środa, 3 września 2014

Od Noctis'a d.c. Tobias'a

- Jasne - odpowiedziałem chłodno - ale skoro mam przyjść na nockę nie zwracaj mi głowy co pięć minut
Nie miałem zamiaru czekać aż mi odpowie więc po prostu wszedłem do domku. Następne dwa dni spędziłem prawie całkiem bezsennie. Nie myślałem zbytnio trzeźwo, jednak nie miałem kiedy zmrużyć oka. Na zmianę biegałem po 5 kółek dookoła obozu i siedziałem 4 godziny na drzewie. Nie informując nikogo wymknąłem się. Poszedłem przez część Zachodnią obozu gdyż znałem rozmieszczenie ludzi Julie na pamięć. Przemknąłem się przez puste miejsce i ruszyłem przed siebie. Gdy byłem już w środku lasu wdrapałem się na pierwsze lepsze drzewo i prawie od razu zasnąłem. Zdążyłem jedynie przywiązać się liną do gałęzi by nie spaść.
Obudził mnie odgłos łamanych gałęzi. Nie byłem pewny ile spałem, ale mogłem założyć, że było to długo gdyż wyglądało na ranek, a ja wychodziłem wczesnym popołudniem. Odwiązałem leniwie linę i przetarłem dłoń ręką co od razu mnie otrzeźwiło. Cała noc na dworze mroziła je silnie. Rozejrzałem jednak nikogo nie było w pobliżu. Dalej byłem zmęczony i chłód poranka nic nie zmienił. Może jedynie mi się wydawało? Wyciągnąłem z torby jakąś kanapkę, też długo nie jadłem. Pochłonąłem od razu całą, a potem jeszcze jedną, po czym zapiłem sokiem. Dobrze mieć znajomości w magazynie. Przymknąłem oczy i nawet nie zauważyłem kiedy znów zasnąłem.
Obudziło mnie znów to samo tym razem dużo wyraźniejsze. Na szczęście nie spadłem z drzewa, mimo, że nie byłem przywiązany. Był wieczór, słońce już prawie całkiem zaszło i robiło się późno. Rozejrzałem się i zobaczyłem dwie osoby w zielono-czarnych strojach. Tropiciele... Zaraz zeskoczyłem z drzewa i puściłem się biegiem w przeciwnym kierunku. I to było najgorsze co mogłem zrobić. W krótkim czasie ukazała mi się kolejna dwójka, więc skręciłem ostro w lewo. Jak mogłem się spodziewać Pognali za mną, jak wcześniejsi. Nie pozwoliłem ani na chwilę, obejrzałem się wyłącznie raz.  Nagle przeze mną wyrósł jakby znikąd Mark. Już chciałem znów odbić, ale nie miałem w którym kierunku. Zgrzytnąłem zębami.
- Nie ładnie tak uciekać - powiedział Mark grożąc mi teatralnie palcem
- Odwalcie się ode mnie - warknąłem i cofnąłem się krok.
Dwóch postawniejszych tropicieli złapało mnie za ręce. Próbowałem się wyrwać ale gdy po chwili zauważyłem, że nie daje to żadnych skutków przestałem.
- Nie - powiedział chłodno - Tobias, znaleźliśmy twoją zgubę! - zawołał
Zza niego wyłonił się wyżej wspomniany dowódca. Znów spróbowałem wyrwania się.
- Nie ładnie chyba tak sobie robić wolne bez uprzedzenia? - zauważył
Skrzywiłem się.
- Miałem zamiar zwiać z tego wariatkowa zanim jeszcze dam radę - odpowiedziałem wściekły
Popatrzyli na mnie widocznie zaintrygowani tym co mówię.
- Właśnie, Clancy kazał nam Cię złapać. Dziwne nie? Nawet nie musieliśmy prosić o pozwolenie. Po prostu wspomnieliśmy, że zwiałeś, a on zaraz się wściekł - uśmiechnął się drwiąco Mark
- A, i kazał Ci przypomnieć, że masz o czymś nie pisnąć nawet słówka bo źle się to skończy. To jak wtajemniczysz nas? - odezwał się Tobias
Nie powiedziałem ani słowa jedynie odwróciłem wzrok. Nie mogłem, nie miałem zamiaru mieć usmażonego mózgu. Są ciekawsze sposoby na śmierć.
- Oj..., no to pogadamy inaczej - mruknął Mark
Uśmiech zszedł mu z twarzy podszedł wolno, a trzymający mnie chłopak z lewej wyciągnął moją rękę i podwinął rękaw. Szarpnąłem mocno domyślając się co zamierza.
- Poproszę grzecznie jeszcze raz, powiesz? - na jego palcu pojawił się mały płomyk.
Odwróciłem wzrok.
- Jak chcesz - warknął i płomyk przeniósł się na moje przedramię poważnie je parząc.
Syknąłem z bólu, zaciskając oczy. Ból był tak piekący, że prawie zaczęły lecieć mi łzy, ale nie miałem zamiaru tego po sobie pokazać.
- Mów - mruknął
Płomień zaczął się rozszerzać i sunąć w górę. Myślałem gorączkowo.
- Dobrze - jęknąłem, ogień zniknął, zostało paskudne oparzenie, po którym na pewno zostanie blizna - Gray znów planowałam jechać na jedną ze swoich znanych wypraw, znaczy planuje. Nie wie komu zostawić obóz do nadzoru - kłamałem jak z nut
- Zabrać go, wracamy - mruknął Mark
Dostałem czym mocno w głowę i straciłem przytomność...



Obudziłem się po dłuższym - jak dla mnie - czasie. Rozejrzałem się, byłem w domku. Bez okien. Stało tu jedynie jedno łóżko, a nad sufitem wisiała goła żarówka.
- Świetnie, jeszcze trafiłem dodatkowo tutaj bo Ci idioci wmówili mu, że zwiałem - mruknąłem do siebie
Jedni mówili na to Izolatka, inni sala przesłuchać, jeszcze inni po prostu więzienie. Jednak mało osób miało wątpliwą przyjemność gościć w tym miejscu. Zazwyczaj trzymali tu paru agentów Ligi, SSP czy też łowców nagród, których nie zdążyłem przesłuchać, lub, którzy czekali aż któryś z pomarańczowych znajdzie dla nich czas by wymazać im pamięć.  Siadłem na łóżku i oparłem się o ścianę. Ciekawe ile jeszcze tu posiedzę, zanim i dla mnie Uciekinier znajdzie czas...

< Tobias?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz