie wytrzymałbym z Markiem jako dowódcą - zamilkł po czym dodał z lekkim uśmiechem - Z tego co słyszałem zwracał się do ciebie jakoś tak dziwnie.... Nessie?
- Ness - poprawiłam go - To skrót od Vanessy. Jak ci nie odpowiada mów do ,nie po prostu Ruda - poradziłam i uśmiechnęłam się
(Noctis?)
Od Noctis'a d.c. Vanessy
- A może i byś się nadawała - stwierdziłem - Ale co do jednego się zgodzę Mark to dupek jakich mało.
- Chyba jednak dość dużo - wtrąciła
- Nie, trudno mu dorównać - odpowiedziałem z uśmiechem
Zaśmiała się ale dość cicho i krótko.
- Widać, że nie znasz go od wczoraj
- Nie, znam go odkąd tutaj przybył, od początku był taki sam, a jak Uciekinier tymczasowo dał mu obowiązek to całkiem mu odstrzeliło - powiedziałem
- A długo tu jesteś? - zapytała
- Tak, od początku istnienia East River - odpowiedziałem na pytanie
Kiwnęła głową.
- Ty zdaje się jesteś nowa, bo mam zaszczyt znać wszystkich lekarzy jacy tu są i nawet doświadczyć ich pomocy medycznej, a Ciebie widzę po raz pierwszy - powiedziałem
- Tak..., jestem od niedawna - stwierdziła
- Mamy mało lekarzy odkąd trzej pojechali do domu, z trudem zresztą wypraszając Uciekiniera brakuje nam medyków, zostali dwaj, no skoro doszłaś to trzej, z tego jeden ma 14 lat i dopiero co wyszedł z naszej szkółki - zakończyłem krótki zwiastun jak tu u nas wygląda
- To nieciekawie...
- Serio? No jest nieco gorzej bo jak widać jeszcze nie rozglądałaś się za lekami w magazynie, których praktycznie nie ma - odpowiedziałem z przekąsem
- Ej, to, że jestem tu od niedawna nic Ci nie mówi? Nie zrobię przecież wszystkiego na raz! - odpowiedziała wojowniczo
- Dobrze, dobrze, nie wściekaj się tak - mruknąłem
- A ty kim jesteś? - zapytała
Nie odpowiedziałem bo pomachałem koledze schowanemu na drzewie. Schowanemu...., mało powiedziane, był dosłownie niewidoczny, gdyby nie to, że on zawsze tu siedzi na zmianę z kimś innym, który zawsze jest na widoku sam bym nie wiedział. Odpowiedział mi tym samym co wyglądało jakby kora drzewa sama się ruszała.
- Co to? - zapytała zdziwiona
- Liam - odpowiedziałem ruszając dalej
- Ale... - zaczęła jednak ucięła
- Liam z patrolu północnego, 200 metrów dalej siedzi James, dalej Eric, a za 300 Xavier - powiedziałem
- Nieźle się orientujesz - stwierdziła
- Bo to moja drużyna, jestem Dowódcą Patroli Północnych - odpowiedziałem, było już widać pierwsze domki
< Vanessa?>
- Chyba jednak dość dużo - wtrąciła
- Nie, trudno mu dorównać - odpowiedziałem z uśmiechem
Zaśmiała się ale dość cicho i krótko.
- Widać, że nie znasz go od wczoraj
- Nie, znam go odkąd tutaj przybył, od początku był taki sam, a jak Uciekinier tymczasowo dał mu obowiązek to całkiem mu odstrzeliło - powiedziałem
- A długo tu jesteś? - zapytała
- Tak, od początku istnienia East River - odpowiedziałem na pytanie
Kiwnęła głową.
- Ty zdaje się jesteś nowa, bo mam zaszczyt znać wszystkich lekarzy jacy tu są i nawet doświadczyć ich pomocy medycznej, a Ciebie widzę po raz pierwszy - powiedziałem
- Tak..., jestem od niedawna - stwierdziła
- Mamy mało lekarzy odkąd trzej pojechali do domu, z trudem zresztą wypraszając Uciekiniera brakuje nam medyków, zostali dwaj, no skoro doszłaś to trzej, z tego jeden ma 14 lat i dopiero co wyszedł z naszej szkółki - zakończyłem krótki zwiastun jak tu u nas wygląda
- To nieciekawie...
- Serio? No jest nieco gorzej bo jak widać jeszcze nie rozglądałaś się za lekami w magazynie, których praktycznie nie ma - odpowiedziałem z przekąsem
- Ej, to, że jestem tu od niedawna nic Ci nie mówi? Nie zrobię przecież wszystkiego na raz! - odpowiedziała wojowniczo
- Dobrze, dobrze, nie wściekaj się tak - mruknąłem
- A ty kim jesteś? - zapytała
Nie odpowiedziałem bo pomachałem koledze schowanemu na drzewie. Schowanemu...., mało powiedziane, był dosłownie niewidoczny, gdyby nie to, że on zawsze tu siedzi na zmianę z kimś innym, który zawsze jest na widoku sam bym nie wiedział. Odpowiedział mi tym samym co wyglądało jakby kora drzewa sama się ruszała.
- Co to? - zapytała zdziwiona
- Liam - odpowiedziałem ruszając dalej
- Ale... - zaczęła jednak ucięła
- Liam z patrolu północnego, 200 metrów dalej siedzi James, dalej Eric, a za 300 Xavier - powiedziałem
- Nieźle się orientujesz - stwierdziła
- Bo to moja drużyna, jestem Dowódcą Patroli Północnych - odpowiedziałem, było już widać pierwsze domki
< Vanessa?>
Od Vanessy d.c. Noctis'a
No pięknie! Czy Mark może, choć raz zainteresować się czymś więcej niż koniec własnego nosa? Wiem, że dla niego najważniejsza jest jego zabawa, jego ambicja, jego widzi mi się, ale tym razem już przesadził. Nie dość, że zrobił idiotkę ze mnie i reszty załogi każąc złapać tego chłopaka i wmawiając nam, że to intruz to na dodatek kazał mi go zaprowadzić do obozu tak jakbym podlegała jego rozkazom! A przecież nie należałam do jego załogi, nie byłam nawet tropicielką! Dołączyłam do Mark’a tylko na parę dni i to na prośbę Clancy’ego, bo jakiś tropiciel trafił do szpitala i ktoś musiał go zastąpić. Miałam tylko osłaniać tyły podczas akcji, a okazało się, że Mark zrobił sobie ze mnie dziewczynę na posyłki.
Tak myśląc, ruszyłam przed siebie. Byłam tak wściekła na Mark’a, że nie zdawałam sobie sprawy, że niemal biegnę. W chwilę później zrównałam się z nieznajomym chłopakiem, który posłał mi niechętne spojrzenie i burknął:
- Mówiłem, że nie potrzebuje przewodnika
- Tsa… bo do tego dupka coś dotrze…. – mruknęłam nadal zła
Facet uniósł brwi
- Czyżby twój szef zalazł ci za skórę? – zadrwił – Myślałem, że tropiciele już się do niego przyzwyczaili
- Tropiciele może tak – wzruszyłam ramionami – Ale ja jestem lekarką
- Że co? – zdziwił się – To, jakim cudem byłaś na akcji?
- W zastępstwie – wyjaśniłam, krzywiąc się lekko
(Noctis?)
Tak myśląc, ruszyłam przed siebie. Byłam tak wściekła na Mark’a, że nie zdawałam sobie sprawy, że niemal biegnę. W chwilę później zrównałam się z nieznajomym chłopakiem, który posłał mi niechętne spojrzenie i burknął:
- Mówiłem, że nie potrzebuje przewodnika
- Tsa… bo do tego dupka coś dotrze…. – mruknęłam nadal zła
Facet uniósł brwi
- Czyżby twój szef zalazł ci za skórę? – zadrwił – Myślałem, że tropiciele już się do niego przyzwyczaili
- Tropiciele może tak – wzruszyłam ramionami – Ale ja jestem lekarką
- Że co? – zdziwił się – To, jakim cudem byłaś na akcji?
- W zastępstwie – wyjaśniłam, krzywiąc się lekko
(Noctis?)
Od Noctis'a
Wracałem właśnie z tajnej misji od Clancy'ego. HA! Co ja mówię? Ani to tajne ani to misja, po prostu tak to nazwał. Może i wiedziało o tym mało osób, ale tajnym bym tego nie nazwał, a misja? Czy można tak nazwać dostarczenie listu od jakiegoś dzieciaka? Chyba nie.
Wyszedłem właśnie z lasu na otwartą drogę gdy zobaczyłem ciężarówkę. Po drugiej stronie czaiło się paru Tropicieli z East River. Dostrzegłem tam ich tymczasowego przywódce - Mark'a. Jakoś zbytnio nad sobą nie przepadaliśmy. Jest strasznie nieodpowiedzialny, wybuchowy i zmierzły, ale fakt faktem niezły z niego strateg jak na czerwonego. W sekundzie obserwowałem jak rzucają się najpierw na ciężarówkę, przewracają ją i wyciągają kierowcę. Ruszyłem wolno w ich kierunku kiedy Mark wskazał na mnie jakieś rudej dziewczynie. Odpowiedziała mu lekko niezadowolonym spojrzeniem.
- Co on znowu wymyślił? - mruknąłem do siebie
Gdy ruszyła wraz z dwójką kolegów w moim kierunku, posłał mi drwiący uśmiech. Skrzywiłem się i cofnąłem krok. W tym czasie jego ekipa skończyła grabić ciężarówkę i część już zniknęła w lesie. Dwóch trzymało nieprzytomnego kierowcę. Tym czasem trójka dzieciaków przeszła do biegu w moim kierunku, ich miny wskazywały, że to raczej nie jest próba przywitania się ze mną i spytania jak było na wyjeździe. Mogli mnie nie skojarzyć, nie znałem żadnego z nich nawet z widzenia, a nie miałem na sobie mojego typowego czarnego ubrania z pomarańczowym znakiem PSI na ramieniu i piersi.. - mundur, któregoś z żołnierzy, skradziony już dawno temu. Spiorunowałem krótko Mark'a wzrokiem i ruszyłem w ich kierunku wolno.
- Hej..., jestem z pat... - nie mogłem skończyć zdania bo jeden z dryblasów wymierzył mi cios z pięści w brzuch. Syknąłem.
- Przestańcie, nawet go Mark nie przesłuchał, zabrać go i wracamy, tylko szybko - powiedziała nieco chłodno.
Nie zdążyłem nic powiedzieć bo drugi mi założył knebel na usta. Po czym niestety ogłuszony straciłem przytomność. Obudziłem się w lesie widocznie na ich postoju gdzie mieli stwierdzić co ze mną zrobią. Otworzyłem oczy.
- O! Obudził się! - zameldował jakiś młodszy dzieciak widocznie około 13
Skrzywiłem się czując pulsujący ból w głowie.
- Zdejmij mu knebel - rozkazał Mark dzieciakowi
Dzieciak z zadowoleniem, że może coś zrobić szybko wykonał rozkaz.
- Mark! Ty stara gnido! Rozwiąż mnie bo Ci nogi z dupy powyrywam! - wrzasnąłem próbując się rozwiązać
Wszyscy oprócz Mark'a całkowicie zbaranieli.
- No wiesz, nie można się już nieco zabawić? - odpowiedział drwiąco
- Nie w ten sposób! - warknąłem
- I co? Doniesiesz Clancy'emu? Czy znowu nie niego nie zawitasz? - zapytał
Prychnąłem.
- Dobrze, rozwiązać go - zadecydował.
Mały zaraz do mnie doskoczył i rozwiązał, wstałem wolno.
- Ness, zaprowadź Noc'a z powrotem, tylko żeby tym razem nic mu się nie stało, bo znowu coś złamie spadając z drzewa - powiedział
Prychnąłem
- Dam radę sam, a co do tego wypadku nie spadłem tylko dostałem z kulki w ramię od SSP - mruknąłem
Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem przed siebie.
- No idź za nim... - usłyszałem strzępek rozmowy zza pleców, niestety tylko irytujący głos Mark'a - No i? Co mnie obchodzi co powiedział, idź za nim
< Ness?>
Wyszedłem właśnie z lasu na otwartą drogę gdy zobaczyłem ciężarówkę. Po drugiej stronie czaiło się paru Tropicieli z East River. Dostrzegłem tam ich tymczasowego przywódce - Mark'a. Jakoś zbytnio nad sobą nie przepadaliśmy. Jest strasznie nieodpowiedzialny, wybuchowy i zmierzły, ale fakt faktem niezły z niego strateg jak na czerwonego. W sekundzie obserwowałem jak rzucają się najpierw na ciężarówkę, przewracają ją i wyciągają kierowcę. Ruszyłem wolno w ich kierunku kiedy Mark wskazał na mnie jakieś rudej dziewczynie. Odpowiedziała mu lekko niezadowolonym spojrzeniem.
- Co on znowu wymyślił? - mruknąłem do siebie
Gdy ruszyła wraz z dwójką kolegów w moim kierunku, posłał mi drwiący uśmiech. Skrzywiłem się i cofnąłem krok. W tym czasie jego ekipa skończyła grabić ciężarówkę i część już zniknęła w lesie. Dwóch trzymało nieprzytomnego kierowcę. Tym czasem trójka dzieciaków przeszła do biegu w moim kierunku, ich miny wskazywały, że to raczej nie jest próba przywitania się ze mną i spytania jak było na wyjeździe. Mogli mnie nie skojarzyć, nie znałem żadnego z nich nawet z widzenia, a nie miałem na sobie mojego typowego czarnego ubrania z pomarańczowym znakiem PSI na ramieniu i piersi.. - mundur, któregoś z żołnierzy, skradziony już dawno temu. Spiorunowałem krótko Mark'a wzrokiem i ruszyłem w ich kierunku wolno.
- Hej..., jestem z pat... - nie mogłem skończyć zdania bo jeden z dryblasów wymierzył mi cios z pięści w brzuch. Syknąłem.
- Przestańcie, nawet go Mark nie przesłuchał, zabrać go i wracamy, tylko szybko - powiedziała nieco chłodno.
Nie zdążyłem nic powiedzieć bo drugi mi założył knebel na usta. Po czym niestety ogłuszony straciłem przytomność. Obudziłem się w lesie widocznie na ich postoju gdzie mieli stwierdzić co ze mną zrobią. Otworzyłem oczy.
- O! Obudził się! - zameldował jakiś młodszy dzieciak widocznie około 13
Skrzywiłem się czując pulsujący ból w głowie.
- Zdejmij mu knebel - rozkazał Mark dzieciakowi
Dzieciak z zadowoleniem, że może coś zrobić szybko wykonał rozkaz.
- Mark! Ty stara gnido! Rozwiąż mnie bo Ci nogi z dupy powyrywam! - wrzasnąłem próbując się rozwiązać
Wszyscy oprócz Mark'a całkowicie zbaranieli.
- No wiesz, nie można się już nieco zabawić? - odpowiedział drwiąco
- Nie w ten sposób! - warknąłem
- I co? Doniesiesz Clancy'emu? Czy znowu nie niego nie zawitasz? - zapytał
Prychnąłem.
- Dobrze, rozwiązać go - zadecydował.
Mały zaraz do mnie doskoczył i rozwiązał, wstałem wolno.
- Ness, zaprowadź Noc'a z powrotem, tylko żeby tym razem nic mu się nie stało, bo znowu coś złamie spadając z drzewa - powiedział
Prychnąłem
- Dam radę sam, a co do tego wypadku nie spadłem tylko dostałem z kulki w ramię od SSP - mruknąłem
Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem przed siebie.
- No idź za nim... - usłyszałem strzępek rozmowy zza pleców, niestety tylko irytujący głos Mark'a - No i? Co mnie obchodzi co powiedział, idź za nim
< Ness?>
sobota, 7 czerwca 2014
Witam
Więc tak, na razie blog pozostaje otwarty. Można wysyłać formularze i opowiadania. Gdyby coś było nie tak, zostanie to poprawione później. Mam nadzieję, że blog się rozwinie.
~Noctis
Subskrybuj:
Posty (Atom)